Zaproponowana przez PiS podstawa programowa dla podstawówek wiąże się bezpośrednio z polityką rządu. W szkole będzie więc bardziej patriotycznie i bardziej narodowo. Więcej Mickiewicza, Sienkiewicza, ale też i … Rymkiewicza. Wiersze wybitnego poety, który w ostatnich latach stał się radykalnym wieszczem prawicy, weszły właśnie do kanonu lektur.
„Każdy uczeń powinien znać ojczystą literaturę, kulturę i historię, żeby czuł się bezpiecznie w świecie i nie dał sobą manipulować” – tak na początku kadencji ministra edukacji Anna Zalewska uzasadniała projekt zmian w nauczaniu historii. Teraz wprowadza swoje obietnice w czyn, prezentując podstawę programową dla podstawówek.
Podstawa konstytucją
Podstawa programowa to rzecz w szkole kluczowa. Dla nauczycieli jest jak konstytucja – muszą ją realizować, bo z tego są rozliczani, a dzieci egzaminowane.
Od przemiany ustrojowej w 1989 r. toczą się wokół podstawy dyskusje i spory. Ile ma być obowiązkowej treści, a ile zostawić nauczycielom do swobodnego wyboru? Jakie lektury powinno czytać każde dziecko i według jakiego klucza je wybierać? Czy ważniejsza jest humanistyka czy przedmioty ścisłe?
I tak, od prawie trzydziestu lat największe emocje w naszym społeczeństwie budzą te przedmioty, które w jakiś sposób dotykają kwestii światopoglądowych: religia, wychowanie do życia w rodzinie (popularnie: seks), kanon lektur, od kilku lat również historia, a od czasu do czasu biologia. Zdarzyło się bowiem, że wiceminister edukacji w rządzie PiS-Samoobrona-LPR próbował zastąpić ewolucję nauczaniem kreacjonizmu.
Fakt, że za treści zapisane w podstawie odpowiada Ministerstwo Edukacji Narodowej powoduje, iż każdy aktualnie urzędujący rząd - zarówno lewicowy, jak i prawicowy - staje przed pokusą dopisania albo wycięcia tego, co uważa za słuszne.
Nic w tym dziwnego, stawka jest duża. Już Włodzimierz Iljicz Lenin mawiał mniej więcej tak: "Jeśli pozwolicie mi przez cztery lata wychowywać wasze dzieci, to ziarna zasianego przeze mnie nie da się już wykorzenić”
Pokusie nie oparł się też rząd Prawa i Sprawiedliwości.
Narodowe tchnienie
Z przedstawionych przez minister Zalewską dokumentów wynika, że zmiany w podstawie nawet tam, gdzie nieduże, podążają konsekwentnie za polityką rządu PiS. Ministra Zalewska dotrzymała słowa, jeśli chodzi o dowartościowanie historii, zwłaszcza historii Polski. Przy okazji zamówiona przez nią podstawa przestawia szkołę definitywnie na tory narodowej i religijnej martyrologii.
- W nowej podstawie jest więcej odwołań do miłości Ojczyzny, większy nacisk położony na kwestie narodowe, jako cel wychowawczy. Jest też m.in. „zapoznanie uczniów z symbolami religijnymi” postawionymi na równi z symbolami narodowymi i państwowymi – mówi Jakub Lorenc, nauczyciel historii w Monnet International School.
W ten sposób szkoła podąża w ślad za polityką PiS, które wprowadza do obiegu publicznego „swoich” bohaterów.
Uczniowie w szkole podstawowej (historia będzie nauczana od czwartej klasy) dostaną do wyuczenia twardą wiedzę, fakty i daty. W klasie czwartej odbywać się będzie narodowościowe formowanie - program w całości dotyczy historii Polski. Dopiero w piątej klasie dochodzą treści dotyczące wydarzeń na świecie, poczynając od historii starożytnego Egiptu.
- Poprzednia podstawa nie była nowoczesna. Nowa jest krokiem w tył, w kierunku twardej wiedzy skupionej wokół historii narodowej, do tego widzianej jednowymiarowo. A historia ma uczyć myślenia, a nie faktów – ocenia Jacek Staniszewski z Pracowni Historii Instytutu Badań Edukacyjnych w Warszawie.
Nowy kanon bohaterów
Poza listą tematów do realizacji mamy więc dla czwartoklasistów przygotowaną przez MEN listę bohaterów narodowych z poleceniem: "uczeń sytuuje w czasie i opowiada o:...”. Bohaterów jest ledwie osiemnastu, czasem zbiorowych, a głównie militarnych i zwycięskich.
Poczet bohaterów rozpoczyna Mieszko I i jego żona Dobrawa. Ta występuje zresztą w małej grupie trzech kobiet, obok Marii Curie-Skłodowskiej i królowej Jadwigi. PiS wyróżnił również m.in. Bolesława Chrobrego, Kazimierza Wielkiego, Zawiszę Czarnego, Jana III Sobieskiego. Czwartoklasiści będą się uczyć także o przeorze Augustynie Kordeckim i hetmanie Stefanie Czarnieckim. Z czasów II wojny mamy "Zośkę", "Alka i "Rudego" oraz rotmistrza Witolda Pileckiego.
Na liście jest również Jan Paweł II. I to nie tylko na historii. Na listę lektur wraca jego „Pamięć i tożsamość” (choć we fragmentach), a w programie etyki PiS dopisał do „Wybranych stanowisk i problemów” etykę Karola Wojtyły jako przykład etyki afirmacji. Wojtyła występuje tu w towarzystwie Sokratesa, Arystotelesa, po epikureizmie, stoicyzmie, świętym Tomaszu z Akwinu i Tadeuszu Kotarbińskim.
- Cała podstawa do etyki przygotowana przez PiS, nie tylko w tym miejscu, jest jakby rodem z KUL – mówi filozof Jan Hartman.
Listę zamyka punkt: „Solidarność i jej bohaterowie", ale bez nazwisk. Co zdecydowało o braku Lecha Wałęsy? Przypadek i pośpiech czy jednak podążanie znowu za polityką PiS, która – delikatnie mówiąc – odbrązawia wielkie postacie Solidarności?
Katarynka miele w kółko
Na lekcje języka polskiego PiS przywraca kanon przypominający ten z czasów PRL. Znowu dużo Henryka Sienkiewicza, pozytywistyczne wyciskacze łez („Katarynka” Bolesława Prusa) plus „stare, dobre” powieści dla młodzieży z głębokiego XX wieku (Adam Bahdaj, Maria Kownacka itp.). Minister Zalewska dotrzymała słowa – będzie znacznie więcej Adama Mickiewicza. Od czwartej klasy co najmniej jedna księga „.Pana Tadeusza”, a w klasie siódmej całość.
Uczciwie jednak trzeba tu wspomnieć starania twórców podstawy o przyciągnięcie młodzieży kilkoma nowszymi tytułami. Są więc w kanonie m.in. „Igrzyska śmierci” Suzanne Collins czy powieści współczesnych pisarzy dziecięcych Joanny Olech czy Marcina Kozioła. To jednak w proporcjach dalekich od wyważonych. Nad całym kanonem ciąży podejście narodowo-martyrologiczne.
Oprócz bogoojczyźnianej literatury PiS wprowadził do wykazu lektur dla w klasy siódmej wiersze wybrane Jarosława Marka Rymkiewicza (dotąd występował w kanonie do liceum jako eseista). Rymkiewicz, laureat NIKE, ale jednocześnie Człowiek Roku „Gazety Polskiej” i laureat Nagrody im. Lecha Kaczyńskiego w ostatnich latach ciężko pracował na miano poety dobrej zmiany. Nie trzeba bujnej wyobraźni, żeby wyobrazić sobie nauczycieli, którzy dla przypodobania się władzy z dużego dorobku poety wybiorą odę „Do Jarosława Kaczyńskiego” albo wiersz „Krew na białych rękawiczkach Tuska” traktujący o katastrofie smoleńskiej.
Rodzina a sprawa polska
Z niecierpliwością nauczyciele, a zwłaszcza edukatorzy seksualni czekali na podstawę programową z Wychowania do Życia w Rodzinie. To dlatego, że odpowiedzialna za nią jest dr hab. Urszula Dudziak z KUL, której poglądy oscylują pomiędzy stwierdzeniem, że „antykoncepcja to niegodziwość, bo przeciwdziała płodności” a przekonaniem, że „następstwem antykoncepcji są zdrady i rozwody”. W sukurs doktor Dudziak przyszli jednak autorzy dotychczasowej konserwatywnej podstawy . Mogliby swobodnie pozwać dr Dudziak o naruszenie praw autorskich, bo jej dokument jest niemal w całości przepisany.
Niemal. Bo autorka dopisała słowo „rodzina” prawie do każdego zdania. Nawet o HIV uczniowie będą rozmawiać w kontekście „chory z HIV w rodzinie”. Ciekawe swoją drogą, czy chory z HIV w sąsiedztwie nie powinien już społeczeństwa interesować?
Do WDŻ w podstawówce dr Dudziak dorzuciła zapis: "wzmacnianie procesu identyfikacji z własną płcią". Nie ma słowa o innych orientacjach seksualnych niż heteroseksualna.
Wszystko opisane jest z perspektywy rodziny – ta może być „pełna, niepełna, zrekonstruowana”. Słowa nie ma o rodzicach samodzielnie wychowujących dzieci, o ludziach bez pary, o rodzinach patchcworkowych – słowem o tym, z czym często stykają się dzisiejsi uczniowie.
A oto następna odpowiedź na zamówienie polityczne PiS. Prezes Jarosław Kaczyński mówi: „Chcemy, by nawet przypadki, gdy dziecko jest skazane na śmierć, kończyły się porodem”. Rząd ogłasza program 4 tys. plus, a dr Dudziak dopisuje do programu WDŻ „gotowość członków rodziny na przyjęcie dziecka z niepełnosprawnością”. Obrazu dopełnia fakt, że w podstawie do biologii PiS wycina treści dotyczące badań prenatalnych, które dotąd były tam omawiane. I zmienia terminologię - "opis przebiegu kolejnych faz rozwoju zarodka i płodu" zastępują „etapy rozwoju przedurodzeniowego człowieka".
20 proc. swobody
Trzeba by na serio policzyć, czy dotrzymała obietnicy min. Zalewska, kiedy mówiła, że da nauczycielom 20 proc. swobody programowej. Bo moim zdaniem „aż” tyle tej swobody nie będzie. Nauczyciele tradycyjnie narzekają, że obowiązki wynikające z podstawy podcinają ich kreatywność. Teraz już niemal zupełnie na nią miejsca nie będzie.
Realizacja programu została podzielona sztywno pomiędzy rocznikami, a tematy doprecyzowane tak szczegółowo, że nie pozostawiają wątpliwości co do zakresu omawianego materiału.
Twój głos się dla nas (nie) liczy
Nowa podstawa programowa ma obowiązywać dla uczniów z nowej, ośmioklasowej podstawówki, która zostanie zorganizowana po likwidacji gimnazjów. Na jej podstawie powstaną programy i podręczniki, dlatego na ten dokument czekali niecierpliwie wydawcy. Podstawa zacznie obowiązywać już we wrześniu w klasach: pierwszej, czwartej i siódmej szkoły podstawowej, w następnym roku w kolejnych.
Tempo prac nad reformą edukacji jest tak duże, że w nowych dokumentach zdarzają się nie tylko literówki, ale nawet notatki – np. nauczyciele matematyki znaleźli fragmenty, w których autorzy podstawy tłumaczą się językiem kolokwialnym, dlaczego zastąpili konkretny wzór innym (bo ten poprzedni to była „sztuczka matematyczna”). Była ministra edukacji Katarzyna Hall napisała na swoim blogu o podstawie, że to zaledwie „brudnopis”. Niestety - na tym brudnopisie polska szkoła pojedzie najpewniej jeszcze przez wiele, wiele lat. MEN poddało projekt pod konsultacje, które mają potrwać zaledwie 9 dni. Trudno więc brać na poważnie hasło, które widnieje na internetowej stronie MEN : „Twój głos jest dla nas ważny” .
Musimy być przygotowani na to, że za trzy lata przyjdzie kolejny rząd i znowu będzie zmieniał szkołę pod swoje potrzeby. Nie bacząc na to, czego naprawdę oczekują uczniowie, którzy za kilka i kilkanaście lat staną do konkurencji na globalnym rynku pracy.