To był czarny czwartek dla ponad pół miliona polskich rodzin.
15 stycznia szwajcarski bank centralny niespodziewanie uwolnił
kurs franka i sprawił, że jego kurs wystrzelił.
„Ida” w reżyserii Pawła Pawlikowskiego została pierwszym polskim obrazem w historii, który nagrodzono Oscarem w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. Z sukcesu „Idy” nie wszyscy się jednak cieszyli.
Mariusz Kamiński został skazany na trzy lata więzienia, jednak zaledwie pół roku później triumfalnie wrócił do świata polityki. Wyrok był nieprawomocny, jednak prezydent na wszelki wypadek postanowił ułaskawić ministra, wywołując tym samym olbrzymie kontrowersje.
Długo wydawało się, że te wybory nie przyniosą niespodzianek, a Bronisław Komorowski reelekcję ma w kieszeni. Po zwycięstwie Andrzeja Dudy w pierwszej turze sztab Komorowskiego już nie otrząsnął się z szoku. Zaskoczeniem okazał się także dobry wynik Pawła Kukiza.
Wieści o tajemniczym niemieckim pociągu pancernym z czasów II wojny światowej, który miał zostać ukryty w Wałbrzychu, obiegły świat. Szybko został połączony z zaginionymi na początku 1945 roku skarbami Breslau i zyskał miano „złotego”. Wybuchła prawdziwa gorączka złota.
Kraje Południa od dawna domagały się pomocy od pozostałej części Unii Europejskiej. Dopiero w tym roku jednak UE udało się przełożyć apele o solidarność na konkretne działania. Podział uchodźców pomiędzy poszczególne kraje stał się w Polsce gorącym tematem kampanii wyborczej.
Rewolucja na scenie politycznej. Wybory parlamentarne
Najpopularniejszym hasłem tegorocznej kampanii była „zmiana”. Wyborcy zdecydowali, że najbardziej odpowiada im ta zaproponowana przez PiS. Na tym jednak się nie skończyło: w Sejmie znalazły się dwie debiutujące formacje, zabrakło natomiast miejsca dla lewicy.
Ścigany od niemal 40 lat. Polska nie wydała Polańskiego
Roman Polański jest ścigany przez amerykański wymiar sprawiedliwości za gwałt na nieletniej od niemal 40 lat. Na początku roku wniosek o ekstradycję Polańskiego trafił do Polski. W październiku krakowski sąd uznał jednak, że jest ona niedopuszczalna.
To był dziwny sezon Agnieszki Radwańskiej. Od stycznia szukała formy,
zmieniała trenerów, odbijała się od ściany. Żegnała się z czołową
dziesiątką tenisistek i witała na nowo.
Mariusz Kamiński został skazany na trzy lata więzienia, jednak zaledwie pół roku później triumfalnie wrócił do świata polityki. Wyrok był nieprawomocny, jednak prezydent na wszelki wypadek postanowił ułaskawić ministra, wywołując tym samym olbrzymie kontrowersje.
Pierwsza poważna batalia pomiędzy partią rządzącą a opozycją stoczyła się o Trybunał Konstytucyjny. Na swoich pozycjach okopali się jednak nie tylko politycy, ale i obywatele, którzy wyszli na ulice, by zademonstrować sprzeciw wobec działań nowej władzy lub poparcie dla niej.
Zbrodnia, która wstrząsnęła Polską. Wyrok ws. zabójstwa w Rakowiskach
Pod koniec zeszłego roku 18-letni Zuzanna M. i Kamil N. z zimną krwią zamordowali rodziców chłopaka. Wyjątkowo bezwzględna, dokonana z premedytacją zbrodnia wstrząsnęła całą Polską. W grudniu zapadł wyrok.
Tytuł: Irańsko-amerykańskie zbliżenie. Uścisk dłoni Zarifa i Kerry'ego
Źródło: US Department of State
Podziel się
Iran, od 1979 roku traktowany jak nieprzewidywalny gracz, zaliczany do sponsorów terroryzmu czy do "osi zła", powrócił w tym roku do łask. Okazało się, że w obliczu coraz bardziej skomplikowanej układanki na Bliskim Wschodzie można i trzeba z Teheranem rozmawiać i starać się go przyciągnąć. W Teheranie zorientowano się zaś, że "wielki szatan" może jest i godzien pogardy, ale trzyma rękę na kurku z pieniędzmi, bez których ideały Islamskiej Republiki udławią się kryzysem i buntem. W ten sposób narodził się kompromis, który zaowocował porozumieniem w sprawie irańskiego programu atomowego.
Wybrany w 2013 r. na prezydenta Hasan Rowhani, pragmatyczny konserwatysta, jakże odmienny od grożącego cyklicznie podpaleniem całego regionu Mahmuda Ahmadineżada, za cel (z oczywistym błogosławieństwem wszechmocnego Najwyższego Przywódcy tej teokracji ajatollaha Aliego Chameneiego) postawił sobie zakończenie izolacji Iranu i doprowadzenie do zniesienia sankcji nałożonych przez mocarstwa w odpowiedzi na atomowe zapędy Teheranu.
Choć Iran zapewniał, że jego program atomowy ma charakter wyłącznie cywilny, trudno było wierzyć Teheranowi na słowo. Jak rzadko kiedy stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ byli zgodni, że nowy członek atomowego klubu nie jest pożądany i wspólnie postanowili zmusić Iran do przejrzystości, stosując sankcje gospodarcze. Te systematycznie paraliżowały irańską gospodarkę. W końcu Chamenei postanowił, że czas na dialog, najpierw tajny za pośrednictwem Omanu z USA, a potem otwarty z tzw. Grupą 5+1 (USA, Rosja, Chiny, Wielka Brytania, Francja oraz Niemcy). Wykonując polecenie ajatollaha, Rowhani zmierzał z jednej strony do uwolnienia Teheranu od obciążeń, z drugiej do zainstalowania bezpieczników gwarantujących pokojowy charakter programu atomowego Teheranu.
Rozmowy, które nabrały tempa wraz z nastaniem prezydentury Rowhaniego, nie były jednak łatwe. Choć dosyć szybko, już w 2013 roku, podpisano tymczasowe porozumienie, a rok 2014 miał być świadkiem porozumienia ostatecznego, to jednak tak się nie stało. Obie strony grały ostro w negocjacyjne karty. Do tego doszły rozgrywki między mocarstwami z Grupy 5+1, a także problemy wewnętrzne Iranu. Rowhani napotkał na opór ze strony twardogłowych krytyków otwarcia kraju na świat. Do tego doszła niełatwa sytuacja gospodarcza Iranu. To wszystko sprawiło, że w roku 2014 nie udało się podpisać ostatecznego porozumienia. Rozmowy dlatego przedłużono.
Strony dały sobie czas do 31 marca na osiągnięcie konsensusu co do głównych punktów porozumienia. Kluczowe parametry uzgodniono jednak w Lozannie dopiero 2 kwietnia, a i wtedy nie było do końca jasne, jaka jest gwarancja, że zaowocują one finalną umową. Szef irańskiej dyplomacji Mohammad Dżawad Zarif studził entuzjazm, podkreślając, że "nadal nie jesteśmy tam, gdzie chcielibyśmy być", zaś prezydent USA Barack Obama zastrzegał, że "nic nie jest uzgodnione, dopóki wszystko nie jest uzgodnione". Sprawę komplikował fakt, że opublikowane przez Amerykanów zestawienie (fact sheet), będące podstawą osiągniętego porozumienia ramowego, jak przekonywali Irańczycy, nie było dokumentem obowiązującym, a jedynie amerykańską interpretacją efektów lozańskich rozmów.
Oficjalnie na zakończenie rozmów w Lozannie odczytano jedynie wspólne oświadczenie Zarifa oraz Federiki Mogherini, Wysokiej Przedstawiciel Unii Europejskiej, która to formalnie przewodzi negocjacjom, w sprawie kluczowych parametrów Wspólnego Pełnego Planu Działania (Joint Comprehensive Plan of Action, JCPOA). Oświadczenie było pełne ogólników.
Konkrety miały się zmaterializować do 30 czerwca. Ale ostatnia doba rozmów okazała się trwać jeszcze dłużej niż ta 48-godzinna lozańska. W Wiedniu przedłużyła się ona aż do dni 14. W tym czasie mieliśmy wszystko, co powinno znaleźć się w dobrym politycznym thrillerze. Ministrowie z poszczególnych państw wyjeżdżali i wracali, nadzieje na sukces poddawane były nieustannej huśtawce nastrojów, negocjatorzy grozili zerwaniem rozmów, robiono dobrą minę do złej gry, dochodziło nawet do otwartych kłótni między szefami amerykańskiej i irańskiej dyplomacji. Wszystko komplikowali dodatkowo ajatollah Ali Chamenei oraz amerykańscy republikanie przeciwni porozumieniu. Wojna nerwów trwała setki godzin.
W końcu sukces
Dopiero 14 lipca ogłoszono sukces, który zaakceptowały wszystkie strony negocjacji. - Wdrożenie nuklearnego porozumienia może stopniowo eliminować brak zaufania między stronami. Jeśli mocarstwa będą przestrzegały umowy, Iran również będzie wypełniał swe zobowiązania - zadeklarował Rowhani. - To, do czego dziś doszło, kończy niepotrzebny kryzys; dotarliśmy do historycznej chwili. Nie jest to wyczerpujące porozumienie dla wszystkich stron, ale jest najlepszym kompromisem jaki mogliśmy obecnie osiągnąć - powiedział Zarif.
- To decyzja, która może doprowadzić do nowego rozdziału w stosunkach międzynarodowych i pokaże, że dyplomacja, koordynacja i współpraca mogą przezwyciężyć dekady napięć i konfrontacji - oceniła z kolei Mogherini.
- To porozumienie pokazuje, że amerykańska dyplomacja może dokonać prawdziwej zmiany. Ponieważ negocjowaliśmy z pozycji siły i kierując się naszymi zasadami, zatrzymaliśmy groźbę rozpowszechnienia się broni nuklearnej w regionie - powiedział Obama w specjalnym wystąpieniu przed Białym Domem. Świat odetchnął z wielką ulgą - skomentował prezydent Rosji Władimir Putin. "Wystarczająco solidne" - tak porozumienie scharakteryzował szef francuskiej dyplomacji Laurent Fabius. - Umowa zwiększa bezpieczeństwo całego świata, regionu, a przede wszystkim sąsiadów Iranu - skomentował szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier.
W Teheranie nastąpiła eksplozja radości. Spragnieni porozumienia, przeważnie młodzi Irańczycy, wylegli na ulice, by celebrować wiedeński kompromis. Dla nich oznacza ono nie tylko uchylenie okna na świat, ale także wymierne korzyści. Odblokowane po zniesieniu sankcji dziesiątki miliardy dolarów i zachęceni ociepleniem zachodni inwestorzy mają przyczynić się do rozwoju kraju, który inwestycji potrzebuje jak mało który. Wszak o pieniądze i dumę chodziło właśnie, gdy Rowhani obiecywał zakończyć izolację.
Nie wszyscy jednak Irańczycy rozpływali się w zachwytach nad duetem Rowhani-Zarif. Chociaż Chamenei pobłogosławił negocjacje i zaakceptował ich efekt (w irańskim systemie politycznym bez jego zgody nie może wydarzyć się prawie nic), to jednocześnie omawiając postępy rozmów, dawał do zrozumienia, że jest wobec nich zdystansowany. To ukłon w stronę twardogłowych irańskich polityków, z potężną Gwardią Rewolucyjną na czele, dla których układ z Zachodem oznacza nie tylko ideologiczne ustępstwo, ale też zagrożenie dla złotych interesów prowadzonych przez kontrolowane przez nich firmy w ramach izolowanej, quasiwolnorynkowej irańskiej gospodarki. Choć Chamenei jest postacią potężną, musi dbać o to, by żadna z grup establishmentu nie zyskała na zbytniej popularności, a wspieranie "obu nóg" systemu - twardogłowych i pragmatyków - to jego sposób na zachowanie stabilności kraju. Dlatego ajatollah 14 lipca nie rozpływał się w uśmiechach, a Amerykanie pozostaną dla niego oficjalnie "wielkim szatanem".
Co ustaliły mocarstwa z Iranem?
Strona irańska zapewniła, że pod żadnym pozorem nie będzie dążyła do wejścia w posiadanie broni nuklearnej. Iran będzie mógł kontynuować prace naukowo-badawcze nad wzbogacaniem uranu przez pierwsze 10 lat obowiązywania porozumienia tylko w taki sposób, aby nie powiększać zasobów wzbogacanego uranu. Określono konkretne typy wirówek, które będą mogły być wykorzystywane do tego procesu oraz dopuszczalny stopień wzbogacenia. Liczba wirówek do wzbogacania uranu w Iranie na najbliższe 10 lat zostanie ograniczona z 19 tysięcy do 6 tysięcy. Górną granicę wzbogacania uranu określono na 3,67 proc. Do produkcji bomby atomowej potrzebne jest 90 proc. Szczegółowo określono zasady gospodarki uranem, w tym sprzedaży nadwyżek surowca, importu rudy uranu itp. Irańskie zasoby wzbogaconego uranu zostaną na 15 lat drastycznie zredukowane z obecnych blisko 12 ton do 300 kilogramów.
Porozumienie przewiduje przebudowę reaktora ciężkowodnego w Araku, akcentując, że nie będzie tam wytwarzany pluton w postaci umożliwiającej wykorzystanie do produkcji broni. W ciągu 15 lat w Iranie nie powstaną kolejne reaktory ciężkowodne i kraj ten nie będzie gromadził zapasów ciężkiej wody. Przez 15 lat Iran nie będzie przetwarzał zużytego paliwa jądrowego ani nie podejmie budowy obiektu umożliwiającego takie przetwarzanie. Porozumienie głosi, że Iran nie zamierza tego robić także po tym okresie.
Porozumienie szczegółowo określa zasady kontroli Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) w irańskich obiektów nuklearnych, akcentując zobowiązanie Teheranu do zapewniania dostępu do nich i udzielania wszelkich informacji. Uzgodniono mechanizm, w ramach którego Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej może uzyskać dostęp do podejrzanych obiektów nuklearnych w Iranie w ciągu 24 dni. Dotyczy to także obiektów wojskowych; kwestie sporne ma rozstrzygać powołana w tym celu komisja.
Przewidziano też m.in., że MAEA będzie monitorować przez 25 lat produkcję koncentratu rudy uranu w Iranie i ewentualny import koncentratu z innych krajów. Embargo ONZ na broń będzie przedłużone o pięć lat. Embargo na dostarczanie Iranowi wyrobów, które mogłyby być wykorzystane do programu budowy rakiet balistycznych, pozostanie w mocy przez osiem lat. Sankcje gospodarcze wobec Iranu będą znoszone stopniowo.
Jednym z warunków wprowadzenia układu w życie była decyzja MAEA w kwestii oceny wysiłków Iranu na rzecz stworzenia bomby atomowej. 15 grudnia inspektorzy Agencji zakończyli śledztwo w tej sprawie. Jego wynik był dwuznaczny. Z raportu MAEA wynika, że do końca 2003 roku w Iranie trwały "skoordynowane wysiłki", które miały doprowadzić do skonstruowania własnej bomby atomowej, ale działania te nie wyszły poza zakres prac badawczych i studiów wykonalności, a także poza nabycie pewnych umiejętności i zdolności technicznych. Część tych działań miała być kontynuowana po roku 2003, ale brak wiarygodnych informacji o ich kontynuowaniu po roku 2009.
Jednocześnie Iran wydaje się testować zachodnią dyplomację, przeprowadzając próby pocisków balistycznych, czego zakazuje rezolucja Rady Bezpieczeństwa ONZ z czerwca 2010 roku. Zgodnie z oczekiwaniami, choć próby takie zostały skrytykowane, nie wyciągnięto z nich poważnych konsekwencji. Nikomu nie zależy bowiem na tym, by tak długo oczekiwane porozumienie zaprzepaścić z powodu "zaledwie" jednej rakiety.
Nie wszyscy są zadowoleni
Dla kilku regionalnych graczy takie posunięcia Iranu stanowią jednak dowód na to, że Teheran oszukał mocarstwa, a porozumienie wykorzysta wyłącznie do promowania agresywnej polityki na Bliskim Wschodzie. Region może stać się jeszcze bardziej niebezpieczny - tak zareagowała Arabia Saudyjska po ogłoszeniu porozumienia. Nic w tym dziwnego. Rijad od dawna prześladuje mniej lub bardziej uzasadniona wizja perskiej inwazji i dominacji, a strach wzmaga mniejszość szyicka w Arabii Saudyjskiej czy szyici w sąsiednim Bahrajnie i Jemenie. W tym ostatnim kraju Saudowie prowadzą otwartą wojnę przeciwko postrzeganym jako sojusznicy Iranu Hutim. Oficjalnie ich celem jest przywrócenie władzy prawowitemu prezydentowi, nieoficjalnie to wojna z Teheranem o kolejny kawałek ziemi. Kolejny, bo taką zdalną wojnę - poprzez wspieranie rywalizujących stron - Saudyjczycy prowadzą z Irańczykami też w Syrii, gdzie w krwawej wojnie domowej zginęły już dziesiątki tysięcy ludzi. Teheran nie zamierza odpuścić wsparcia dla reżimu Baszara el-Asada, w czym znalazł oparcie Rosji, a Rijad nie zamierza zaprzestać wspierania rebeliantów.
Zachwycony porozumieniem nie jest również Izrael. Premier Benjamin Netanjahu od początku próbował nie dopuścić do jego podpisania, ryzykując nawet poważne spięcie z Białym Domem, czego dowodem było jego wystąpienie w Kongresie USA 3 marca. Netanjahu wystąpił w nim na zaproszenie przeciwnych rozmowom z Iranem republikanów. Przypomniał wtedy, że Izrael uważa, iż porozumienie zagraża jego bezpieczeństwu i nie zapobiegnie uzyskaniu przez Iran broni nuklearnej. Porównał nawet Iran do tzw. Państwa Islamskiego, ale bez rezultatu.
Nie dość, że na przekór Tel Awiwowi do porozumienia doszło, to jeszcze republikanie, choć umowa z Białym Domem dawała im taką możliwość, nie zdołali zablokować na Kapitolu jej wdrożenia. Argumenty Obamy okazały się silniejsze, a demokraci skupieni wokół Białego Domu okazali się wyjątkowo zdyscyplinowani, w efekcie Waszyngton nie przekreślił tego, co sam wynegocjował, a co stało się np. w przeszłości udziałem Ligi Narodów.
Co dalej?
Wiedeńskie porozumienie jest niewątpliwie zwycięstwem dyplomacji jako sposobu rozwiązywania sporów. Trudno powiedzieć, byśmy przykładów takich rozwiązań bez uprzedniej wojny mieli w historii nadmiar. Oczywiście trudno jest dzielić skórę na niedźwiedziu i ogłaszać bezapelacyjny triumf pokoju, skoro ważna będzie implementacja umowy, a jeszcze ważniejsze jej przestrzeganie przez Iran.
Dla Teheranu porozumienie z Grupą 5+1 to prawdziwy sukces, ale i wyzwanie. Zapewne popłyną do Iranu wielomiliardowe inwestycje, ale w przytłaczającej mierze będą one przeznaczone dla sektora naftowego, gazowego, ewentualnie budowlanego (co ciekawe, Iranowi brakuje np. cementu), jednym słowem na wielkie inwestycje. Prawdziwym przełomem byłyby jednak zagraniczne inwestycje w przemysł lekki, spożywczy czy usługi, czyli w coś, czego zwykli Irańczycy, i to nie tylko w Teheranie, mogliby dotknąć, co mogłoby ich związać trwale ze światem zewnętrznym.
Jest też pytanie, czy Irańczycy zobaczą w swoich portfelach pieniądze z rozwoju gospodarki, która po uwolnieniu się od sankcji ma według niektórych wyliczeń rosnąć od 5 do 8 proc. rocznie? Czy też może, jak to często bywa, na porozumieniu wzbogaci się jedynie wąska grupa przedsiębiorców i związanych z reżimem firm państwowych i quasi-państwowych?
Kilka tygodni po wiedeńskim porozumieniu do Teheranu ruszyły prawdziwe pielgrzymki zachodnich delegacji, które niemalże na wyścigi starały się zapewnić swoim krajowym firmom intratne kontrakty z Irańczykami. W Iranie pojawili się Brytyjczycy (którzy przy okazji otworzyli ponownie swoją ambasadę), Niemcy czy Francuzi, ale też mniejsi gracze jak Polska, Węgry czy Austria. Każdy chce wykroić dla siebie jak największy kawałek irańskiego tortu, choć tak naprawdę nie został on jeszcze upieczony, a na potencjalnych inwestorów w Iranie czeka wiele przykrych niespodzianek i przeszkód, choćby wciąż obowiązujące, niezwiązane z programem atomowym sankcje amerykańskie.
A Iran nie rzuci się ot tak w objęcia Zachodu za miliardy dolarów. Pieniądze przyjmie oczywiście chętnie (choć z racji historycznych te amerykańskie i brytyjskie mniej entuzjastycznie od niemieckich czy francuskich), ale swojej polityki zagranicznej nie zmieni. A jej kierunek prowadzi gdzieś pomiędzy Wschodem a Zachodem (w końcu Iran to tzw. państwo niezaangażowane), co oznacza, że także stosunki z Rosją będą traktowane bardzo pragmatycznie. Teheran nie będzie już teraz elementem gry Moskwy z Zachodem w takim stopniu, w jakim był do tej pory, ale też nie odetnie się od niej całkowicie. Potrzebuje bowiem m.in. rosyjskiego know how w kwestii cywilnej energetyki jądrowej. W kwestii lotnictwa czy gazu i ropy Rosja będzie musiała jednak toczyć ostry bój z zachodnimi mocarstwami. Na marginesie warto zauważyć, że Moskwa już próbuje rozegrać porozumienie do swoich celów, ogłaszając, że wraz z dogadaniem się Waszyngtonu z Irańczykami bezcelowa staje się amerykańska tarcza antyrakietowa, której elementy mają stanąć m.in. w Polsce. Władimir Putin też już oczywiście w Teheranie był.
Nie należy się też łudzić, że blisko 100 miliardów dolarów zamrożonych na kontach i uwolnionych po zniesieniu sankcji trafi tylko i wyłącznie na reformy gospodarki, poprawę warunków życia Irańczyków lub niezbędną modernizację infrastruktury. Część z tych funduszy z pewnością zasili skarbce libańskiego Hezbollahu, jemeńskich Hutich, szyickich milicji w Iraku, Baszara al-Asada w Syrii czy też budżet oddziałów Al-Kuds operujących od Nadżafu po granicę z Izraelem.
Iran nie zrezygnuje bowiem ze swojej "wyjątkowej" – jak to sam określa – roli w regionie, tym bardziej wobec wrogiego środowiska wokół. Chodzi o dżihadystów z tzw. Państwa Islamskiego w Iraku, a być może i w Afganistanie czy Arabii Saudyjskiej. Polityka zagraniczna Iranu nie była przedmiotem negocjacji i nikt nie łudził się, że diametralnie coś w tej kwestii się zmieni, a Teheran z dnia na dzień porzuci Asada i przetnie więzy z proirańskimi milicjami na całym Bliskim Wschodzie. Taka zmiana, jeśli w ogóle prawdopodobna, możliwa jest jedynie przy zmianie Najwyższego Przywódcy. Doraźnych, taktycznych rozmów wykluczyć jednak nie można.
Gorący rok 2016
Porozumienie może też mieć wpływ na wewnętrzną politykę Teheranu. W lutym Irańczycy pójdą do urn, by wybierać nie tylko parlament, ale i Zgromadzenie Ekspertów, ponad 80-osobowe ciało odpowiedzialne za wybór Najwyższego Przywódcy, czyli najważniejszej osoby w islamskiej republice, a także nadzór nad jego działaniami. Biorąc pod uwagę, że ajatollah Ali Chamenei ma już 76 lat, to istnieje duże prawdopodobieństwo, iż to wybrani w 2016 roku eksperci dokonają wyboru nowej głowy państwa. W tej sytuacji pragmatyczni konserwatyści skupieni wokół Rowhaniego liczą na to, że ich opromieniony sukcesem dyplomatycznym i zniesieniem sankcji obóz zdobędzie większość i w parlamencie, i w Zgromadzeniu, co da mu większy niż dotychczas wpływ na państwo.
Na razie karty w Iranie rozdaje jednak Chamenei. Dużo wskazuje jednak na to, że podjęte w tym roku przez niego decyzje mogą zasadniczo wpłynąć na historię nie tylko Iranu i regionu, ale i świata. Fundament atomowego porozumienia rzeczywiście wygląda bowiem solidnie. Jak trwały będzie jednak powstający na nim gmach?