Gdy okazało się, że na Euro 2016 Polska zagra w jednej grupie z Ukrainą, wiele osób w naszym kraju odetchnęło z ulgą. Na Ukrainie zareagowali tak samo.
4 września 2000 r. Emmanuel Olisadebe w swoim reprezentacyjnym debiucie w meczu o punkty strzela dwa gole, trzeciego dorzuca Radosław Kałużny i biało-czerwoni pokonują Ukraińców w Kijowie 3:1. To ostatnie zwycięstwo Polaków nad wschodnim sąsiadem. Same nazwiska strzelców goli (dla rywali trafił Andrij Szewczenko) świadczą zresztą o tym, że mówimy o zupełnie innej futbolowej epoce. Robert Lewandowski chodził wówczas do podstawówki.
15 lat później wylosowanie tego rywala przyjęto w Polsce z dużym optymizmem. W wielu komentarzach i prognozach można przeczytać, że mamy lepszy zespół, który stać na powalczenie z Niemcami o zwycięstwo w grupie C, a nie jedynie na walkę o drugie miejsce właśnie z Ukrainą. Tylko że u naszych wschodnich sąsiadów też przeważają głosy zadowolenia z takiego kształtu grupy.
– Polaków ogrywaliśmy dwukrotnie – niedawno, podczas eliminacji MŚ 2014, więc strachu przed nimi nie ma. Wystarczy wyłączyć Lewandowskiego i nie powinno być problemów – mówi bez ogródek Lubomir Łukianiuk, zastępca szefa działu sportowego największego ukraińskiego dziennika "Segodnia".
Polaków ogrywaliśmy dwukrotnie – niedawno, podczas eliminacji MŚ 2014, więc strachu przed nimi nie ma. Wystarczy wyłączyć Lewandowskiego i nie powinno być problemów
Lubomir Łukianiuk, zastępca szefa działu sportowego największego ukraińskiego dziennika
Inni nieco tonują
Są jednak też na Ukrainie dziennikarze wyżej ceniący resztę naszego zespołu. – My nie mamy takich napastników jak Lewandowski, który w razie udanego występu na Euro ma spore szanse na otrzymanie Złotej Piłki. Dla mnie jednak Polska to nie tylko napastnik Bayernu, ale także szereg piłkarzy występujących w czołowych ligach Europy – mówi znany dziennikarz sportowy i bloger Serhij Tyszczenko.
Łukianiuk wierzy, że żółto-błękitni są w stanie ograć nawet Niemców. – To mistrzowie świata, ale każdy zespół ma słabsze chwile, więc dlaczego by nie tym razem? Poza tym to taki zespół, który sam gra i nie muruje bramki, a nam tacy rywale pasują – tłumaczy. – Z dużą przyjemnością będziemy łapać na kontratak też Irlandię Północną – mówi o ostatnim rywalu dziennikarz "Segodnia". – Jej reprezentacja jest niedoceniana i uważana za outsidera – dodaje Tyszczenko.
Siła na skrzydłach
Czyli jak u nas – podobnie do biało-czerwonych Ukraińcy najbardziej lubią grać z kontry. Największą siłą reprezentacji Ukrainy jest właśnie szybki atak, do którego wręcz stworzeni są Andrij Jarmołenko i Jewhen Konoplanka. – To wielkie indywidualności, które są w stanie w pojedynkę przesądzić o losach spotkania. Potrafią zagrać niestandardowo i mają dobre uderzenie v opowiada Tyszczenko. – Obaj są w dobrej formie, choć u tego drugiego w tym roku możliwe są nietradycyjne dla niego wahania spowodowane pierwszym w karierze "długim" sezonem w Hiszpanii – tłumaczy Paweł Kost, polski dziennikarz od lat mieszkający na Ukrainie.
Konoplanka od tego sezonu jest piłkarzem Sevilli i partnerem klubowym Grzegorza Krychowiaka. Jego śladem chce pójść i Jarmołenko. – Andrij będzie miał wspaniałą okazję i motywację, by zaprezentować się z najlepszej strony, bo chce przejść do czołowego klubu Europy – podkreśla Łukianiuk. Wszyscy zgodnie wskazują drugą linię jako tę najsilniejszą w zespole. Jest ona bardzo dobrze zgrana, bo od lat prym wiodą w niej zawodnicy Dynama Kijów.
Sęk w tym, że średnio mają komu dogrywać. – Czasy Szewczenki, Woronina czy nawet Milewskiego już minęły – przyznaje Tyszczenko. – Nie wiadomo, ile w VFB Stuttgart będzie grał Artem Kraweć. Roman Zozula bardzo długo nie grał przez kontuzję. Jewhen Sełezniow ma jakieś własne problemy w Dnipro, już od dawna chce odejść. Ołeksandr Hładkyj strzelił zaledwie trzy gole w lidze ukraińskiej – wylicza Łukianiuk.
Mocny środek obrony, słabe boki
Te problemy widać było w eliminacjach. Ukraina w swojej grupie zajęła trzecie miejsce, a w czterech meczach z Hiszpanią i Słowacją, które ją wyprzedziły, nie strzeliła nawet gola i zdobyła raptem punkt. Z drugiej strony Zbirna w meczach o punkty nie traci wielu goli – w kwalifikacjach do MŚ 2014 (oprócz feralnego rewanżu w barażach z Francją) i Euro 2016 ani razu nie straciła więcej niż jednego gola.
– Obronę wraz z bramkarzem tworzą głównie gracze Szachtara. Trzech z pięciu zawodników gra w zespole z Doniecka – mówi Tyszczenko. Ale sam dodaje, że najsilniejszym ogniwem defensywy jest Jewhen Chaczeridi z Dynama. – To lider, jest wysoki, szybki, ze świetnym ustawieniem i umiejętnością przewidywania boiskowych wydarzeń – komplementuje go. – Wcześniej łapał głupie kartki, ale powoli już przestaje mieć z tym problem – dodaje Kost. – Doskonale wie, jak grać przeciwko Lewandowskiemu – przypomina też Łukianiuk.
Z nim na środku gra Jarosław Rakycki, który w zgodnej opinii też jest dość silnym ogniwem drużyny, choć nie aż tak jak Chaczeridi. Słabą stroną zespołu są za to boki obrony. – Artem Fedecki z Dnipro po dotarciu rok temu do finału Ligi Europy znacznie obniżył loty. Nie zawsze ma nawet stałe miejsce w składzie zespołu. Grający na lewej stronie Wjaczesław Szewczuk w maju skończy 37 lat. I nie mają oni zmienników – przyznaje Tyszczenko. – Może on nie wytrzymać trzech meczów fazy grupowej – dodaje Kost.
Dziennikarze mają problem z oceną selekcjonera Mychajła Fomienki. Zwracają uwagę na zgranie zespołu – trener prowadzi go od pięciu lat i nie przepada za zmianami. Ale to też słabość naszych przeciwników. – Ukraina nie gra oryginalnie, rywale dobrze wiedzą, czego można się po nas spodziewać – przyznaje Tyszczenko.
– Taktyka obierana przez Fomenkę jest zazwyczaj słuszna. Jednak w kilku meczach nie podejmował on ryzyka wtedy, gdy było to niezbędne, albo podejmował je zbyt późno. W reprezentacyjnej karierze zemściło się to na nim co najmniej dwukrotnie: w meczach z Anglią w Kijowie (0:0), gdy zwycięstwo praktycznie oznaczało pierwsze miejsce w grupie, oraz ze Słowacją na wyjeździe (również 0:0), kiedy zespół prawie w ogóle nie podjął ryzyka – dodaje Kost. Przez oba remisy Ukraina o wielkie turnieje musiała walczyć w barażach. I za pierwszym razem nie wyszło, a do Brazylii pojechała Francja.
"Brakuje dobrych piłkarzy"
W barażach o Euro 2016 udało się ograć Słowenię i Zbirna na turniej pojedzie. Już dziś można wytypować z dużą dozą prawdopodobieństwa, kto wybiegnie w wyjściowym składzie na pierwszy mecz. Problemem jest skompletowanie reszty kadry. – Brakuje dobrych piłkarzy. Na kilku pozycjach praktycznie nie ma konkurencji – przyznaje Tyszczenko. – Nie mamy alternatywnego lewego obrońcy. W razie potrzeby nie będzie pełnowartościowych zmienników dla liderów Konoplanki i Jarmołenki. Gdy brakuje Denysza Harmasza, nie ma kto konstruować gry w środku pola – wylicza.
Potwierdza to Kost. – Dodałbym jeszcze Chaczeridiego i Rusłana Rotania. Ich ewentualne kontuzje lub kartki oznaczać będą poważne osłabienie. Jeśli któryś z nich wypada, zespół ponosi niepowetowane straty – podkreśla. Brzmi znajomo? Podmieńmy któreś z tych nazwisk na Glika, Lewandowskiego czy Krychowiaka i sytuacja jest analogiczna. Również Polska uzależniona jest od swoich liderów, też nie jesteśmy krajem produkującym hurtowo doskonałych piłkarzy.
Można oczywiście mówić, że na Euro trzeba dać z siebie wszystko w każdym meczu, walczyć o każdą piłkę i tak dalej... Tyle że szansa, iż cud z meczu eliminacji z Niemcami się powtórzy, jest raczej nikła. Kluczowy dla awansu najprawdopodobniej będzie nasz ostatni mecz grupowy. 21 czerwca na marsylskim Stade Velodrome zagramy właśnie z Ukrainą. Ukrainą mającą podobne problemy, mimo to wciąż tak długo będącą poza naszym zasięgiem. Od zwycięstwa kadry Jerzego Engela w Kijowie będzie wówczas mijać 5769 dni. Może jednak najwyższy czas zacząć podchodzić do wyników losowania z pokorą?