Choć od zamordowania cara Mikołaja II i jego rodziny minęło niemal sto lat, sprawa śmierci imperatora nadal budzi emocje. Cerkiew wciąż nie uznała znalezionych pod Jekaterynburgiem szczątków Romanowów za autentyczne i poprosiła o kolejne badania genetyczne. W historii Kościoła prawosławnego nie było tak dobrze przebadanych relikwii – oceniają eksperci.
27 listopada eksperci genetyki, kryminaliści i śledczy w obecności petersburskich hierarchów Kościoła prawosławnego otworzyli trumnę rosyjskiego cara Aleksandra III, ojca monarchy Mikołaja II, znajdującą się w Soborze św. Piotra i Pawła w Petersburgu.
Gniewna reakcja pogody
Pracowali przez kilka dni, najpierw nad otwarciem stojącego w Soborze od 1881 r. sarkofagu, później pobierając próbki tkanek. Lokalne media, opisujące sprawę ekshumacji, podkreślały, że "pogoda zareagowała gniewem na naruszenie spokoju monarchy: rozpoczęła się kolejna powódź, a z powodu silnego, porywistego wiatru odłożono zawieszenie dzwonu w Soborze Isaakijewskim".
Porównanie DNA Aleksandra III i przechowywanych w archiwum państwowym szczątków rodziny carskiej pozwoli ustalić, czy te ostatnie należą rzeczywiście do wnuka Aleksandra i syna Mikołaja, czyli carewicza Aleksego, oraz księżnej Marii. Oboje zginęli wraz z rodzicami i resztą rodzeństwa w domu Ipatiewa w Jekaterynburgu w 1918 r.
Syn, ojciec, dziadek Romanowowie
Od wyników badań zależy, czy Cerkiew prawosławna uzna znalezione w 1991 r. w dole pod Jekaterynburgiem spalone kości ludzkie za relikwie kanonizowanej przed 15 laty carskiej rodziny. Szczątki Aleksego i Marii zostały znalezione w 2007 r.
Już we wrześniu do Moskwy z Petersburga przewieziono próbki szczątków Mikołaja II i jego żony Aleksandry Fiodorowny oraz ubranie dziadka ostatniego rosyjskiego monarchy, Aleksandra II, który zginął w 1881 r. w zamachu bombowym.
Decyzja patriarchy
Decyzję o badaniach podjął sam patriarcha Cyryl. Chciał, by eksperci mogli pobrać próbki materiału genetycznego i porównać DNA szczątków po wznowieniu 23 września przez rosyjski Komitet Śledczy sprawy zabójstwa rodziny Romanowów dokonanego 17 lipca 1918 r.
Od lat trwały bowiem spory, czy znalezione pod Jekaterynburgiem ciała 11 osób, spośród których 7 zidentyfikowano jako członków carskiej rodziny, to faktycznie szczątki ostatniego cara Rosji, jego żony i ich dzieci oraz towarzyszącej im w ostatnich miesiącach życia świty.
Choć zamordowany przez bolszewików Mikołaj i członkowie jego rodziny w 2000 r. zostali uznani za świętych męczenników, Kościół prawosławny twierdził, że musi mieć stuprocentową pewność co do autentyczności szczątków. Najlepsi rosyjscy specjaliści z dziedziny genetyki molekularnej przeprowadzą zatem drobiazgowe badania.
– To najlepiej jak dotąd zbadane naukowo szczątki świętych Kościoła prawosławnego, w przypadku innych relikwii nigdy nie było tak żarliwych sporów – uważa znany rosyjski historyk, publicysta i opozycjonista Roj Miedwiediew.
Badania genetyczne mogą potrwać kilka miesięcy – prawdopodobnie do końca lutego 2016 r.
Dom szczególnego przeznaczenia
Po abdykacji w marcu 1917 r. Mikołaj II, caryca Aleksandra Fiodorowna, księżne Olga, Tatiana, Maria, Anastazja oraz carewicz Aleksiej przebywali w areszcie domowym – najpierw w rezydencji w Carskim Siole, później w Tobolsku.
Bolszewicy planowali przeprowadzenie otwartego sądu nad byłym monarchą i jego żoną, chcąc oskarżyć ich m.in. o zdradę stanu. Głównym oskarżycielem miał być Lew Trocki. Pojawiły się jednak pogłoski, że biała gwardia chce porwać cara. W kwietniu 1918 r. car z rodziną i kilkoma osobami ze służby został przeniesiony więc do domu inżyniera Ipatiewa w Jekaterynburgu.
Białogwardziści zbliżali się do miasta.
Historycy spierają się o to, kto podjął decyzję o rozstrzelaniu carskiej rodziny bez wyroku sądu. Nie zachowały się bowiem żadne dokumenty potwierdzające wydanie rozkazu przez "centralę" z Leninem na czele. Według świadectw zachowanych w archiwach 16 lipca 1918 r. w budynku Nadzwyczajnej Komisji ds. Walki z Kontrrewolucją zebrali się lokalni przywódcy bolszewików i "oddolnie" podjęli decyzję o zamordowaniu carskiej rodziny. Fakt, że żaden z lokalnych przywódców nie poniósł później kary za tę "samowolkę", świadczyć może, zdaniem niektórych historyków, o tym, że taka decyzja mogła zostać zaakceptowana przez Włodzimierza Lenina i Jakowa Swierdłowa, jednego z przywódców bolszewików i w latach 1917-1919 formalną głowę państwa, którzy wcześniej chcieli, by car był sądzony w pokazowym procesie w Moskwie i skazany na śmierć.
Wykonaniem rozkazu miał się zająć komendant "Domu Szczególnego Przeznaczenia" – domu Ipatiewa – Jakow Jurowski.
Z zachowanych dokumentów wynika, że rozkaz o likwidacji ostatniego cara Rosji i członków jego rodziny oraz służących dotarł do Jurowskiego w nocy z 16 na 17 lipca 1918 r. około godz. 1.30. Komendant nakazał lekarzowi cara Jewgienijowi Botkinowi obudzić carską rodzinę. Krzątanina i pakowanie trwały ok. 40 minut. Potem Mikołaj II, niosąc na rękach 13-letniego syna Aleksego, który od kilku dni chorował, jego żona, córki oraz służba – kamerdyner, pokojówka i kucharz, a także lekarz – zebrali się w piwnicy. Na prośbę Aleksandry Fiodorowny do pomieszczenia wniesiono dwa krzesła – na jednym usiadła ona sama, na drugim Mikołaj posadził chorego na hemofilię Aleksieja. Pozostali stanęli przy ścianie. Potem do pokoju wszedł Jakow Jurowski, który przeczytał rozkaz o rozstrzelaniu carskiej rodziny.
"Byłem zmuszony rozstrzeliwać"
We wstrząsającej, spisanej przez Jurowskiego chłodnej relacji z egzekucji carskiej rodziny czytamy: "Powiedziałem wszystkim, by wstali. Zrobili to, zajmując całą szerokość ściany i jedną z bocznych ścian. Pokój był bardzo mały. Mikołaj stał odwrócony do mnie plecami. Oświadczyłem im, że Komitet Wykonawczy Uralskiej Rady Deputowanych Robotniczych, Chłopskich i Żołnierskich wydał rozkaz ich rozstrzelania. Mikołaj odwrócił się i zapytał. Powtórzyłem wyrok i wydałem rozkaz: pal!".
Wystrzeliłem pierwszy, Mikołaj zginął na miejscu. Strzelanina trwała bardzo długo i, mimo moich nadziei, że drewniana ściana nie będzie rykoszetować, kule się od niej odbijały. Długo nie udawało mi się zatrzymać tego strzelania, które nabrało bezładnego charakteru. Kiedy w końcu udało mi się je zakończyć, zobaczyłem, że wiele osób jeszcze żyje. Na przykład Botkin leżał, oparłszy się łokciem prawej ręki, jakby w pozycji wypoczywającego, wykończyłem go strzałem z rewolweru. Aleksy, Tatiana, Anastazja i Olga również żyli. Żyła też (Anna) Diemidowa [pokojówka – red.]. Towarzysz Jermakow chciał zakończyć sprawę bagnetem. To się jednak nie udawało. Powód poznaliśmy później (córki miały na sobie brylantowe pancerze przypominające gorsety). Byłem zmuszony po kolei każdego rozstrzeliwać".
Tej nocy zakończyła się trwająca 300 lat dynastia Romanowów. Nie uratowała się ani jedna z osób, które weszły tej nocy do piwnicy domu Ipatiewa.
Zniszczyć ciała
Przywódcy bolszewików nakazali całkowicie zniszczyć ciała i dowody na wymordowanie carskiej rodziny. Ciała załadowano na ciężarówkę, wywieziono poza granice miasta i wrzucono do opuszczonego szybu kopalni. Jurowski zobaczył jednak, że woda ledwo zakrywa ciała, i podjął decyzję o pochowaniu zamordowanych w innym miejscu – w Wąwozie Porosienkowym.
Wykopano dwa doły. W jednym palono szczątki, po czym przenoszono je do drugiego dołu, w którym oblewano je kwasem siarkowym, by uniemożliwić ewentualną identyfikację. Ciała dziewięciorga zamordowanych – cara, jego żony, córek Tatiany, Olgi i Anastazji oraz służby – zakopano w jednym miejscu, ciała Aleksieja i księżnej Marii pozostawiono w oddalonym o 67 m dole "dla niepoznaki", by w przypadku odkrycia ciał nie można było po ich liczbie dokonać identyfikacji.
Zabójcy Romanowów działali tak, by po monarsze i jego rodzinie nie pozostał żaden ślad, by grób ostatniego rosyjskiego cara nie stał się miejscem kultu ani nie budził "tęsknoty za monarchią i starym życiem".
Plotki
Los carskiej rodziny przez wiele lat był nieznany. W "Prawdzie" ukazało się tylko jedno zdanie, które do 1991 r. było obowiązującą wersją wydarzeń: "Mikołaj Romanow został stracony. Jego rodzina została przewieziona w bezpieczne miejsce". Takie informacje zrodziły plotki o tym, że uratowali się następca tronu Aleksy czy księżna Maria. Przez wiele lat do drzwi domu członków rodu Romanowów, którzy zamieszkali w Europie, pukały samozwańcze dzieci Mikołaja II. Najbardziej popularna była wśród ludu wersja o cudownym ocaleniu 17-letniej Anastazji. Motyw ten przewinął się nie tylko przez zagraniczne gazety – powstało kilka filmów fabularnych, sztuk, a nawet animacja. W śmierć Mikołaja II i jego rodziny przez wiele lat nie wierzyły też jego matka i siostry.
Pierwsze śledztwo w sprawie śmierci cara przeprowadził w 1919 r. na polecenie admirała Aleksandra Kołczaka, jednego z przywódców białej gwardii, śledczy Nikołaj Sokołow. Udało mu się znaleźć w domu Ipatiewa fragment kości palca, niewielkie fragmenty szczątków ludzkich, kilka kul i szkatułkę z biżuterią. Dokumenty śledztwa zostały wydane za granicą w 1925 r., jednak po II wojnie światowej wszystkie materiały zebrane i spisane przez Sokołowa przeniesiono do tajnego archiwum w Moskwie. Większa część zniknęła.
Wąwóz
W połowie lat 70. do Swierdłowska (jak w czasach ZSRR nazwano Jekaterynburg) przyjechał Gielij Riabow, znany scenarzysta filmowy i konsultant ministra spraw wewnętrznych ZSRR. Jak wspominał, jeszcze jako student Moskiewskiego Instytutu Prawnego oglądał przyniesione przez koleżankę zdjęcia skopiowane z wydanej na Zachodzie książki Sokołowa "Zabójstwo carskiej rodziny". Zobaczył m.in. dokument nakazujący wydanie pojemników z kwasem solnym i zdjęcie pokoju, w którym dokonano egzekucji carskiej rodziny. "To we mnie zostało, ponieważ to, co zobaczyłem, wstrząsnęło mną do głębi – byłem jednym spośród milionów, które o niczym nie wiedziały. Znany nam był jedynie fakt o rozstrzelaniu cara" – wspominał w jednym z wywiadów Gielij Riabow.
Dzięki przychylności ministra spraw wewnętrznych Nikołaja Szczełkowa miał on dostęp do tajnych archiwów, w których przechowywano dokumenty związane ze "sprawą cara". W 1976 r. poznał geologa Aleksandra Awdonina, który również interesował się sprawą zamordowania carskiej rodziny, ponieważ w dzieciństwie słyszał relację jednego z zabójców Mikołaja II, Piotra Jermakowa.
Przez trzy lata Riabow i Awdonin prowadzili poszukiwania szczątków carskiej rodziny. Na podstawie zeznań Jakowa Jurowskiego z 1934 r., starych map i dokumentów oraz badania kwasowości gleby 1 lipca 1979 r. znaleźli w Wąwozie Porosienkowym miejsce pochówku dziewięciu osób. Awdonin i Riabow wraz z czterema pomocnikami odkopali wspólną mogiłę i wyjęli trzy czaszki oraz kilka kości. Rok później wszystkie szczątki zostały zakopane w pobliżu cmentarzyska w skrzyni po nabojach. Riabow dopiero w 1989 r. opowiedział o swoim odkryciu w wywiadzie dla gazety "Moskowskije Nowosti".
Prace związane z odnalezieniem szczątków carskiej rodziny rozpoczęły się dopiero w 1991 r. Prowadziła je prokuratura obwodu swierdłowskiego.
Setki fragmentów
Ze wskazanego przez Awdonina miejsca wykopano ponad 700 kości i fragmentów kostnych należących do dziewięciu osób – zgodnie z zeznaniami Jurowskiego, który pisał o tym, że księżna Maria i carewicz Aleksiej zostali pochowani w innym miejscu.
Szczątki trafiły do biura medycyny sądowej w Jekaterynburgu.
Przez wiele lat ich badaniem zajmowali się najlepsi światowi eksperci od genetyki. Dokonywali badań DNA oraz mitochondrialnego DNA, badali uzębienie, prowadzili badania antropologiczne i sytuacyjne, analizowali wszystkie ślady i materiały – mówił w jednym z wywiadów dyrektor archiwum państwowego Siergiej Mironienko.
W lipcu 1998 r. znalezione pod Jekaterynburgiem szczątki członków rodziny carskiej zostały uroczyście pochowane w grobowcu cara Aleksandra III w Soborze św. Piotra i Pawła w Petersburgu. W ceremonii nie uczestniczyli jednak najwyżsi hierarchowie Cerkwi prawosławnej, którzy nie uznali za wiarygodne wyników cywilnego śledztwa. Zgodnie ze stanowiskiem Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, która opierała się na wynikach śledztwa z 1919 r., wszystkie szczątki rodziny Romanowów zostały zniszczone przez bolszewików.
Aleksy i Maria
W czerwcu 2007 r. grupa uralskich historyków i archeologów odnalazła w odległości ok. 70 m od miejsca pochówku Romanowów szczątki dwóch osób – kobiety i chłopca. Widniały na nich liczne ślady urazów. Wśród fragmentów kości znaleziono też skorupy po pojemniku na kwas solny, gwoździe oraz kule różnych kalibrów.
Po przeprowadzeniu badań stomatologicznych, antropologicznych i genetycznych eksperci stwierdzili, że szczątki należą do wielkiej księżnej Marii oraz syna Mikołaja II, carewicza Aleksego. Dzięki nowoczesnej technologii udało się też przeprowadzić m.in. ekspertyzę porównawczą, podczas której zbadano krew z koszuli, którą w 1891 r. miał na sobie Mikołaj II w trakcie tzw. incydentu w Otsu – podczas pobytu w Japonii ówczesny carewicz Mikołaj Aleksandrowicz został uderzony szablą przez japońskiego policjanta, przez co doznał dość głębokiego urazu czaszki. Zakrwawione ubranie Mikołaja przechowywano w Ermitażu.
Podobnie jak dekadę wcześniej, również tym razem eksperci byli pewni: szczątki znalezione w 2007 r. to prochy Aleksego i Marii Romanowów, a te wydobyte w 1991 r. należą do Mikołaja II, jego rodziny i czterech osób zamordowanych wraz z nimi.
Pogrzeb, którego nie było
Przez wiele lat szczątki Aleksieja i Marii spoczywały w pudłach w Archiwum Państwowym Federacji Rosyjskiej. We wrześniu 2015 r. powołana kilka miesięcy wcześniej przez premiera Dmitrija Miedwiediewa międzyresortowa grupa ds. zbadania i pochówku szczątków dwójki niepochowanych dzieci Romanowów zadecydowała, że zostaną one złożone w grobowcu Aleksandra III wraz z pozostałymi członkami rodziny ostatniego cara Rosji. Ceremonia miała się odbyć 18 października, 23 września Komitet Śledczy poinformował jednak, że wznawia śledztwo w sprawie śmierci członków rodziny carskiej.
– Na wniosek Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej dokonano ekshumacji cara Mikołaja II i imperatorowej Aleksandry Fiodorowny. Zbadano wcześniej niepoddawane ekspertyzie dowody, m.in. z muzeum Ermitażu sprowadzono koszulę, którą miał na sobie car Aleksander II w chwili śmierci, gdy 13 marca 1881 r. dokonano na niego zamachu bombowego. Krew cara została porównana z materiałem genetycznym pobranym z czaszek znalezionych w miejscu pochówku dziewięciorga osób w Jekaterynburgu – poinformował Siergiej Markin z rosyjskiego Komitetu Śledczego.
Komitet Śledczy bada DNA
"Analiza najbardziej wartościowych pod względem informacji genetycznej fragmentów mitochondrialnego DNA, pobranych ze szczęki i kręgów cara, wykazała, że pokrywają się one z danymi otrzymanymi wcześniej podczas badania koszuli Mikołaja II ze śladami jego krwi oraz wcześniej ustalonej mitochondrialnej kolejności z innych próbek szkieletu. W pobranych próbkach znaleziono heteroplazmię – rzadką mutację genów [obecność więcej niż jednego rodzaju mitochondrialnego DNA pozajądrowego – red.] typową dla wcześniejszych próbek pobranych ze szczątków Mikołaja II.
W przypadku analizy DNA pobranego z fragmentów szczęki imperatorowej Aleksandry Fiodorowny znaleziono obfitujące w informację genetyczną części DNA rzadkie w populacji ludzkiej, typowe jednak dla potomków angielskiej królowej Wiktorii ze strony matki [Aleksandra Fiodorowna była wnuczką królowej Wiktorii – red.]. Badania będą kontynuowane. W celu otrzymania ostatecznego dowodu na identyfikację czaszek eksperci przeprowadzą dodatkowe badania genetyczne, porównają m.in. próbki pobrane od najbliższych krewnych Romanowów i ślady krwi z ubrań imperatora Aleksandra II" – czytamy w oświadczeniu Komitetu Śledczego.
W połowie listopada rozpoczęła się kolejna część badań, w ramach której otwarto grobowiec Aleksandra III, by porównać szczątki cara z DNA jego wnuka, carewicza Aleksego. Samo zbadanie szczątków Aleksandra III pochłonie ponad 300 tys. dolarów – podaje "Moskowskij Komsomolec".
Naukowe dowody na świętość
Na pytania, dlaczego Cerkiew prawosławna tak długo nie uznawała za wiarygodne wyników wcześniejszych badań DNA, protojerej Wsiewołod Czaplin, przewodniczący Synodalnego Wydziału ds. Stosunków Kościoła ze Społeczeństwem Patriarchatu Moskiewskiego, odpowiedział: - Car Mikołaj II i jego rodzina zostali uznani za świętych, dlatego ich szczątki powinny być traktowane jak relikwie. Patriarcha Aleksiej II mawiał, że w tym przypadku Cerkiew nie ma prawa do błędu. Dodał, że "znaczna liczba wiernych nie ufała żadnym ustaleniom radzieckiej i poradzieckiej władzy', wzywając Cerkiew, by nie uznawała "nieprawdziwych relikwii".
Eksperci spierają się, dlaczego właśnie teraz Cerkiew postanowiła zająć się sprawą stwierdzenia tożsamości szczątków carskiej rodziny, zwłaszcza że wcześniej nie zdarzały się przypadki badań DNA osób uznanych za święte. Wiadomo jednak, że dokonanie uroczystego pochówku ostatnich członków carskiej rodziny oraz uznanie ich szczątków za relikwie przez Cerkiew i żyjących potomków Domu Romanowów (którzy dotąd trzymają stronę Kościoła prawosławnego) może stać się kolejnym wizerunkowym sukcesem Władimira Putina. Wystarczy dodać, że w 1998 r. organizatorem złożenia carskich szczątków w Soborze św. Piotra i Pawła był zastrzelony w lutym były wicepremier Borys Niemcow, a działo się to "w strasznych latach 90.", za prezydenta Borysa Jelcyna, którego chłodne stosunki z hierarchami kościelnymi stały się legendą.
– W latach 90. badania genetyczne nad szczątkami carskiej rodziny prowadzili też zagraniczni eksperci – mówi w jednym z wywiadów historyk Roj Miedwiediew. – Nie wiadomo zatem dokładnie, co Kościół prawosławny chce osiągnąć teraz. Więcej dowodów naukowych? O ile mi wiadomo, Kościół nie słynie z opierania się przede wszystkim na nauce – żartuje publicysta. – Oczekują cudu? Po prostu pochowajmy ich i skończmy z tym! – dodaje.
Korzystny obrót sprawy
– Putin naprawdę powinien zakończyć tę sprawę – wtóruje mu Aleksiej Makarkin, wiceprezes think tanku Centrum Politycznych Technologii. – To dziwna sytuacja, gdy państwo uznaje za odnalezioną i zidentyfikowaną całą rodzinę Romanowów, oddaje hołd zmarłemu monarsze, a Kościół mu tego odmawia. Dziś Cerkiew stara się być bliżej Władimira Putina i państwa jako takiego, uznaje prezydenta za obrońcę Kościoła, popiera rosyjską operację w Syrii i na Krymie, jednak wycofuje się wobec uznania za prawdziwe szczątków carskiej rodziny.
Pomysł z zainicjowaniem przez Cerkiew kolejnych badań DNA i potencjalnym uznaniem ich przez Cerkiew za autentyczne wydaje się korzystnym wybrnięciem z sytuacji, w której to państwo dążyło do wyjaśnienia sprawy zamordowania rodziny Romanowów.
– Wobec tego Cerkiew nie musiałaby uznawać, że to "niemoralni demokraci" mieli rację. Miałaby argument dla wiernych: otworzyliśmy nawet grobowiec cara Aleksandra III, by mieć stuprocentową pewność co do tożsamości naszych świętych – mówi Makarkin.
Gielij Riabow, scenarzysta, który poświęcił wiele lat na poszukiwania i odnalazł szczątki carskiej rodziny, zmarł 16 października, nie doczekawszy pochówku ostatnich Romanowów.
Pod koniec listopada media rosyjskie podały, że śledztwo w sprawie zamordowania carskiej rodziny prowadzi gen. Igor Krasnow z Komitetu Śledczego FR. Wcześniej prowadził sprawę zabójstwa byłego wicepremiera Borysa Niemcowa, zastrzelonego 28 lutego br. w Moskwie. Został jednak nieoczekiwanie odsunięty od śledztwa.