Władimir Putin jeszcze nie ogłosił, czy wystartuje w wyborach prezydenckich w przyszłym roku, a prasa w Moskwie już spekuluje, że kolejna kadencja będzie jego ostatnią. Zwycięstwo w ostatnich wyborach ma przejść do historii. Putin ma wygrać z miażdżącą przewagą i przy wyższej niż dotąd frekwencji. Głosowanie ma potwierdzić, że przywódca ma pełną legitymację do rządzenia i cieszy się powszechnym zaufaniem rodaków.
Wybory prezydenckie w Rosji odbędą się za rok - w marcu 2018 roku. Start w wyścigu o najwyższy urząd w państwie zapowiedzieli już Władimir Żyrinowski, szef populistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji i Grigorij Jawliński, jeden z założycieli opozycyjnej partii Jabłoko. Walczyć o urząd prezydencki chce także znany opozycjonista, bloger i szef Fundacji Walki z Korupcją (FBK) Aleksiej Nawalny. Ma zamiar wystartować w wyborach, mimo że ciąży na nim wyrok. W lutym sąd w Kirowie skazał go na pięć lat pozbawienia wolności w zawieszeniu. Nawalny został uznany za winnego defraudacji na szkodę państwowej spółki Kirowles.
Deklaracje Żyrinowskiego, Jawlińskiego, Nawalnego czy innych kandydatów, którzy pojawią się później, nie mają jednak większego znaczenia. W Rosji raczej nikt nie wątpi w to, że wybory ponownie wygra Władimir Putin. Pytanie jedynie, kiedy Kreml ogłosi jego start w wyścigu o najwyższy urząd w państwie. Otoczenie Putina z tym się nie spieszy. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow ocenia, że "czasu do kampanii prezydenckiej jest wystarczająco dużo, a mówienie o możliwym udziale Putina w wyborach jest przedwczesne".
"Scenariusz" na Kremlu
"Milczenie" w sprawie startu Putina w przyszłorocznych wyborach nie powinno nikogo zmylić. Na Kremlu już się do nich przygotowują. 21 lutego poinformowało o tym jednocześnie kilka rosyjskich gazet. Dzienniki powoływały się na kremlowskie źródła. Jak ujawniła rozgłośnia Radio Swoboda, grupa dziennikarzy została zaproszona na nieformalne spotkanie z wiceszefem prezydenckiej administracji Siergiejem Kirijenką.
- Logika jest taka. Do wyborów pozostał ponad rok. Najwyższy czas, by rozpocząć kampanię i wytyczać zadania – wyjaśnił rosyjski politolog Dmitrij Orieszkin.
Rosyjska prasa twierdzi, że powstający na Kremlu "scenariusz" zakłada, iż celem ma być nie tylko start Putina i wygrana. Przywódca ma zwyciężyć z miażdżącą przewagą. Liczba głosów oddanych na niego ma być wyższa niż podczas wszystkich poprzednich wyborów, w których Putin startował. Znacznie wyższa ma być także frekwencja. Po co politykowi, który cieszy się w sondażach 80-procentowym poparciem, jest to potrzebne? Ano po to, by mieć pełną legitymację do rządzenia.
- Wysoki wynik jest ważny dla Putina nie tylko z punktu widzenia wyborów, ale także zadań, które mają być realizowane po wyborach. Takich jak przekazanie władzy i zmiana struktur gospodarczych – tłumaczy gazecie "RBK" Konstantin Kostin z Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego.
– W tym kontekście Putin potrzebuje nie zwykłej legitymacji politycznego czy wojskowego lidera, a legitymacji działacza państwowego, wszechstronnego pełnomocnictwa od obywateli – dodaje Kostin.
Zdaniem politologa Dmitrija Orieszkina chodzi o czytelny sygnał. - Wszyscy mają zrozumieć, że poparcie dla Putina jest bardziej niż kiedykolwiek skonsolidowane, a wszystkie próby podważenia jego statusu politycznego są skazane na niepowodzenie. To bardzo ważna demonstracja w tym systemie wartości, w którym znajduje się Putin – podkreślił Orieszkin.
Referendum "zaufania"
Najlepszy wynik w wyborach Putin osiągnął w 2004 roku, kiedy poparło go 71,3 procent głosujących Rosjan. W 2012 roku zagłosowało na niego 63,6 proc. rodaków. Liczą się jednak nie tylko procenty, ale także liczby. W tej kwestii rekordzistą wciąż pozostaje premier Dmitrij Miedwiediew, z którym Putin na pewien czas zamienił się miejscami. Konstytucja Federacji Rosyjskiej zabrania sprawowania urzędu prezydenta więcej niż dwie kadencje z rzędu, dlatego w latach 2008-2012 głową państwa był Miedwiediew. Na czas jednej kadencji (wówczas czteroletniej) Dmitrij Miedwiediew był prezydentem, a Władimir Putin premierem. Po tym wybiegu formalnym, od 2012 roku Putin znowu jest prezydentem i może nim być przez dwie kadencje, obecnie sześcioletnie.
Miedwiediewa w wyborach prezydenckich w 2008 roku poparła rekordowa liczba Rosjan – 52,5 mln (70 proc.). Wysoka była także frekwencja – do urn poszło 70 proc. uprawnionych do głosowania. Rosyjskie dzienniki twierdzą, że zadaniem Kremla jest uzyskanie lepszego, a jeśli nie, to przynajmniej zbliżonego wyniku dla Putina w przyszłorocznych wyborach.
Ale jak to osiągnąć? "Pod koniec grudnia zeszłego roku na spotkaniu z wicegubernatorami wiceszef administracji prezydenckiej Siergiej Kirijenko omawiał kwestie zagwarantowania w wyborach frekwencji sięgającej 70 proc. Wynik głównego kandydata ma być taki sam" – napisała gazeta "RBK", powołując się na rozmówcę z otoczenia Putina.
Zadanie dotyczące podwyższenia frekwencji może być trudne, bo Rosjanie mogą nie pójść do urn.
– Nie ma wątpliwości, że Putin wygra. Z jednej strony to dobra wiadomość, ale z drugiej – po co człowiekowi wstawać z krzesła, jeśli wynik i tak jest już znany? – ocenił rozmówca "RBK".
Jednym z instrumentów zmotywowania Rosjan do udziału w wyborach ma być zorganizowanie w tym dniu referendum, które ma być "wyrazem zaufania dla przywódcy". W różnych regionach kraju rodacy Putina byliby pytani o kwestie, które ich nurtują najbardziej. Pod uwagę są brane także inne rozwiązania. Na przykład uproszczenie procedury głosowania poza miejscem stałego zamieszkania lub dwukrotne zwiększenie liczby komisji wyborczych.
Wyścig bez Nawalnego
"W wyborach w 2018 roku władze nie zamierzają wysuwać kandydatów ‘sztucznych’, czyli takich, których zadaniem nie jest wygrana, a zwiększenie zainteresowania wyborami w społeczeństwie" – twierdzi dziennik "Moskowskij Komsomolec". W wyścigu nie jest przewidziany także udział opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.
- Nawalny nie zostanie dopuszczony do udziału w wyborach, ponieważ narusza ich tradycyjny schemat. Zazwyczaj nikt nikogo nie obraża, nie mówi, że jest źle, kandydaci dyskutują głównie o problemach technicznych. Z punktu widzenia władz Nawalny byłby w tym przypadku "elementem destrukcyjnym" – wyjaśnia politolog Igor Bunin.
Władze na Kremlu chcą dotrzeć do wyborców o poglądach liberalnych. Dlatego Putin powinien wystąpić z nowymi pomysłami. "Chodzi o konkretny plan reform, który Putin ma zamiar zrealizować podczas swojej finałowej kadencji prezydenckiej" – napisał "Moskowskij Komsomolec".
Jednym z głównych promotorów przełomowych reform w otoczeniu Putina jest były minister finansów Aleksiej Kudrin, niegdyś krytyk Kremla. Kudrin pracuje w Centrum Badań Strategicznych nad programem strategicznego rozwoju Rosji w latach 2018-2024. Czyli w czasie sześcioletniej kadencji Putina.
Rezygnacja w 2024 roku?
Kadencji, która – jak stwierdził rozmówca "RBK" - będzie jego ostatnią. Jak wybija prasa, powstający na Kremlu scenariusz zakłada, że po kolejnej kadencji Putin nie będzie podejmował działań, by stawać w szranki w następnym wyścigu. W 2024 roku nie wystartuje, gdyż konstytucja nie pozwala mu na ubieganie się o trzecią kadencję z rzędu. Po raz kolejny Putin będzie mógł kandydować dopiero w 2030 roku. Wtedy skończy 77 lat.
Czy możliwe jest, że Putin zrezygnuje z ubiegania się o najwyższy urząd w państwie i przekaże ster następcy? Moskiewscy eksperci twierdzą, że w ciągu siedmiu lat sytuacja może się zmienić. - Prezydent może zmienić konstytucję i znaleźć sposób, by utrzymać się przy władzy – wskazuje Dmitrij Trawin, politolog i ekonomista z Sankt Petersburga.
- Jeśli Putin w 2018 roku faktycznie wystartuje po raz ostatni, głosowanie Rosjan stanie się aktem wdzięczności za jego pracę. Jeśli tak będzie, liczba wyborców rzeczywiście będzie ważna – twierdzi analityk Konstantin Kałacziow. – Rosjanie potrzebują prezydenta, który uosabia siłę, pewność, stabilność i doświadczenie. Putin w pełni odpowiada zapotrzebowaniu społeczeństwa. Poparcie dla niego jest wysokie nie tylko z powodu Krymu (zaanektowanego w 2014 roku przez Rosję ukraińskiego półwyspu – red.). Rosjanie popierają tego polityka, bo wykonuje swoja pracę i nie daje powodów, żeby się za niego wstydzić - podkreśla.
Gdyby Władimir Putin faktycznie chciał przekazać miejsce na Kremlu następcy, kto mógłby nim zostać? W tym przypadku często jest wymieniane nazwisko obecnego premiera Dmitrija Miedwiediewa, który jest o 13 lat młodszy. Moskiewscy eksperci dowodzą, że Putin ufa mu najbardziej i przypominają, że już raz powierzył mu ster władzy. Kandydatura Miedwiediewa ma także znaczenie z uwagi na stosunki z Zachodem, który wprowadził sankcje wobec Rosji po aneksji Krymu i rosyjskiej agresji na wschodzie Ukrainy. Gdyby władze na Kremlu doszły do wniosku, że relacje należy poprawić, Miedwiediew byłby odpowiednim politykiem, by sprostać temu zadaniu.
Zaufanie jednak nie wystarczy. – Przyjdzie czas, kiedy Putin zostanie zmuszony do wskazania swojego następcy. To może być Miedwiediew lub inny, mniej sprawdzony polityk. Decydującą jednak będzie pełna lojalność kandydata. Wtedy Putin będzie mógł zrobić krok w tył, dbając przy tym o zmianę konstytucji w taki sposób, by mógł zostać przywódcą ideologicznym. Jak Ruhollah Chomeini w Iranie (szyicki przywódca duchowny i polityczny) czy Deng Xiaoping w Chinach (w latach 1978-1989 faktyczny przywódca Chińskiej Republiki Ludowej oraz inicjator reform społeczno-gospodarczych) – skomentował Lew Lurie, dziennikarz i historyk z Sankt Petersburga.
Przekazanie urzędu Miedwiediewowi (czy innemu następcy) tak czy inaczej będzie oznaczać, że realną władzę zachowa Putin. Rosjanie już się o tym przekonali w latach 2008-2012, kiedy gospodarz Kremla był formalnie "tylko" szefem rządu, ale powszechnie był uważany za najważniejszą osobę w państwie.