Ważną cechą, która ma wpływ na naszą atrakcyjność, jest symetria. Im twarz bardziej symetryczna, tym atrakcyjniejsza, choć taka idealnie równa wygląda już dziwnie. Sprawdziliśmy, jak wyglądaliby nasi politycy i celebryci.
O tym, co można wyczytać z ludzkiej twarzy, głosu i zapachu rozmawiamy z profesorem nauk biologicznych Bogusławem Pawłowskim, kierownikiem Katedry Biologii Człowieka Uniwersytetu Wrocławskiego. To drugi z cyklu wywiadów, dotyczących wpływu biologii na atrakcyjność ludzi. W pierwszym pytaliśmy profesora Pawłowskiego między innymi o to, dlaczego wysocy mężczyźni mają większe powodzenie wśród kobiet, czy urodę da się obliczyć matematycznie i jak ma się długość stopy lub nosa do innych wymiarów mężczyzny. Cała rozmowę można przeczytać TUTAJ.
Podobno kobiety bardziej podobają się mężczyznom, kiedy mają dni płodne. Czy to prawda?
Jeśli w ogóle coś w wyglądzie niektórych kobiet się zmienia, to są to bardzo subtelne zmiany. Są badania, w których pokazywano mężczyznom dwa zdjęcia kobiety – jedno zrobione w momencie, kiedy była ona płodna (była w środkowej fazie cyklu) i jedno, kiedy jej płodność była niższa. Okazało się, że statystycznie więcej osób wskazywało jako bardziej atrakcyjny ten pierwszy wizerunek. Rysy twarzy w zasadzie nie różniły się, więc zagadką jest, jakie cechy twarzy miały wpływ na taki wynik. Może minimalne zmiany koloru skóry czy warg, a może "rozpromienione" oczy?
Wiadomo, że w stałych związkach częstość współżycia z reguły zwiększa się w fazie płodnej. Może właśnie dlatego, że wtedy kobieta wydaje się bardziej atrakcyjna swojemu stałemu partnerowi - może to być jednak efekt związany z zapachem kobiety, albo z jej większą zalotnością w tej fazie cyklu. Niewątpliwie różnice te są bardzo subtelne i mogą być dla wielu niezauważalne.
Czyli patrząc na twarz partnera, możemy się całkiem dużo na jego temat dowiedzieć, przynajmniej z punktu widzenia biologii, prawda?
Tak, w większości przypadków z cech twarzy możemy na przykład "wyczytać" płeć. Twarze męskie i kobiece to swoista płciowa ornamentyka, która wynika m.in. z proporcji hormonów płciowych.
Uważa się, że twarze bardziej zmaskulinizowane sygnalizują wyższy poziom męskich hormonów płciowych, a twarze sfeminizowane wskazują na odpowiednio wysoki poziom estrogenów w stosunku do testosteronu w okresie rozwoju. Pośrednio więc cechy twarzy mogą informować o hormonach, a niektóre badania pokazują, że w obrębie płci też są różnice. Gdy porówna się uśrednioną twarz kobiet mających względnie wysoki poziomem estrogenów z uśrednioną twarzą kobiet z niskim poziomem tych hormonów, to ta pierwsza postrzegana jest jako bardziej atrakcyjna. Nie znaczy to jednak, że silnie zmaskulinizowane męskie twarze będą postrzegane przez kobiety jako te najbardziej atrakcyjne.
Od czego to zależy?
Jeśli twarz jest zbyt mocno zmaskulinizowana, to wygląda groźnie. Może to być związane z wyższym poziomem agresji u takiego mężczyzny, wywołanym przez wysoki poziom androgenów.
Okazuje się, że w wielu społeczeństwach kobiety chętniej wchodzą w długotrwale związki partnerskie z mężczyznami, którzy mają twarze mniej zmaskulinizowane. Natomiast jeśli chodzi o relacje krótkotrwałe, to kobiety wydają się częściej preferować mężczyzn o silniej zmaskulinizowanych rysach twarzach.
Inną ważną cechą, która może mieć wpływ na naszą atrakcyjność, jest symetria. Im twarz bardziej symetryczna, tym postrzegana jest jako bardziej atrakcyjna. I ta zasada działa zarówno w przypadku mężczyzn, jak i kobiet.
Wiadomo jednak, że praktycznie żadna twarz nie jest idealnie symetryczna. Co więcej, jeśli weźmiemy zdjęcie i obrobimy je tak, żeby mieć obraz idealnie symetryczny, to ta nowa twarz może wyglądać dla nas dziwnie. To jest jakaś sprzeczność?
Zgadza się. Ta asymetria twarzy bierze się między innymi stąd, że różna jest wielkość lewej i prawej półkuli mózgowej. Fakt, ma pani rację, że jeżeli byłaby zachowana idealna symetria, to twarz mogłaby wyglądać nienaturalnie.
Trzeba jednak rozróżnić asymetrię wynikającą z jakiegoś zaburzenia genetycznego (chociażby rozszczep podniebienia czy wargi) od tych subtelnych, zwyczajnych, tak zwanych fluktuujących asymetrii.
Percepcja nam podpowiada, że to, co jest bardzo zdeformowane, nie jest atrakcyjne, świadczy o obniżonej kondycji biologicznej, która zależy na przykład od poziomu hormonów warunkujących wysoką płodność czy od efektywności działania układu immunologicznego.
Czy to znaczy, że może chodzić o geny, które zostaną przekazane potomstwu, a od których może zależeć też kondycja biologiczna dziecka?
Mamy podejrzenie, że tak właśnie jest. Oczywiście, nikt o tym świadomie nie myśli, bo my o genach i o tym, jak wygląda proces dziedziczenia, wiemy od bardzo niedawna. Ale ewolucja tak mogła kształtować naszą percepcję, że ci, którzy poprawnie interpretowali mankamenty kondycji biologicznej potencjalnego partnera seksualnego, mieli większą szansę przekazać swoje geny. A to dlatego, że ich potomstwo mogło być zdrowsze i mieć większe powodzenie u płci przeciwnej.
Dam prosty przykład: wiemy dzisiaj, że mężczyźni preferują kobiety, które są młode. Czy raczej: które wyglądają młodo. Kobiety świetnie o tym wiedzą i dlatego robią sobie o wiele częściej operacje chirurgiczne korygujące urodę niż mężczyźni. Bardzo istotna jest na przykład prawidłowa struktura skóry. Im mniej poważnych uszkodzeń skóry, zmarszczek czy przebarwień, tym lepiej.
O atrakcyjności kobiety decydują głównie te cechy, które wskazują na jej młody wiek i wysoką płodność. Nie znaczy to jednak, że nie ma mężczyzn, którym podobają się kobiety wcale nie najmłodsze i że takich nie było w przeszłości. Jak najbardziej, byli i bywają. Ale mężczyźni, którzy mieli tego typu preferencje, mieli też mniejsze szanse na przekazanie wielu kopii swoich genów.
W przypadku mężczyzn sam wiek, a zatem też cechy, które wskazują na wiek mężczyzny są mniej istotne.
Dlaczego?
Kobieta ma niejako "zamknięty" okres możliwości reprodukcyjnych, a jego kresem jest menopauza. Mężczyzna natomiast może pozostać płodny bardzo długo. Dlatego morfologiczne wskaźniki wieku mężczyzny nie są tak ważne dla kobiet, jak to ma miejsce w odwrotnym przypadku.
Czy podobamy się sami sobie i czy podobają nam się ludzie do nas podobni?
Większości ludzi chyba podoba się ich własna twarz i większości podobają się też ci, którzy są do nich podobni.
Poza tym ludzie żyjący w związkach mogą upodabniać się do siebie z wiekiem. Jeśli mają wspólne troski, wspólne radości, razem często się śmieją albo razem często się smucą, to układ czy ilość zmarszczek może być u nich podobna. Badania wskazują, że pod względem atrakcyjności ludzie dobierają się na zasadzie podobieństw, to tak zwany dobór wybiórczy dodatni.
To jedyne kryterium?
Absolutnie nie! Badania prowadzone zarówno przez badaczy węgierskich, jak przez nas wykazały na przykład, że kobiety mogą preferować pewne cech twarzy u mężczyzn, które przypominają cechy twarzy u ich ojca. Jednak tylko wtedy, kiedy miały w dzieciństwie z ojcem dobre relacje. Postuluje się, że w dzieciństwie dochodzi do pewnego "wdrukowania" informacji na temat tego, które twarze wydawać się nam będą bardziej atrakcyjne. Przy czym niekoniecznie musi chodzić o całą twarz, ale na przykład o jej środkową część.
A czy taka zależność występuje też miedzy mężczyznami i ich matkami? Wybierają kobietę do niej podobną?
Są prace, które pokazują, że też tak może być, chociaż w mniejszym stopniu. Jeśli te pozytywne relacje między matką a synem były, to później pewne subtelne elementy budowy twarzy potencjalnej partnerki mogą być bardziej atrakcyjne dla mężczyzny. Ciekawe jest jednak to, że o ile w przypadku pań chodzi w tym względzie o środkową część twarzy mężczyzny, o tyle u panów liczy się dolna część twarzy kobiety.
Kiedy rozmawialiśmy o tym, jakie sylwetki są atrakcyjne, mówił Pan, że zazwyczaj "wygrywają" kobiety o figurze klepsydry i wysocy mężczyźni. Czy w przypadku twarzy ten kanon piękna też jest taki jednoznaczny?
W zasadzie nie. Problem z ludzkimi twarzami jest taki, że ich różnorodność jest bardzo duża. Kiedy bada się inne ssaki lub ptaki w kontekście ich pyska lub dzioba i oczu, to zmienność jest stosunkowo mała. U człowieka ta zmienność jest nie tylko duża, ale nie ma też dużych korelacji między różnymi cechami twarzy. Inaczej niż z ciałem: jeśli ktoś ma dłuższe ramiona, to ma też dłuższe nogi; jeśli ktoś jest wyższy, to ma też dłuższe nogi czy większe inne części ciała i tak dalej. W przypadku twarzy mamy bardzo dużo różnych wariacji. Jednym z powodów może być to, że dla nas twarz jest bardzo ważna w kontekście rozpoznawania osobników. Chodzi nie tylko o krewnych o różnym stopniu pokrewieństwa, ale też znajomych czy członków własnej społeczności.
Na wygląd naszej twarzy możemy mieć pewien wpływ, jednak zdecydowanie większy mamy na długość i wygląd naszych włosów. Co komunikuje nam kobieta mająca długie włosy, a co długowłosy mężczyzna?
Owłosienie jest cechą dymorficzną płciowo, ponieważ kobietom z reguły włosy potrafią rosnąć dłużej niż mężczyznom. W większości kultur młode kobiety mają długie włosy do momentu, kiedy wchodzą w stałe związki partnerskie. Wtedy albo je ukrywają, albo obcinają – jako zamężne nie powinny już być tak powabne dla innych mężczyzn.
Jeśli włosy mogą coś sygnalizować, to to, że jeśli są połyskliwe, nie rozdwajają się i są gęste, to mogą wskazywać, że kondycja biologiczna kobiety jest lepsza. Włosy przerzedzone i rozdwajające się mogą sugerować jakiś problem zdrowotny, na przykład że mamy do czynienia z jakimiś pasożytami znajdującymi się we włosach lub na skórze głowy.
Czyli te osoby, które celowo golą głowy "na zero" mogą nieświadomie ukrywać jakieś swoje wady?
Teoretycznie można taką hipotezę postawić. Ale skądinąd wiemy, że to zależy od kontekstu społecznego. Na przykład wszyscy mnisi buddyjscy nie mają włosów. Albo w wojsku – tam też golono głowy. W tym wypadku brak włosów nie musi niczego sygnalizować, a może być po prostu praktyczny w sytuacji ograniczonych możliwości higieny czy zmniejszenia ryzyka pasożytów.
Natomiast w sytuacji, kiedy mamy kanon kulturowy i nagle widzimy jakąś odmianę od niego, możemy zastanawiać się, jaki jest tego powód: czy ktoś chce się wyróżnić na tle innych, czy może chce zamaskować jakiś mankament lub odwrotnie - wyeksponować jakiś atut.
Kiepską cerę możemy przypudrować, słabe włosy możemy obciąć – ale często trudniej jest zamaskować swój zapach. Czy na tę cechę też zwracamy uwagę, tak jak na wygląd?
Zapach niewątpliwie jest ważny dla człowieka. Gdyby nie był, to firmy produkujące dezodoranty, perfumy, odświeżacze powietrza do samochodów nie zarabiałyby kroci. To jest ogromny biznes. Człowiek posługuje się węchem i to w bardzo różnych kontekstach, nie tylko w relacji partnerskiej. Matka i dziecko rozpoznają się po zapachu, zapach jest też ważny w kontekście pokarmowym, bo bardzo ubogaca nam wrażania organoleptyczne, a to dlatego, że sam smak to dość ubogi zmysł. Bogactwo wrażeń organoleptycznych przy konsumpcji wynika z kombinacji smaku i węchu.
W jaki sposób zapach drugiego człowieka na nas wpływa?
Cały czas bardzo kontrowersyjna jest sprawa tak zwanych feromonów produkowanych przez człowieka. Wydaje się, że to są pewne metabolity hormonów płciowych, które pojawiają się na przykład w wydzielinie gruczołów łojowych czy tak zwanych gruczołów apokrynowych, które wpływają na zapach człowieka. Trudno jednak powiedzieć, w jaki sposób. To są substancje, które nie pachną, formalnie rzecz biorąc, nie musimy ich odbierać przez opuszkę węchową i świadomie przetwarzać tych informacji. Informacja ta powinna teoretycznie docierać do podwzgórza i wywoływać odpowiednie reakcje, na przykład wzrost poziomu pobudzenia seksualnego w stosunku do osoby wydzielającej takie feromony.
A czy oprócz utrzymywania higieny i używania pachnących kosmetyków możemy jakoś "uatrakcyjniać" nasz zapach?
Z pewnością, ważna jest na przykład dieta. Badania profesora Jana Havliczka i jego zespołu z Uniwersytetu Karola w Pradze pokazują na przykład, że bardziej atrakcyjne są zapachy ludzi, które nie mają w diecie mięsa, czyli którzy są wegetarianami lub weganami.
W przypadku zapachu mamy jednak też inny problem. Polega na tym, że o ile postrzeganie określonego kształtu ciała jako atrakcyjnego ma charakter uniwersalny i łatwo to badać, o tyle w przypadku zapachów ludzie mają bardzo zróżnicowane upodobania.
Zapach może bowiem informować o profilu genetycznym drugiej osoby. W związku z tym może podobać nam się zapach osoby, która nie jest z nami spokrewniona, czyli ma odmienny zespół zgodności tkankowej. Podobnie jest zresztą u gryzoni.
A osoba, która jest z nami blisko spokrewniona? Jej zapach może się na przykład podobać kobietom, kiedy są w ciąży, albo kiedy karmią. Bo wtedy nie mogą zajść w ciążę, a bycie z osobami, które są z nimi blisko spokrewnione zapewnia większe bezpieczeństwo i pomoc w opiece nad potomstwem.
Czy poza budową ciała, wyglądem twarzy lub zapachem są inne biologiczne cechy, które związane są z atrakcyjnością fizyczną?
Jak najbardziej, na przykład głos, śmiech czy sposób poruszania się. Ale nawet jeśli do pewnego stopnia rozumiemy, jakie cechy bardziej, a jakie mniej podobają się większości, to jednak zmienność preferencji pod względem tych cech – podobnie jak pod względem zapachu – może być dość duża. Musimy przyznać, że pomimo zgromadzonej już naukowej wiedzy na temat atrakcyjności fizycznej i jej uwarunkowań to, czy ktoś dla kogoś będzie bardziej czy mniej atrakcyjny, pozostaje ciągle w pewnym stopniu tajemnicą. I bardzo dobrze, bo tajemnice i chęć ich rozwikłania to źródło naukowej motywacji!