Chciał pół miliona euro za wywiad, w końcu zgodził się rozmawiać na moich warunkach. Mehmet Ali Agca powiedział o jedno słowo za dużo.
Mija 36 lat od zamachu na polskiego papieża. Jacek Tacik, reporter "Czarno na Białym", przez lata starał się o wywiad z Agcą, który po długim więzieniu jest teraz na wolności. Zamachowiec chciał początkowo gigantycznych pieniędzy, w końcu jednak zgodził się na rozmowę.
Stał po prawej stronie placu Świętego Piotra. Kilka metrów od drewnianych barierek, które oddzielały wiernych od papieża. Jan Paweł II wziął na ręce półtoraroczną dziewczynkę, zdążył jeszcze pobłogosławić grupę pielgrzymów. Była 17.19 13 maja 1981 roku. Mehmet Ali Agca sięgnął do marynarki po broń. Pociągnął za spust. Raz, drugi. Trzecia kula zagubiła się w skomplikowanym mechanizmie Browninga HP. Pistolet się zaciął.
Turek spanikował. Rzucił się do ucieczki. Próbował wymijać przerażonych ludzi. Poślizgnął się i upadł na plecy. Zanim zorientował się w sytuacji, leżała już na nim zakonnica - siostra Letizia Giudici. Złapała go za kołnierz koszuli i - potrząsając nerwowo - krzyczała: "Co ty zrobiłeś?! Dlaczego strzelałeś?!".
Ali Agca powtarzał: "No io, no io" ("Nie ja, nie ja"). Zatrzymany w końcu przez policję, zapewniał: "I am only" ("Jestem sam").
Śledztwo
Śledztwo ruszy po kilku dniach od zamachu. I zakończy się już po dwóch miesiącach. Proces - zaledwie po trzech dniach. Wyrok zapadnie 23 lipca 1981 roku. Agca zostanie skazany na karę dożywocia. Nie będzie apelować. Przyzna się do winy. Do końca będzie utrzymywać, że był samotnym wilkiem, który bez niczyjej pomocy przygotował i sfinansował zamach na Jana Pawła II.
Żeby zrozumieć zachowanie dwudziestotrzyletniego zamachowca, który z taką łatwością poddaje się karze, trzeba cofnąć się do 1 lutego 1979 roku. Niedaleko swojego domu w Stambule ginie Abdi Ipekci, redaktor naczelny lewicowej gazety "Milliyet". Strzela do niego dwóch mężczyzn. Z rysopisu wynika, że jednym z nich może być Ali Agca. Mężczyzna przyznaje się do winy, rezygnuje z obrony, chociaż grozi mu kara śmierci. Kryje swojego wspólnika, twierdzi, że był sam i trafia do wojskowego zakładu karnego Kartal Maltepe. Jakby liczył, że ktoś go z niego wyciągnie. Mijają jednak miesiące. Agca traci cierpliwość. Daje do zrozumienia śledczym, że ujawni nazwiska tych, którym zależało na śmierci Ipekciego. Zanim zdąży cokolwiek powiedzieć, odzyskuje wolność. Wychodzi w przebraniu strażnika przez główną bramę więzienia.
Bułgarzy
Zanim Agca dostanie się na plac Świętego Piotra, będzie podróżować po Europie: odwiedzi Bułgarię, Szwajcarię i Austrię. Zapisze się na uniwersytet dla obcokrajowców w Perugii, dzięki czemu dostanie zgodę na pobyt czasowy we Włoszech. Pistolet odbierze kilka tygodni później w Mediolanie. Skąd będzie miał na to pieniądze? I kto mu dostarczy paszport na fałszywe nazwisko Faruk Ozgun?
Media i włoski wymiar sprawiedliwości mają coraz więcej wątpliwości, czy Agca mógł być samotnym wilkiem? Ilario Martella rozpoczyna drugie dochodzenie, które doprowadzi do "procesu stulecia".
Agca od ponad roku siedzi w więzieniu. Ma 24 lata. Nie zamierza spędzić reszty życia za kratami. Zaczyna się gra: daje do zrozumienia, że za chwilę ujawni nazwiska zleceniodawców zamachu. I czeka, aż jego wspólnicy pomogą mu uciec z więzienia. Jednak scenariusz turecki jest nie do powtórzenia we Włoszech. Nie da się tak po prostu skorumpować strażników i wyjść przez główną bramę zakładu karnego.
Turek decyduje się na współpracę. Podaje nazwiska bułgarskich dyplomatów, którzy mieli mu pomagać w organizacji zamachu. Martella tryumfuje. Zagadka spisku na życie papieża jest bliska rozwiązania.
Pół miliona euro
Pierwszego maila wysłałem pod koniec 2013 roku. Odpowiedź przyszła po kilku dniach: "Mehmet Ali Agca spotka się z panem w Stambule". Pod wiadomością podpisał się prawnik Turka - Mustafa Demirbag. To byłoby pierwsze spotkanie Agcy z polskim dziennikarzem, ale zażądano ode mnie pieniędzy - pół miliona euro za prawa do dokumentu telewizyjnego o Janie Pawle II.
Pisaliśmy do siebie przez trzy lata. Ja z prośbą o wywiad do mojej książki, oni z wizją kolejnych "fantastycznych filmów dokumentalnych". Agca od 2010 roku był na wolności. I próbował zarabiać na życie. Amerykańscy i włoscy dziennikarze płacili mu za wywiady. I to duże pieniądze. Skoro od nich dostawał dolary i euro, dlaczego ja miałbym nie chcieć zapłacić mu w złotówkach?
Nie zapłaciłem. To był mój warunek. Nie wiem, dlaczego Ali Agca nagle zmienił zdanie i kazał przyjechać. Z obawy, że się rozmyśli lub zażąda pieniędzy w trakcie rozmowy, nie zapytałem.
Koniec świata
Jordan Ormankow i Stefan Markow Petkow mają dokumenty wystawione przez bułgarskie ministerstwo sprawiedliwości, z których wynika, że są prokuratorami badającymi bułgarski wątek w sprawie zamachu na papieża. Przyjeżdżają do Rzymu w połowie października 1983 roku. Martella dopuszcza ich do Agcy. Jak mi później powie, nie może postąpić inaczej. Po kilku godzinach przesłuchania proponuje swoim bułgarskim kolegom kawę. Ormankow przyjmuje zaproszenie. Petkow odmawia i zostaje w celi z Agcą.
Turek zdradzi sędziemu Ferdinando Imposimato czternaście lat później, że Petkow groził jemu i jego rodzinie śmiercią za dalsze pogrążanie bułgarskich dyplomatów oraz obiecał pomoc za milczenie. Cztery miesiące przed przyjazdem "bułgarskich prokuratorów", którzy okazali się tajnymi agentami, zaginęła piętnastoletnia obywatelka Watykanu - Emanuela Orlandi. Miała być kartą przetargową w grze o wolność zamachowcy. Domniemani porywacze chcieli ją wymienić za Agcę.
Turek zrywa współpracę z Martellą. Podczas procesu wykrzykuje, ze jest Jezusem Chrystusem i zapowiada koniec świata. Ślad bułgarski, zbudowany na zeznaniach jednego człowieka - Alego Agcy, wali się jak domek z kart.
Dzieciństwo
Mehmet Ali Agca urodził się w Hekimhan niedaleko miasta Malatya w południowo-wschodniej Turcji. Mieszkał z rodziną w domu czy raczej "betonowej konstrukcji, wzmacnianej błotem i zaprawą, bez podłogi, kanalizacji, bieżącej wody i elektryczności".
Miał dziewięć lat, gdy ojciec zginął w wypadku w kopalni. Musiał szybko dorosnąć i zacząć zarabiać na utrzymanie rodziny: matki, młodszej siostry i brata. Sprzedawał wodę na stacji kolejowej w Malatya. Później, kiedy podrósł, nosił worki z cementem.
Zanim rozpoczął studia, trafił do Szarych Wilków - organizacji, która "walczyła o wielką Turcję przeciw komunizmowi, chrześcijaństwu i zachodniej zgniliźnie". To był moment przełomowy w życiu Alego Agcy.
Spotkanie z Agcą
Przyjechałem do Stambułu kilka tygodni po krwawym zamachu na lotnisku, w którym zginęło ponad 40 osób. Za kilka dni, o czym nie mogłem wiedzieć, miało dojść do nieudanego puczu i śmierci kolejnych ludzi. Był początek lipca 2016 roku. Jechałem taksówką na obrzeża miasta i zastanawiałem się w duchu, czy mężczyzna, z którym korespondowałem przez trzy lata jest Agcą, jego adwokatem, a może zupełnie kimś innym?
Umówiliśmy się w kawiarni. Była jednak zamknięta. I to od dawna. Tysiące myśli: czy to jakiś podstęp? Agca przyjechał punktualnie.
Jacek Tacik jako jedyny z polskich dziennikarzy przeprowadził wywiad z Ali Agcą »
Wysoki, dość chudy. Pociągła twarz. Prawie sześćdziesięciolatek. Miał na sobie błękitną koszulę, marynarkę, eleganckie spodnie i tandetne adidasy, które nie pasowały do całości. Usiedliśmy na tyłach biura podróży, które należy do jego znajomego. Dziwnym zbiegiem okoliczności natknęliśmy się na niego, szukając innego "dogodnego miejsca do spokojnej rozmowy".
Prokuratorzy, którzy poznali zamachowca, uważali go za osobę przenikliwą i bardzo inteligentną. Podkreślali, że sam, bez niczyjej pomocy, nauczył się języka włoskiego, że dużo czytał i był na bieżąco z wydarzeniami ze świata: "Nauczyłem się włoskiego i angielskiego. Poznałem podstawy francuskiego i hiszpańskiego. Przeczytałem dwa tysiące książek z: biologii, historii, astronomii i mass mediów. Zdobyłem wiedzę. Mam życiowe doświadczenie, którego nie pojmie nawet papież Franciszek".
Martella, w rozmowie ze mną, nazwał Agcę "geniuszem zła", który mógł wykorzystać swój intelekt dla wzniosłych celów, a zdecydował inaczej.
Z uwagą obserwowałem jego twarz, gdy odpowiadał na kolejne pytania. Oczy potrafią powiedzieć dużo więcej niż słowa. Czy Agca jest ponadprzeciętnie inteligentny? Wątpię. Na pewno jest przesadnie ambitny i zakochany w sobie. Cynik, któremu wydaje się, że potrafi manipulować innymi.
Samotny wilk czy spisek mocarstw
Zanim drugi proces w sprawie zamachu na papieża zakończy się wyrokiem uniewinniającym dla Bułgarów, Rosario Priore zacznie prowadzić trzecie i ostatnie dochodzenie: zbada wątki, którymi nie zajmował się Martella.
Czy Agca mógł być samotnym wilkiem? Czy miał motyw religijny? W końcu groził papieżowi śmiercią podczas jego pielgrzymki do Stambułu w 1979 roku. A może zamach był efektem spisku zachodnich mocarstw?
Martella i Imposimato do dziś są przekonani, że na placu Świętego Piotra padły przynajmniej trzy strzały. Dwa z pistoletu Agcy i jeden z broni Orala Celika, jego przyjaciela z lat dzieciństwa, a później z Szarych Wilków. Kule raniły nie tylko papieża, ale także dwie turystki ze Stanów Zjednoczonych. Zachowało się też kolorowe zdjęcie uciekającego z placu mężczyzny, którym miał być Celik. Nie widać jednak jego twarzy. Autor zdjęcia, przypadkowy pielgrzym, zeznał, że mężczyzna trzymał w ręku pistolet.
Priore jest pierwszym prokuratorem, który dociera do Celika. Znajduje go w więzieniu we Francji pod zmienionym nazwiskiem. Spotykają się. Turek zaprzecza, żeby miał jakiekolwiek związek z zamachem na papieża.
Sprawa po kilku latach zostanie umorzona. Agca otrzyma akt łaski od prezydenta Włoch w 2000 roku. Nie odzyska jednak wolności. Trafi na kolejnych dziesięć lat do zakładu karnego w Stambule za morderstwo Abdiego Ipekciego.
Spowiedź
Agca przez lata oskarżył o spisek na życie papieża: ZSRR, Bułgarię, Turcję, Iran, Watykan, CIA i wiele organizacji przestępczych. Dzisiaj mówi to, co 13 maja 1981 roku: "Byłem sam. Nikt mi nie pomagał".
Gdzie w takim razie był domniemany wspólnik Oral Celik? "W Wiedniu. Nic nie wiedział o moich planach. I pewnie z tego powodu stracił do mnie zaufanie. Policja zaczęła go wiązać z zamachem".
Agca spędził noc z 12 na 13 maja w hotelu Isa, co po arabsku oznacza "Jezus": "Po nocy spędzonej w hotelu Jezus miałem zabić tego, który uważał się za wikariusza Jezusa na ziemi".
Wyszedł z pokoju o ósmej. Przez dwie godziny - jak mi powiedział - spacerował po Rzymie: "Wysłałem kilka pocztówek do przypadkowych osób w Wielkiej Brytanii: ‘Pozdrowienia z Watykanu. Dzisiaj papież pójdzie do piekła’”.
Agca zajął miejsce na placu Świętego Piotra o godzinie 17. Zamierzał zabić nie tylko Jana Pawła II. Także siebie. Chciał popełnić samobójstwo, ale jego pistolet zaciął się po dwóch strzałach: "13 maja 1981 roku miał być moim ostatnim dniem na ziemi i pierwszym w raju".
Skąd w takim razie historie o bułgarskich dyplomatach, którzy mieli mu pomóc w zorganizowaniu zamachu? I po co bilety kolejowe do Zurychu, które znaleziono w jego marynarce? "Mówiłem to, co chcieli usłyszeć śledczy. William Casey, szef CIA, i Ronald Reagan, prezydent Stanów Zjednoczonych, próbowali zrzucić winę na Związek Radziecki. Bułgaria znajdowała się w orbicie wpływów Kremla. Trwał wyścig zbrojeń. Byliśmy w środku zimnej wojny. Zachodnie służby próbowały wciągnąć mnie do swojej gry".
Trop
Agca z łatwością odpowiadał na moje pytania dotyczące zamachu. Uśmiechał się tryumfalnie, gdy potakiwałem głową. Przekonany, że we wszystko uwierzyłem. Miał jednak problem, gdy zapytałem o niego samego: "Z czego pan żyje?". Oto odpowiedź: "Wydaję 1000 euro miesięcznie. To nie jest dużo. Pieniądze dostaję od mieszkańca jednego z europejskich krajów, który wierzy w to, co robię".
Turek - jakby zorientował się, że wypowiedział o jedno słowo za dużo - urwał wątek. Zmienił temat. Dlaczego i komu zależałoby, żeby pomagać finansowo byłemu przestępcy? Może tym, którzy kupują milczenie Agcy?
Prokurator Priore, któremu zadałem to pytanie, miał gotową odpowiedź: "W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku pieniądze płynęły z Niemiec Wschodnich. Może i dziś pochodzą z Niemiec. Może wciąż żyją tam osoby, które były zamieszane w spisek na życie papieża, a które nie chcą, żeby prawda wyszła na jaw".
W sobotę o godz. 20 w "Superwizjerze" w TVN24 reportaż Jacka Tacika. W księgarniach zaś dostępna jest już jego książka "Zamach".