Przez osiem ostatnich lat fotoreporterzy towarzyszyli im bez przerwy. Żadna para prezydencka wcześniej nie demonstrowała uczucia tak chętnie jak Michelle i Barack Obama. Żadna nie przywiązywała takiej wagi do prostych, pełnych czułości gestów. Żadna nie mówiła też nigdy tak szczerze o swoim małżeństwie. Wybraliśmy najlepsze zdjęcia dokumentujące ten wyjątkowy związek.
Barack podaje Michelle rękę, by łatwiej schodziło jej się ze sceny. Trzyma nad nią parasolkę w czasie deszczu i ujarzmia niesfornie unoszącą się spódnicę przy wychodzeniu z samolotu. Michelle poprawia mu muchę przed uroczystą kolacją czy marynarkę przed wystąpieniem. Chętnie się całują, dotykają i publicznie flirtują. Gdy razem idą, przeważnie trzymają się za ręce. Lubią razem tańczyć i się wygłupiać. Ich bliskość została uwieczniona na tysiącach zdjęć. Oto subiektywny wybór najlepszych z nich:
"Staramy się chodzić na randki, to trochę trudne. Za Barackiem jeździ kolumna 20 samochodów, faceci z bronią, zawsze jest karetka. Jak bardzo romantyczny możesz być w takiej sytuacji?". (Michelle Obama)
"Kiedy ludzie pytają mnie, czy Biały Dom zmienił mojego męża, mogę szczerze powiedzieć, że jeśli chodzi o jego charakter, przekonania, serce, Barack Obama jest dla mnie wciąż tym samym mężczyzną, w którym zakochałam się lata temu". (Michelle Obama)
"Nie sądziłam, że to możliwe, ale dzisiaj kocham mojego męża nawet bardziej niż cztery lata temu, a nawet bardziej niż 23 lata temu, kiedy się poznaliśmy. Kocham to, że nigdy nie zapomniał, jak zaczynał". (Michelle Obama)
"Jedną z rzeczy, które spodobały mi się w Baracku, była jego emocjonalna szczerość. Wprost mówił o tym, co czuje. Z nim nie ma gierek – jest tym, kim się wydaje. Czuję się szczęściarą, że mam męża, który mnie kocha i pokazuje mi to codziennie, na wszystkie sposoby". (Michelle Obama)
"Michelle jest nie tylko wspaniałą pierwszą damą, jest także moją skałą. Każdego dnia polegam na niej na tyle różnych sposobów". (Barack Obama)
"Michelle jest bardzo bystra. Jest wspaniałym mówcą. Jest bardzo ładna. Ale to, co kocham w niej najbardziej, to fakt, że jest szczera i prawdziwa". (Barack Obama)
"Każdy, kto dobrze zna Michelle, wie, że ma najlepsze poczucie humoru na świecie. Jest cudownie normalną osobą". (Barack Obama)
"Cała ta podróż, w którą się wspólnie wybraliśmy; zabawa, którą przy tym mamy; wyzwania, którym stawialiśmy czoła; dwie piękne córki, które wychowaliśmy… Przez to odpuszczam mu, kiedy zostawia na podłodze skarpetki albo opowiada po raz setny tę samą historię i chce, żebyśmy śmiali się tak samo jak za pierwszym razem, kiedy ją słyszeliśmy". (Michelle Obama)
"Bez wątpienia po czasie spędzonym z Michelle jestem lepszym człowiekiem. Nigdy nie ośmieliłbym się powiedzieć, że Michelle jest (dzięki mnie) lepszą kobietą, ale jest odrobinę bardziej cierpliwa". (Barack Obama)
"Nawet kiedy Barack był senatorem i kandydatem na prezydenta, dla mnie był wciąż chłopakiem, który przyjeżdżał po mnie na randki rozpadającym się samochodem. Przez dziurę w podłodze po stronie pasażera mogłam zobaczyć chodnik". (Michelle Obama)
"Jesteśmy małżeństwem od 20 lat i jak w każdym związku mamy wzloty i upadki. Jeśli jednak przepracuje się ciężkie chwile, wzajemny szacunek i miłość się pogłębiają". (Barack Obama)
"Zawsze był wyjątkowy. Ale nie w znaczeniu, że będzie kimś ważnym, że będzie prezydentem. Był wyjątkowy z powodu swojej szczerości i empatii. Atrakcyjność jest dobra. Atrakcyjność przyciąga jednak tylko przez jakiś czas, a potem wszystko sprowadza się do tego, jaką jesteś osobą". (Michelle Obama)
"Jeśli chodzi o dziewczynki, to wspaniałe jest to, że mają cudowny przykład w swojej mamie. Widzą, jak żyjemy ja i Michelle – nie tylko miłość, ale także szacunek, który okazuję ich mamie. Myślę, że mają dość wysokie oczekiwania wobec tego, jak powinny wyglądać związki, i to napełnia mnie optymizmem co do przyszłości". (Barack Obama)
"Im jestem starszy, tym wyraźniej zdaję sobie sprawę, że Michelle mniej interesuje to, bym dawał jej kwiaty, a bardziej, żebym robił to, co jest dla mnie trudne: znalazł czas. To jest dla niej dowód, że o niej myślę. Docenia kwiaty, ale dla niej romantyczny jestem wtedy, kiedy zwracam uwagę na rzeczy, które są dla niej ważne". (Barack Obama)
"Jeśli będziecie kiedyś robić listę stu najpopularniejszych rzeczy, które zrobiłem jako prezydent, bycie mężem Michelle będzie na pierwszym miejscu". (Barack Obama)
"Czasem, kiedy leżymy obok siebie, patrzę na nią i czuję się oszołomiony, gdy zdaję sobie sprawę, że to odrębna osoba, która ma wspomnienia, korzenie, myśli i uczucia inne niż moje. To napięcie między bliskością a tajemniczością tworzy coś silnego między nami. Nawet gdy buduje się wspólne życie oparte na zaufaniu i wzajemnym wsparciu, ważne jest, by partner wciąż zaskakiwał". (Barack Obama)
"W pierwszych latach naszego małżeństwa Michelle zapewniała poczucie klarowności i stabilizacji, ale czasem nie chciała próbować nowych rzeczy, bo opuszczenie strefy komfortu trochę ją przerażało. Myślę, że w tym aspekcie wiele się nauczyliśmy od siebie nawzajem”.(Barack Obama)
"Kiedy dzieci są już w łóżkach, a Barack trochę poczyta, zazwyczaj chowamy się w naszym pokoju i oglądamy razem program albo rozmawiamy. Nic wielkiego, ale o to chodzi w małżeństwie. Nie o wielkie sprawy, tylko o codzienne wspólne rytuały, które mamy do tej pory". (Michelle Obama)
"Małżeństwo to ciężka praca. Nawet najlepsze małżeństwa wymagają ogromnej pracy, nawet jeśli mąż jest twoją bratnią duszą i ma niewiele wad. Budowanie życia z drugą osobą, wychowywanie dzieci, radzenie sobie ze wszystkimi wybojami i ranami, smutkami i radościami, które pojawiają się po drodze, to wyzwanie". (Michelle Obama)
Tak to się zaczęło
25-letnia Michelle Robinson zamierzała poświęcić lato 1989 r. pracy. Ambitna absolwentka prawa stawiała właśnie pierwsze kroki w jednej z kancelarii w Chicago i zamierzała udowodnić, że czarnoskóra młoda kobieta może być traktowana poważnie w świecie zdominowanym przez białych mężczyzn. Tego lata wyznaczono ją na opiekunkę 28-letniego Baracka Obamy, studenta Uniwersytetu Harvarda, który odbywał letni staż w jej firmie. Błyskotliwy, wygadany i czarujący chłopak od początku ją ciekawił, długo jednak nie chciała się z nim umówić. Gdy w końcu poszli na randkę (piknik, długi spacer, wystawa, lody i kino), zaiskrzyło od razu i, jak opowiadała w wywiadach Michelle, nim spotkanie dobiegło końca, wpadła po uszy. Przyrodnia siostra Obamy, Maya Soetoro mówiła w rozmowie z "New York Timesem", że przed panną Robinson przyszły prezydent przedstawił rodzinie tylko jedną dziewczynę. Według brata Michelle Barack był jej pierwszym poważnym chłopakiem.
Para spotykała się przez trzy lata, zanim Barack oświadczył się w jednej z restauracji w Chicago. W tym czasie dzielili ze sobą sukcesy, jak wybór Baracka na pierwszego czarnoskórego szefa Harvard Law Review, i przeżywali trudne chwile, kiedy umierał ojciec Michelle. W październiku 1992 r. do ołtarza poprowadził ją brat Craig.
Już wtedy było oczywiste, że polityka będzie w ich życiu ważna. Barack pomagał przy kampanii Billa Clintona i Carol Moseley Braun, która stała się pierwszą czarnoskórą kobietą wybraną do Senatu Stanów Zjednoczonych. Przyszły prezydent przykuł wtedy uwagę gazet w Chicago i środowiska lokalnych polityków.
"Małżeństwo jest trudne"
Dziennikarka Jodi Kantor w artykule opublikowanym w październiku 2009 r. w "New York Timesie" zauważyła, że bardziej od wspólnych celów politycznych – jak w przypadku Clintonów – Obamów łączyło raczej pytanie, czy polityka to odpowiednie narzędzie do walki o zmiany społeczne. Jak pisze Kantor, gdy działali jako aktywiści, Barack usiłował przekonać urzędników do swoich racji i zmusić do działania, a Michelle starała się ich ominąć.
W 1995 r. 34-letni wówczas Barack ogłosił, że będzie się ubiegał o miejsce w Senacie stanu Illinois. Michelle podchodziła do tego pomysłu ze sceptycyzmem. Nie ukrywała, że chce zostać mamą. Para była zaledwie kilka lat po ślubie, a wygrana oznaczała, że Baracka nie będzie w domu przez większość tygodnia. Mimo tych obiekcji energicznie zaangażowała się w kampanię.
Po wygranej Barack szybko się przekonał, że nawet najlepsze pomysły mogą przepaść w starciu z brutalnymi realiami rozgrywek partyjnych. Jak opowiadają znajomi pary, Michelle frustrowało to znacznie bardziej. Dla Baracka stanowiło ważną lekcję pragmatyzmu. W 1998 r. na świat przyszła ich pierwsza córka Malia. Michelle kusiło, by zostać w domu, jednak pensja męża nie była wtedy wystarczająca.
Barack większość czasu spędzał w Springfield, stolicy stanu Illinois. Przyjaciele małżeństwa wspominają, że sytuacja Michelle przypominała w wielu aspektach życie samotnej matki. Przyszły prezydent wtedy już poważnie myślał o karierze na poziomie federalnym. Po latach para otwarcie opowiedziała o tym, że był to najtrudniejszy okres ich małżeństwa. Po całym tygodniu pracy w Springfield Barack wracał do Chicago jeszcze tego samego wieczoru, docierając często tuż przed północą. Michelle potrzebowała jednak większego wsparcia.
– Ten okres otworzył mi oczy na to, że małżeństwo jest trudne – mówiła Michelle w szczerej rozmowie z "New York Timesem". – Nikt ci tego nigdy nie mówi. Pytają jedynie: "kochasz go?", "jaką suknię ślubną wybrałaś?" - tłumaczyła. Barack zauważył w tym samym wywiadzie, że mówienie, iż ich związek wisiał wtedy na włosku, byłoby pewną przesadą. – Nie będę natomiast ukrywał, że był to dla nas trudny okres. Nie było momentów, kiedy bałem się o nasze małżeństwo. Były jednak chwile, kiedy bałem się, że Michelle jest nieszczęśliwa – przyznał. Ona dodała, że jeśli ich wzloty i upadki mogą pomóc młodym parom uświadomić sobie, na czym polega małżeństwo, to malowanie obrazu związku bez wad jest ostatnią rzeczą, którą chcieliby osiągnąć. - To nie fair wobec instytucji małżeństwa, nie fair w stosunku do młodych ludzi, budować obraz perfekcji, która nie istnieje – podkreślała.
Nie chciała się nim dzielić
W 2000 r. Barack chciał startować w wyborach do Izby Reprezentantów, przegrał jednak walkę o partyjną nominację. Z porażki wyciągnął cenne wnioski na przyszłość. Michelle natomiast powoli zaczęła się godzić z faktem, że jej małżeństwo nie będzie zwyczajne. – Chciałam pewnego modelu, a nasz styl życia po prostu do niego nie pasował – mówiła w wywiadzie z 2007 r. – Potrzebowałam po prostu wsparcia, choć niekoniecznie musiało ono pochodzić od Baracka – wyjaśniała. Do opieki nad Malią i urodzoną w 2001 r. Sashą aktywnie zaangażowała rodzinę. Odcięła się od kariery politycznej męża.
Sceptycyzm towarzyszył jej także w czasie kampanii do Senatu w 2004 r. Umówili się wtedy podobno, że jeśli przegra, Barack da sobie spokój z polityką. Jak zauważa Jodi Kantor, choć Michelle była negatywnie nastawiona wobec konkretnych decyzji dotyczących kariery politycznej męża, zawsze pomagała mu definiować cele, dla których w ogóle zajmuje się polityką.
W czasie kampanii przed wyborami z 2008 r. Michelle długo szukała dla siebie miejsca. Niechętnie pojawiła na wiecach, a gdy już się przełamała, znalazła się pod ostrzałem mediów. Podobno zaczęła się nawet zastanawiać wtedy, czy zamiast być asem w rękawie męża, nie staje się dla niego obciążeniem. Według Valerie Jarrett, jednej z najbliższych przyjaciółek pary, choć kampanie wyborcze często mają toksyczny wpływ na życie prywatne kandydatów, relacja Obamów umocniła się właśnie wtedy.
Michelle przyznawała, że nie interesuje jej wiele kwestii, którymi jako prezydent musi się zajmować na co dzień jej mąż. Słuchając jej wystąpień, można było odnieść wrażenie, że idea tej prezydentury jest jednak wspólna i choć częściowo wypływa z rozmów, które ze sobą toczą. W 2009 r. Michelle stwierdziła, że od kiedy przenieśli się do Białego Domu, spędzają ze sobą więcej czasu niż kiedykolwiek. – To pierwszy raz od dawna w naszym małżeństwie, kiedy przez siedem dni w tygodniu przebywamy w tym samym domu, z tym samym terminarzem, z tym samym zestawem rytuałów. To dla mnie większa ulga, niż kiedykolwiek sobie wyobrażałam – tłumaczyła.
Przez lata wypracowali swoją rutynę: wyprawiają dziewczynki do szkoły, wspólnie ćwiczą, a publiczne obowiązki zaczynają pełnić ok. 9-10 rano. Jak mówią, dbają też o to, by jak najczęściej znaleźć chwilę na romantyczne wyjścia tylko we dwoje. W czasie kampanii przed wyborami z 2008 r. Barack obiecał, że jeśli wygra, zabierze żonę na przedstawienie na Broadwayu. Dotrzymał słowa cztery miesiące później. Ze sprawy zrobiła się drobna afera polityczna, republikanie zaczęli bowiem grzmieć, że prezydent wydaje federalne środki na własne przyjemności. – Poczucie, że nie mogę po prostu zabrać żony na randkę bez robienia z tego sprawy politycznej, nie podoba mi się – komentował wtedy Barack Obama.
Z biegiem czasu Michelle stawała się coraz bardziej aktywna w swojej działalności pierwszej damy; z własnymi zajęciami i sprawami, o które walczy. Zaczęła przemawiać częściej i z większą pewnością siebie. Stała się prawdziwym politycznym partnerem Baracka, a jej przemówienie na konwencji demokratów zostało ocenione jako jedno z najmocniejszych, mimo że na tej samej scenie występowali jej mąż czy Bill Clinton. Wielu wróży jej karierę polityczną, a nawet objęcie w przyszłości najwyższego urzędu. Ona jednak zapewnia, że nie jest tym zainteresowana.