Tytuł: Podsumowanie 2016. Szczyt NATO w Warszawie
Źródło: NATO
Następny
Podziel się
Przesunięcie wojsk na wschód Sojuszu, potwierdzenie traktowania Rosji jako zagrożenia i wizyta wyjątkowej liczby najważniejszych polityków Zachodu – szczyt NATO był bez wątpienia jednym z ważniejszych wydarzeń dla Polski w 2016 r. W 2017 r. będzie natomiast realnie realizowana większość podjętych na nim najważniejszych dla Polski decyzji.
Spotkanie przywódców państw Sojuszu odbyło się w polskiej stolicy 8 i 9 lipca. Podjęto na nim szereg konkretnych decyzji, co nie jest standardem dla szczytów NATO. Z tego względu sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg nazwał go "historycznym".
Wzięło w nim udział 61 delegacji z państw NATO, krajów partnerskich i organizacji międzynarodowych, w tym 18 prezydentów i 21 premierów. Obecni byli m.in. prezydent USA, prezydent Francji, szefowie rządów Wielkiej Brytanii i Niemiec. Rozmowy przywódców odbywały się za zamkniętymi drzwiami, bez mediów.
Najważniejsze dla Polski
Choć obrady były tajne, to już wcześniej było ogólnie wiadomo, co zostanie ustalone. Najważniejszym celem szczytu było formalnie potwierdzenie i sprecyzowanie tego, co było negocjowane od czasu poprzedniego szczytu NATO w 2014 r. w Walii. Wówczas przywódcy NATO wstępnie zareagowali na rosyjską agresję na Ukrainę, deklarując utworzenie dodatkowych sił szybkiego reagowania. Później, wobec wybuchu wojny w Donbasie, wschodni członkowie Sojuszu naciskali na dodatkowe rozwiązania wzmacniające ich bezpieczeństwo.
Wobec tego, z punktu widzenia Polski, bezwzględnie najważniejszym ustaleniem szczytu w Warszawie było oficjalne potwierdzenie, że NATO po raz pierwszy od końca zimnej wojny przesunie istotne siły wojskowe bliżej granicy z Rosją. Zadecydowano o rozmieszczeniu czterech batalionów w Polsce i krajach bałtyckich. USA będzie państwem ramowym batalionu w Polsce, Kanada – na Łotwie, Niemcy – na Litwie, a Wielka Brytania – w Estonii. Do Polski ma też trafić 150 żołnierzy brytyjskich.
Prezydent USA Barack Obama zadeklarował również, że oprócz tysiącosobowego wzmocnionego batalionu w Polsce znajdzie się dowództwo amerykańskiej brygady pancernej i część jej oddziałów oraz komponenty dywizji, łącznie z dowództwem, które będzie kontrolowało działania batalionów także w państwach bałtyckich. Potwierdzono również rozmieszczenie zapasów uzbrojenia w polskich bazach.
Dotychczas NATO wystrzegało się przed wysyłaniem istotnych sił na terytorium swoich wschodnich członków, aby nie drażnić Rosji. Wydarzenia na Ukrainie doprowadziły jednak do tego, że przywódcy nawet tych państw, które tradycyjnie nie są zainteresowane sytuacją na wschodzie Europy, zgodziły się na większe zaangażowanie Sojuszu.
Inne ustalenia
Podjęto również szereg innych ustaleń, choć nie tak ważnych z punktu widzenia Polski. Podpisano np. pierwsze w historii porozumienie z UE o wzajemnej współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa, m.in. w kwestii zagrożeń hybrydowych i ataków cybernetycznych. NATO uznało też przestrzeń wirtualną za nową strefę działań operacyjnych o równym znaczeniu do lądu, wody i powietrza. Ma się to wiązać ze znaczną rozbudową zdolności do działań w cyberprzestrzeni.
Padły także słowa zapewnienia o wsparciu Ukrainy i potępieniu Rosji. Stwierdzono również, że Gruzja poczyniła wielkie postępy we współpracy z NATO. Potwierdzono fakt, że kontyngenty wojsk państw Sojuszu zostaną w Afganistanie dłużej niż do końca 2016 r., choć pierwotnie zapowiadano ich wycofanie. Zdecydowano się też przeznaczyć miliard dolarów rocznie na wsparcie tego państwa.
Dodatkowo ogłoszono wstępną gotowość operacyjną systemu obrony balistycznej. NATO przejęło od USA dowodzenie nad projektem. Jego oficjalnym zadaniem będzie obrona przed pociskami, które mógłby w stronę Europy wysłać Iran. Zdecydowano także, że NATO udostępni samoloty wczesnego ostrzegania i rozpoznania AWACS koalicji zwalczającej tzw. Państwo Islamskie. Uruchomiona zostanie też nowa misja na Morzu Śródziemnym u wybrzeży Libii, której celem będzie zwalczanie przemytu broni oraz ludzi.
NATO zapewniło też o swoim "zaangażowaniu" w dbanie o potencjał broni konwencjonalnej oraz broni nuklearnej, pośrednio kierując te uwagi w stronę Rosji. W trakcie obrad zaznaczono, że możliwości jądrowe Sojuszu są "są bez porównania większe niż jakiegokolwiek adwersarza".
Sukces organizacyjny
Niewątpliwie szczyt w Warszawie był dużym sukcesem Polski – nie tylko, jeśli chodzi o same ustalenia, które oznaczają pierwsze realne wsparcie militarne sojuszników w postaci dyslokacji wojsk na wschodzie Sojuszu. Liczy się też sam fakt zorganizowania tak ważnego wydarzenia w Polsce. Z punktu widzenia przywódców i przedstawicieli wielu najpotężniejszych państw świata szczyt przebiegł bezproblemowo i był dobrze zorganizowany. Nie doszło do żadnych większych incydentów.
Zorganizowanie go było dużym wysiłkiem dla państwa. Zmobilizowano znaczne siły policji, wojska i innych służb, które zapewniały bezpieczeństwo oraz czuwały nad organizacją. Nawet ściągnięto z Norwegii system obrony przeciwlotniczej krótkiego zasięgu NASAMS, ponieważ polskie wojsko nie dysponuje podobnym nowoczesnym uzbrojeniem. Nie wiadomo, ile kosztowało całe wydarzenie. Nieoficjalne szacunki mówią o 150-200 mln złotych.
Po szczycie zarówno rząd, jak i obecna opozycja przypisywały sobie zasługi za jego zorganizowanie. W rzeczywistości obie strony mogą się nim chwalić. Za czasów rządów PO udało się uzyskać akceptację dla Warszawy jako jego lokalizacji, natomiast to już za rządów PiS dokonano większości faktycznych przygotowań do wydarzenia.
Postanowienia szczytu w Warszawie są już realizowane. Trwają przygotowania do rozmieszczenia w Polsce i krajach bałtyckich oddziałów NATO. Z USA przemieszcza się już amerykańska brygada zmechanizowana, która na początku stycznia ma zacząć docierać do niemieckich portów i z nich przejechać m.in. do Polski. Rozlokowanie większości oddziałów ma się odbyć w ciągu 2017 r.
Przysłane na wschodnie rubieże Sojuszu siły nie będą znaczne. Już po szczycie w Warszawie wyszły na jaw konkrety. Każdy z batalionów stacjonujących w krajach bałtyckich i Polsce będzie liczył około 500-700 ludzi. Oznacza to łącznie do około 3 tys. żołnierzy. Dodatkowo amerykańska brygada pancerna, która zostanie rozczłonkowana po wschodnich krajach NATO, będzie liczyła około 4 tys. ludzi. Razem daje to około 7 tys. żołnierzy, którzy przyjadą z zachodu.
Nie będą to siły, które zatrzymają potencjalną rosyjską inwazję na pełną skalę. Do tego są zbyt skromne. Jednak w wypadku działań dywersyjnych, podobnych do tych, które Rosja prowadziła na Ukrainie, oddziały NATO mogą być wielkim wsparciem, zwłaszcza dla relatywnie słabych służb państw bałtyckich. Natomiast w wypadku wojny żołnierze państw zachodnich siłą rzeczy znajdą się na pierwszej linii frontu i tym sposobem uczynią trudnym ewentualne unikanie zaangażowania się w konflikt przez swoje rządy.
Na wszystkie te ruchy Rosja zareagowała w sposób spodziewany, czyli krytyką. W ocenie Kremla działania NATO są przejawem agresywnych zamiarów i aktem "okrążania" poprzez rozmieszczanie sił wojskowych w pobliżu rosyjskich granic. W oficjalnym dokumencie rosyjskiego MSZ napisano o "niespotykanej dotychczas aktywności militarnej państw NATO przy rosyjskich granicach". – Wielokrotnie powtarzaliśmy, że z powodu takich działań wzrasta poziom zagrożenia militarnego, podobnie jak z powodu wzmocnienia tak zwanej wschodniej flanki – stwierdzili Rosjanie.