Celebryta, bohater tabloidów, a ostatnio premier. Kanadyjczycy powierzyli los swojego kraju 43-letniemu liberałowi Justinowi Trudeau, związanemu z polityką dopiero od kilku lat. Choć media okrzyknęły go "najseksowniejszym premierem na świecie", to młody polityk jest ponoć dojrzałym liderem i ma zaskoczyć. – Trudeau jest jak piękna dziewczyna, o której myślisz, że nie jest inteligentna, choć to nieprawda – mówi jego doradca.
"Stany Zjednoczone mają Kennedych i Bushów, Bangladesz ma szejków Wazedów, a Indie mają Nehru-Gandhich. Do wyboru Justina Trudeau, syna byłego premiera Pierre'a Elliotta Trudeau, Kanada nie miała swojej dynastii" – pisał kanadyjski "National Post" po wyborach.
– Dynastia? Nieeee – odpowiada Trudeau, syn legendy kanadyjskiej polityki. Jego ojciec rządził krajem niemal nieprzerwanie przez 16 lat. Teraz kolej Justina.
Kiepskie prognozy, wielkie zwycięstwo
Justin Trudeau stanął na czele kanadyjskiego rządu 5 listopada. Dwa tygodnie wcześniej dowodzona przez niego Liberalna Partia Kanady po 10 latach w opozycji przejęła władzę w kraju. Jednak na początku wcale nie było to takie oczywiste.
Kiedy ruszała kampania parlamentarna, kanadyjscy liberałowie byli trzeci w sondażach, od kilkunastu lat na równi pochyłej, z najgorszym wynikiem w poprzednich wyborach od powstania w 1867 r. Jedni eksperci przewidywali, że zbliżające się wybory będą dla liberałów walką na śmierć i życie, inni twierdzili wprost: Kanadyjczycy zwyczajnie nie potrzebują już partii liberalnej.
Jak bardzo się mylili, przekonał ich Justin Trudeau. 43-letni polityk poprowadził liberałów do zwycięstwa w wielkim stylu, zdobywając większość parlamentarną. W ostatnim 80-leciu udało się to zaledwie czterokrotnie (w 1993, 1984, 1957 i 1935 r.).
Premier z tatuażem
Zagraniczne media natychmiast okrzyknęły Justina Trudeau najseksowniejszym politykiem na świecie. O jego atletycznej sylwetce, nieziemskim uśmiechu, powalającym uroku osobistym i opadających na twarz lokach pisali wszyscy – od tabloidów po poważne dzienniki. Takie relacje okraszone były zdjęciami premiera z nagim torsem, których w sieci nie brakuje, co – jak ironizowały kanadyjskie media – może zbliżyć Trudeau z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, który także słynie z odważnych fotografii.
Justin Trudeau to drugi najmłodszy w historii Kanady premier, ale prawdopodobnie pierwszy, który jest licencjonowanym instruktorem snowboardu, skoków na bungee i raftingu. Żaden premier nie miał też nigdy tatuażu. Trudeau na 40. urodziny wytatuował na lewym ramieniu Ziemię wewnątrz sylwetki kruka, co jest symbolem indiańskiego plemienia Haidów. W 2012 r. wygrał charytatywną walkę bokserską z kanadyjskim senatorem, uprawia także jogę.
W czasie kampanii w pełni wykorzystywał swój młody jak na kanadyjskich polityków wiek: wspinał się na Grouse Mountain w Vancouver, robił selfie z wyborcami, ściskał dłonie i przyjaźnie gawędził.
Taktyka podziałała, bo na jego partię zagłosowało najwięcej młodych wyborców. Jego największa zaleta? Przed wszystkim nie jest Stephenem Harperem, dotychczasowym premierem. Właśnie dlatego sieć opanowali ci, którzy żądali odsunięcia dotychczasowego premiera od władzy. Internetowa grupa SlutsAgainstHarper obiecała nawet wysłać swoje nagie zdjęcia, jeśli internauta udowodni, że głosował przeciwko Harperowi.
Konserwatyści zresztą ostro atakowali Trudeau za zbyt młody wiek i niemal brak doświadczenia zawodowego. W serii spotów twierdzili, że "po prostu nie jest gotowy".
Ready. #elxn42pic.twitter.com/UaH4MLArNH
— Justin Trudeau (@JustinTrudeau) October 20, 2015
Syn premiera i hipiski
"Nauczyciel, ojciec, obrońca, lider" – tak Trudeau pisze o sobie na swojej stronie internetowej. Jego życie jednak wcale nie było tak poukładane. Urodził się w Boże Narodzenie 1971 r. jako pierworodny syn premiera Kanady, Pierre'a Trudeau, dziewięć miesięcy po sekretnym ślubie tego statecznego polityka z młodszą o 30 lat prezenterką telewizyjną. Choć małżeństwo nie układało się najlepiej, to para doczekała się trzech synów.
Kiedy Justin miał sześć lat, jego matka Margaret Sinclair porzuciła rodzinę i wiodła celebryckie życie hipiski, borykała się z depresją. Media spekulowały, że do rozwodu doprowadził jej romans z Mickiem Jaggerem, choć ona sama temu zaprzeczała. Przyznała się jednak do związku z amerykańskim senatorem Teddem Kennedym.
Trio młodych Trudeau – na wzór amerykańskiej rodziny Kennedych – było kanadyjskimi minicelebrytami, którzy pojawiali się z ojcem przy oficjalnych okazjach. Justin Trudeau do 13. roku życia odwiedził z ojcem około 50 krajów na całym świecie. W szkole – jak twierdzą jego znajomi z tego okresu – przejawiał talenty przywódcze, z dumą obnosił się ze swoim rdzennym kanadyjskim pochodzeniem i pełną biegłością w językach angielskim i francuskim.
Trudeau w 1994 r. ukończył literaturę angielską na Uniwersytecie McGill i ruszył w świat. Razem ze znajomymi zwiedzili Europę, Afrykę Środkową, potem Rosję, a na końcu Chiny, Tajlandię i Wietnam. – Myślę, że wiele zyskał dzięki temu doświadczeniu. Moim zdaniem zdobył cenne doświadczenie, które go ukształtowało – mówił w rozmowie z portalem Huffington Post Canada długoletni przyjaciel Trudeau, Walter.
Po powrocie do Kanady Trudeau rozpoczął drugi fakultet – z zakresu edukacji, ale – jak pisały media – nie chciał żyć w cieniu ojca i uciekł z Montrealu na drugi koniec kraju, do Whistler. Tam mógł liczyć na więcej anonimowości, studiował, pracował jako bramkarz w nocnym klubie, a w weekendy uczył dzieci jazdy na snowboardzie. Potem rozpoczął pracę nauczyciela w szkole podstawowej.
Znajomi z tego czasu twierdzą, że Trudeau w ogóle nie interesował się polityką i nigdy nie poruszał tego tematu. Media przypomniały sobie o nim w 2000 r., kiedy zmarł jego ojciec. Justin wygłosił na jego pogrzebie wzruszającą mowę. Wielu twierdziło, że nadszedł czas młodego Trudeau, inni, że wykorzystał śmierć ojca do wypromowania własnej kariery politycznej. Trudeau jednak po raz kolejny się wycofał. Dwa lat później wrócił do Montrealu i objął kierownictwo w fundacji młodzieżowej założonej przez jego ojca. To dzięki nowej pracy poznał – jak twierdzi – kobietę swojego życia.
Sophie Gregoire to była prezenterka telewizyjna i celebrytka, która – jak komentują kanadyjskie media – podziela miłość Trudeau do błysków fleszy i bycia w centrum zainteresowania. Justin, jak przystało na prawdziwego showmana, brał ślub w złotym garniturze, a przed kościół podjechał mercedesem z 1959 r., który kiedyś należał do jego ojca. Para ma troje dzieci.
Gregoire jest całkowitym przeciwieństwem dotychczasowej pierwszej damy Laureen Harper, która unikała mediów. Chętnie daje wywiady, opowiadając o trudach życia u boku polityka, udziela się charytatywnie. Jest certyfikowaną instruktorką jogi, dlatego media wróżą, że – podobnie jak Michelle Obama – może promować zdrowy tryb życia wśród Kanadyjczyków.
October 21, 2015: A great day to be thinking about the future! pic.twitter.com/9c24ZnkEOi
— Justin Trudeau (@JustinTrudeau) October 21, 2015
Trudeau idzie do polityki
Przez długi czas wcale nie zanosiło się na to, że Trudeau zdecyduje się na karierę polityczną. Dopiero w wieku 35 lat został deputowanym do parlamentu w biednym okręgu imigrantów w Montrealu. Jego nominacja wzbudziła kontrowersje nawet wewnątrz partii, która wówczas widziała w nim głównie celebrytę bez pomysłu na życie. W kolejnych wyborach w 2011 r., pomimo najgorszego w historii wyniku liberałów, Trudeau tylko umocnił swój mandat. Jego partia straciła jednak aż połowę deputowanych, a sfrustrowany tym faktem Trudeau na poważnie rozważał powrót do zawodu nauczyciela, a nawet całkowity wyjazd z kraju.
Ostatecznie postanowił jednak wystartować w wewnętrznych wyborach na szefa partii, które wygrał w 2013 r. Zgodnie z kanadyjskim prawem przewodniczący partii jest jednocześnie kandydatem na premiera po wygranych wyborach, więc Trudeau zaczął grać w pierwszej lidze. Konserwatyści publicznie ignorowali młodego polityka i twierdzili, że nie jest dla nich żadnym zagrożeniem, jednak Justin Trudeau coraz bardziej im przeszkadzał. Bardzo szybko prześcignął w rankingach popularności ich lidera i szefa rządu Stephena Harpera.
Do wyborów szedł z hasłami sprawiedliwości społecznej, większych praw dla jednostki i równości, co – jak zauważano – mogło być uważane za kontynuację doktryny jego ojca. On sam korzystał z dobrych wspomnień po nim, ale jednak delikatnie się dystansował. W Vancouver na wiecu kończącym jego kampanię stwierdził, że bliżej mu do dziadka, który przez wiele lat był parlamentarzystą. – Nie jestem pewien, czy miłość do prowadzenia kampanii może mieć czynnik genetyczny, ale jeśli tak, to moja pasja pochodzi wprost od dziadka – powiedział. – Uwielbiał pukać do drzwi, wychodzić, spotykać się z ludźmi, szczerze słuchać tego, co mieli do powiedzenia. To jego styl, który przyjąłem dla siebie.
Trudeau pod koniec października wygrał wybory, wprowadzając do 338-osobowego parlamentu 184 deputowanych.
48 godzin
Następnego dnia po zwycięskich wyborach Trudeau zadziwił wszystkich, bo o poranku pojawił się na stacji metra w Montrealu, gdzie robił sobie zdjęcia z wyborcami i dziękował im za głosy.
A pleasure to thank Montrealers for their support today. I'll be proud to represent Papineau as Prime Minister. pic.twitter.com/qBDGFTyUXA
— Justin Trudeau (@JustinTrudeau) październik 20, 2015
Niedługo potem poinformował prezydenta USA Baracka Obamę, że wycofa myśliwce z Syrii i Iraku, bo zamierza odbudować pozycję Kanady jako kraju nastawionego pokojowo. Potem w telewizyjnym wywiadzie potwierdził, że do końca 2015 r., czyli w około dziewięć tygodni, sprowadzi do kraju 25 tys. syryjskich uchodźców. Obiecał także, że każdy Kanadyjczyk z powrotem będzie otrzymywał swoją pocztę bezpośrednio do mieszkania a nie do krytykowanych przez wielu zbiorczych skrzynek pocztowych ustawionych na osiedlu.
Wszystkie te obietnice padły w ciągu niespełna 48 godzin od ogłoszenia wyników wyborów. Komentatorka kanadyjskiego "National Post" Robyn Urback ironicznie pytała, czy "Justin Trudeau uleczy też raka" i zwracała uwagę, że większość tych obietnic jest niemal niemożliwa do realizacji. "Trudeau jest politykiem, nie magikiem" – pisała.
Przepowiednia Nixona
Kanadyjczycy wierzą, że energiczny premier odbuduje pozycję Kanady na arenie międzynarodowej, która zdaniem wielu podupadła przez ostatnią dekadę pod rządami konserwatystów. On sam deklaruje, że nie pozwoli, by jego kraj był mniejszą kopią Stanów Zjednoczonych.
Zresztą jego wybór jest spełnieniem proroctwa z 1972 r., kiedy prezydent USA Richard Nixon był w Ottawie i został podjęty przez premiera Pierre'a Trudeau. Podczas oficjalnej kolacji, w czasie której Nixonowi pokazano czteromiesięcznego Justina, ten niespodziewanie wzniósł toast za "przyszłego premiera Kanady, Justina Pierre'a Trudeau".