Gdy świat obiegła wieść o śmierci Adolfa Hitlera, większość odetchnęła z ulgą, ale byli tacy, którzy nie uwierzyli. Ten, który podpalił świat i odpowiadał ze śmierć milionów, miałby tak po prostu umrzeć? Mnożyły się doniesienia o miejscach, w których dyktator się ukrył. Widziano go w Argentynie, Brazylii, Paragwaju czy w Madrycie, gdzie dbał o trawnik hiszpańskiego dyktatora generała Franco. Jedno ze zgłoszeń dotyczyło nawet polskiej już wtedy Legnicy.
"Sztab główny donosi, że dzisiaj po południu nasz Fuehrer Adolf Hitler poniósł śmierć dla Niemiec na swoim stanowisku dowodzenia w Kancelarii Rzeszy, gdzie aż do ostatniego tchu walczył z bolszewizmem" – ogłoszono w niemieckim radiu 1 maja 1945 r. Zebrani przy radioodbiornikach nie wierzyli własnym uszom. Dlatego wśród Niemców, i nie tylko, zaczęły krążyć różne wersje losów wodza III Rzeszy.
Niektórzy twierdzili, że na pewno zginął w trakcie walk ulicznych. Inni, że został zabity przez swoich oficerów. Jednak najpopularniejsza z wersji mówiła o tym, że Hitlerowi udało się uciec z oblężonego Berlina. Niektórzy stawiali na łódź podwodną, inni na samolot. Celem podróży miała być Ameryka Południowa – może Paragwaj, może Argentyna. Pomysłów na to, co mogło się stać z nazistowskim przywódcą, przybywało.
Frau Dora z Legnicy nie musiała pytać, bo wiedziała, kim był
"Ma trójkątne wąsy i zapuścił bokobrody. Ale to na pewno on. Mieszkałam obok niego przez rok" – wyznała amerykańskim wojskowym stacjonującym w niemieckim Wiesbaden Dora Mai. Pod koniec kwietnia 1948 r. jej słowa cytowała większość amerykańskich dzienników. "On", o którym mówiła kobieta, to Adolf Hitler. Twierdziła, że byli sąsiadami w jednej z kamienic w Legnicy. Mężczyzna mieszkał z kobietą, która według pani Mai nie była Ewą Braun.
Domniemany Hitler musiał mieć tupet. Jak relacjonowała Mai, czasami przedstawiał się jako nauczyciel, czasami jako porucznik polskiej armii. Miał nawet utworzyć własną partię, o nieznanym kobiecie programie. "Nigdy nie zapytałam go o to, czy jest Hitlerem. Po prostu to wiedziałam" – wyznała. Być może w tym przekonaniu utwierdziło ją to, że jej sąsiad miał ostry i niespokojny głos. Znała go doskonale, bo przecież nerwowe przemowy przywódcy III Rzeszy słyszała wiele razy.
Dlaczego kobieta zdecydowała się zaalarmować amerykańskich żołnierzy stacjonujących niemal 700 km od Legnicy? "To mój moralny obowiązek, aby o tym opowiedzieć. Hitler jest za mądry dla Rosjan. Nie wiedzą, że mieszka tam, tuż pod ich nosem" – wyjaśniała.
Nie wiadomo jednak, czy informacja została sprawdzona ani kim był tajemniczy mężczyzna mieszkający wtedy obok pani Mai w Legnicy.
Jak odnotował m.in. dziennik "The Sedalia Democrat", Amerykanie odpowiedzieli: "cóż, to zmartwienie Rosjan (w Legnicy stacjonowali wtedy żołnierze radzieccy – przy. red.), pozwólmy im go złapać".
Rosjanie: Hitler miał dobrą okazję do ucieczki
Powszechnie uważa się, że śmierć Adolfa Hitlera nastąpiła 30 kwietnia 1945 r. pomiędzy godz. 15:30 a 15:50 w jego gabinecie w tzw. bunkrze Fuehrera pod ogrodem Starej Kancelarii Rzeszy w Berlinie przy Wilhelmstrasse 77. Wkrótce po tym ciała jego i żony, Evy Hitler zostały spalone u wyjścia ewakuacyjnego bunkra przez najbliższych współpracowników Hitlera przy użyciu około 160 l benzyny. Uważa się, że przyczyną śmierci Hitlera mogły być: strzał samobójczy; samobójstwo poprzez otrucie; samobójstwo poprzez otrucie i samobójczy strzał; zabójstwo ("strzał łaski" ze strony któregoś z adiutantów)
oficjalna wersja śmierci Hitlera
Ówczesna prasa donosiła, że pani Mai była pierwszą osobą, która twierdziła, że Hitler po wojnie zamieszkał na terenie dawniej należącym do III Rzeszy. Pozostałe relacje tych, którzy nie chcieli lub nie mogli uwierzyć w jego śmierć, wskazywały na to, że dawny niemiecki wódz jest obieżyświatem.
Co pewien czas prasa informowała o kolejnych tropach. W czerwcu 1945 r. marszałek Związku Radzieckiego Gieorgij Żukow ogłosił, że wojskowym nie udało się znaleźć zwłok, "które mogłyby należeć do Hitlera". Zasugerował, że Hitler i jego żona mieli dobrą okazję do ucieczki drogą powietrzną.
Józef Stalin miał stwierdzić z kolei , że koniec Hitlera wydaje mu się podejrzany. Miał też wyznać Harry'emu Trumanowi, ówczesnemu prezydentowi USA, że były przywódca III Rzeszy mógł uciec do Japonii, Argentyny lub Hiszpanii. Stalin znał już wtedy wyniki sekcji szczątków znalezionych przy bunkrze. Nie przeszkadzało mu to jednak w podsycaniu plotek. Albo rzeczywiście sam miał wątpliwości co do dalszych losów Hitlera, albo, co bardziej prawdopodobne, w trakcie zimnej wojny postanowił grać śmiercią nazisty dla politycznej korzyści.
Rezydencja na Antarktydzie?
Agencje prasowe powtarzały pogłoski o tym, że personel jednego z lotnisk na północy Niemiec w ostatnich tygodniach wojny otrzymał rozkaz, by przygotować do lotu czterosilnikowy samolot, który zmieściłby "znaczne ilości benzyny". Uważano, że tą maszyną Hitler mógł polecieć do Japonii. Czy wyleciał? Tego nie wiadomo. Tym bardziej że miesiąc później głośno było o przybyciu wodza nazistów na… Antarktydę.
Argentyńska prasa informowała o okręcie podwodnym U-530, który na Wyspę Królowej Maud miał przywieźć Adolfa Hitlera i jego żonę. Para miała zamieszkać w "drugim Berchtesgaden" wybudowanym tam już kilka lat wcześniej. W tym pierwszym, niemieckim mieściła się ulubiona rezydencja wodza. W to, że Hitler ukrył się na biegunie południowym, wierzyli m.in. ci, którzy uważali, że Niemcy wybudowali tam tajną podziemną bazę. Mieli tam ewakuować m.in. fabryki broni i swojego wodza. Na publikowanych po wojnie mapach niektórzy dopatrywali się korytarzy, które przecinały kontynent. Spekulowano, że mógł się nimi przechadzać Hitler. Po wojnie na Antarktydę popłynęli Amerykanie, ale misję zakończyli przed czasem. Czy coś znaleźli, nie wiadomo.
Tajemniczy list w butelce: Hitler miał płynąć do Hiszpanii, zginął w katastrofie morskiej
W listopadzie 1945 r. brytyjski kontrwywiad raportował: brak dowodów na poparcie kilku powtarzanych obecnie teorii, jakoby Hitler nadal żył. To jednak nie uciszyło plotek. Kilka miesięcy później duńskie media relacjonowały historię młodego mężczyzny, który znalazł zapieczętowaną butelkę z naklejką zapisaną po niemiecku. W środku znajdował się list napisany na oficjalnym papierze niemieckiej armii. Podpisał go marynarz okrętu podwodnego. Z pisma wynikało, że załoga najpierw odebrała Hitlera z Finlandii i z wodzem na pokładzie zmierzała do Hiszpanii. Wojskowi celu nie osiągnęli, bo okręt zatonął. Przywódca upadłej Rzeszy katastrofy nie przeżył. "Ogłaszam to, żeby zdementować pogłoski, jakoby Hitler spłonął w Reichstagu" – argumentował marynarz.
Kolejne doniesienia były bardziej optymistyczne dla zwolenników zbrodniarza. Były porucznik Artur Friedrich Mackensen twierdził, że całych i zdrowych państwa Hitlerów zabrał do Danii. Dalsze losy małżeństwa nie były mu znane. Jednak kilka miesięcy po ogłoszeniu tych informacji okazało się, że ich autor tylko podawał się za wojskowego, naprawdę nazywał się Valentino Gerlach, a przez psychiatrów został uznany za mitomana i patologicznego kłamcę. Za to Emil Ludwig, niemiecki pisarz snuł teorię: możliwe, że Hitler miał sobowtóra, który został zabity i spalony. Co miał na poparcie swojej hipotezy? Jak dowodził, samobójstwo bez publiczności i teatralnych efektów było po prostu sprzeczne z naturą Hitlera.
45 proc. Amerykanów wierzyło, że Hitler żyje
Spekulacje dotyczące losu nazisty powracały jak bumerang. W 1948 r. zapytano Amerykanów o to, czy ich zdaniem Hitler wciąż żyje. 51 proc. obywateli USA wierzyło w to, że zginął, ale aż 45 proc. było przeciwnego zdania.
Gotowość Argentyny do udzielania gościny zbiegom wynikała z tych samych motywów, które kierowały również postępowaniem władz innych krajów (zwłaszcza Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Związku Radzieckiego i Francji). Wszystkie one chętnie przyjmowały u siebie Niemców i Austriaków uznawanych za użytecznych, bez względu na ich przeszłość polityczną i działalność podczas wojny; świadczy to o pragnieniu realizowania interesów narodowych z pomocą ogromnej rzeszy bezrobotnych nazistowskich zbiegów, ludzi o specjalnych zdolnościach – którzy przypadkowo mieli coś do ukrycia
Gerald Steinacher, "Zbiegli naziści. Jak hitlerowscy zbrodniarze uciekli przed sprawiedliwością"
Cztery lata później "Mt Vermont Register News" poinformował o powstaniu "Klubu nazistowskich szturmowców" w Nowym Orleanie. Jeden z jego przywódców przekonywał policjantów: wiem, że Hitler przebywa w Argentynie, wybieram się tam. Dlaczego właściwie przywódca upadłej Rzeszy miałby ukryć się w Ameryce Południowej? To właśnie na tym kontynencie naziści próbowali uniknąć sprawiedliwości. Zaszyli się tam m.in. lekarz z Auschwitz Josef Mengele czy odpowiedzialny za program "Ostatecznego Rozwiązania Kwestii Żydowskiej" Adolf Eichmann.
Minister spraw zagranicznych Argentyny musiał dementować pogłoski o pojawieniu się małżeństwa Hitlerów na wybrzeżu tego państwa, chociaż wcześniej reporter agencji United Press Service w Buenos Aires informował, że tamtejszy rząd został poinformowany o takiej możliwości. Sprawę miała wyjaśnić ambasada USA. Przyjrzeć się jej miało też FBI, ale zwolennicy teorii spiskowych twierdzą, że nigdy tego nie zrobiono. Miejscowe gazety opisywały nawet wygląd chaty stylizowanej na bawarską, jaka miała stanąć u podnóża Andów i w której miał zamieszkać Hitler.
Szacuje się, że po zakończeniu II wojny światowej tylko do Argentyny uciekło 5 tys. nazistów. Tamtejsze władze były przychylnie nastawione do nazistowskiej ideologii, ale – jak podkreśla Gerald Steinacher, autor książki "Zbiegli naziści. Jak hitlerowscy zbrodniarze uciekli przed sprawiedliwością" – Niemców i Austriaków przyjmowano głównie dlatego, że mogli być użyteczni. Mieli umiejętności techniczne lub wojskowe i dlatego na ich przeszłość przymykano oko.
Równie gościnne były dla nich Paragwaj, a także Brazylia czy Chile.
"Wiem, ale powiem po amnestii"
W 1953 r. sąd został poproszony przez rząd Austrii o wydanie certyfikatu potwierdzającego śmierć Hitlera. W ten sposób Austriacy chcieli uzyskać prawa do obrazów niespełnionego malarza. Gdy o sprawie napisały gazety bawarskie, ministerstwo sprawiedliwości zostało zasypane listami. Nadawca jednego z nich twierdził, że zna "aktualne miejsce pobytu Adolfa Hitlera". Obiecał je zdradzić, ale dopiero po ogłoszeniu amnestii dla zwolenników zbrodniarza. Mimo śmiałych deklaracji autor listu się nie podpisał. Do sądu nadesłano też korespondencję od bardziej odważnych, którzy podpisani z imienia i nazwiska protestowali przeciwko uznaniu ich Fuehrera za zmarłego.
"Można odnieść wrażenie, że on wciąż żyje"
Po tym, jak jesienią 1953 r. w "St. Louis Post-Dispatch" pojawił się kolejny tekst roztrząsający losy nazistowskiego przywódcy, do wydawcy gazety napisał zbulwersowany czytelnik. "Dlaczego nagle pojawiają się artykuły o tym okropnym Hitlerze? Czytając waszą gazetę, można odnieść wrażenie, że on wciąż żyje i potrzebuje pieniędzy" – denerwował się Lee Davis.
Kilka miesięcy później dzienniki ponownie się nad tym zastanawiały. Autor artykułu w "Tyrone Daily Herald" zauważył, że Hitler i Joseph Goebbels nigdy nie zostali oficjalnie uznani za zmarłych. "Odpowiedzialna za to jest miłość Niemców do porządku. Urzędnicy tłumaczą, że zbrodniarze nie mogą zostać uznani za zmarłych, bo nikt nie poinformował odpowiednich władz o ich śmierci" – przekazał dziennikarz.
Został ogrodnikiem hiszpańskiego dyktatora?
Kilkadziesiąt lat po zakończeniu II wojny światowej spekulacji na temat dalszych losów Hitlera wciąż było mnóstwo. Według niektórych 30 kwietnia 1945 r. niemiecki samolot miał wylądować w Madrycie. Pasażer bez bagażu, na polecenie generała Francisco Franco, miał być odwieziony prosto do pałacu dyktatora.
Dzień później faszystowski generał miał zatrudnić w swojej rezydencji tajemniczego ogrodnika, który nazywał się Adi Lupis. Wzdłuż jednego ze skrzydeł rezydencji miał stanąć wysoki mur, a zza niego przechodnie mieli słyszeć język niemiecki. Co więcej, z generalskiego pałacu miano zamawiać medykamenty takie jak te, które wcześniej przyjmował Hitler. Zamówienia ustały w październiku 1947 r. To właśnie wtedy Adi Lupis miał trafić pod opiekę kardiologa, który wiek swojego pacjenta ocenił na 50-60 lat (Hitler miałby wtedy 58 lat), a jego samego określił mianem "wychudzonego". Na pomoc było za późno, bo ogrodnik zmarł na atak serca.
Szczęśliwy żywot w górskiej chacie i czarnoskóra narzeczona
Simon Dunstan i Gerrard Williams, autorzy książki "Szary wilk: ucieczka Adolfa Hitlera" stwierdzili, że dyktator razem z Ewą Braun uciekł do Argentyny. Mieli mieć dwie córki i zamieszkać u podnóża Andów. Według autorów publikacji, którzy mieli dotrzeć do wielu świadków, Hitler zmarł w 1962 r., w wieku 73 lat. O sprawie miały wiedzieć amerykańskie służby, które nie reagowały w zamian za dostęp do niemieckich technologii. Historycy informacje zawarte w książce nazwali stekiem bzdur.
Obawiam się, że chodzi tu po prostu o wywołanie sensacji i zarobienie sporych pieniędzy. Gdyby ktoś napisał teraz książkę, w której by ogłosił, że znalazł dowody na to, że Atlantyda jednak istnieje, także znakomicie sprzedałby takie "dzieło". Choć plotki o rzekomej ucieczce Hitlera krążą od lat, to nikt poważny nie traktuje ich serio
prof. Tomasz Szarota w 2011 r. w wypowiedzi dla "Rzeczpospolitej"
Nie lepszą opinię mieli o rewelacjach Simoni Renee Guerreiro Dias. Autorka "Hitler w Brazylii – jego życie i śmierć" oznajmiła, że dyktator z oblężonego Berlina wyruszył do Argentyny, a stamtąd do Paragwaju, by w końcu osiedlić się w Brazylii. Tam, jako Adolf Leipzig, miał zamieszkać w niewielkim miasteczku. Wśród jego mieszkańców funkcjonował jako "stary Niemiec", a na towarzyszkę życia wybrał sobie czarnoskórą Cutingę. Gdy w latach 80. trafił do szpitala, miał zostać rozpoznany przez polską zakonnicę. W spokoju dożył jednak 95 lat.
"Mówienie, że żyje, to jak twierdzenie, że zabrały go anioły"
Wymagał ciągłej opieki medycznej i specjalnej diety. Tymczasem jego lekarz został zabity, a kucharz wpadł w ręce Rosjan
Michael Mussmano o Adolfie Hitlerze
Byli jednak i tacy, którzy niemal od samego początku kategorycznie twierdzili, że Hitler nie żyje. Jedną z takich osób był Michael Musmanno, prawnik i wojskowy, który dowodził, że przywódca upadłej Rzeszy nie ukrywa się w alpejskiej jaskini ani nie uciekł do Ameryki Południowej. Jak podkreślał, Fuehrer nie mógłby działać w pojedynkę. Zauważał, że bez nieżyjącego Goebbelsa byłby jak bez prawej ręki, a bez Himmlera jak bez lewej. Zdaniem Musmmano Hitler nie zdążyłby wyjechać z oblężonego miasta, nie mógł wyjechać też samochodem, bo wszystkie jego auta zostały zniszczone. Prawnik zauważa, że Hitler mógłby uciekać na piechotę, ale na to był za słaby. I dodawał: "mówienie o tym, że Fuerher żyje, jest tak samo racjonalne jak twierdzenie, że zabrały go anioły".
Świadek: zwłoki płonęły i wydzielały ohydny smród
Hitler zdecydowanie odrzucił moją propozycję i powiedział dokładnie te słowa: "Nie, w żadnym wypadku. Ze mną sprawa jest inna. Musi pan to zrozumieć. Generałowie muszą pozostać na stanowiskach. Nie mogę opuścić Berlina. Przysięgałem przed armią, że Berlin pozostanie niemiecki. Jeśli Berlin upadnie, nie zostanę przy życiu. Jestem też główną przeszkodą w rozmowach dyplomatycznych
z protokołu przesłuchania feldmarszałka Ferdinanda Schoernera, zawartego w publikacji "Śmierć Hitlera"
Co się stało naprawdę? Historia przyjęła za obowiązującą wersję, którą opowiedział m.in. Herman Karnau, niemiecki policjant i funkcjonariusz ochrony. "Wyszedłem z bunkra i zobaczyłem zwłoki Hitlera i Ewy Braun leżące na piaszczystej ziemi, około 3 m od wyjścia awaryjnego. Hitler leżał na plecach, z lekko ugiętymi nogami, Ewa Braun obok niego, twarzą w dół. Zwłoki płonęły i wydzielały ohydny smród" – opowiadał śledczym Karnau, cytowany w książce "Śmierć Hitlera" W.K. Winogradowa, J. F. Pogonyja i N. W. Tiepcowa. W tej samej publikacji przytaczane są zeznania jednego z wojskowych. Jak mówił, próbował przekonać Hitlera, "że koniecznie powinien opuścić Berlin i pojechać do Salzburga". Dyktator miał odmówić i powiedzieć: nie, w żadnym wypadku. "Jeśli Berlin upadnie, nie zostanę przy życiu" – miał oznajmić.
Relację mężczyzny uznano za wiarygodną. Tym bardziej że Rosjanie znaleźli szczątki. W ich identyfikacji miały pomóc informacje na temat cech uzębienia przekazane przez asystentkę dentysty pary. Informacje o okolicznościach śmierci i fakt identyfikacji szczątków zostały na wiele lat zatajone.
Jednak w 2009 r. amerykańscy naukowcy po raz kolejny rozbudzili fantazję miłośników teorii spiskowych. Czaszka, która uchodziła za czaszkę Hitlera, w rzeczywistości miała należeć do niezidentyfikowanej kobiety. Czytaj więcej na ten temat.
Teorie spiskowe w sprawie życia i śmierci Hitlera wciąż mają się dobrze. Tymczasem, gdyby zbrodniarz żył to 20 kwietnia obchodziłby 127. urodziny.