Po fali czystek personalnych i miażdżącym zwycięstwie w wyborach do Dumy prezydent Rosji jest silny jak nigdy dotąd. Władca absolutny, car Władimir. Każde panowanie ma jednak swój kres. Wybory prezydenckie za półtora roku, ale już teraz Kreml z pewnością układa scenariusz na wiele lat naprzód. Kto i kiedy zastąpi Putina?
Kreml, kilka dni po wyborczym triumfie putinowskiej partii. Prezydent wręcza wysokie odznaczenie Władimirowi Żyrinowskiemu. Ten nagle przypomina hymn carskiej Rosji: "Boże, zachowaj Cara! Silny, potężny. Panuj ku chwale, ku chwale nam. Panuj na postrach wrogom, Carze prawosławny! Boże, zachowaj Cara!".
Kolejna ekstrawagancja, wygłup Żyrinowskiego, czy może jednak coś więcej, skoro ten fragment nagrania z lubością pokazywała telewizja RT? Wyniki wyborów do Dumy znaczą tyle, że Putin może teraz zmienić konstytucję w dowolny sposób, nawet bez potrzeby sięgania po głosy tzw. systemowej opozycji. Choćby zmienić ustrój na monarchiczny. Fantazja? Jeśli brać pod uwagę rolę Żyrinowskiego, który często mówi coś, co nie wypada Putinowi, a co po pewnym czasie staje się faktem, to już wcale ten "carski pokłon" śmieszny się nie wydaje.
Nie można bowiem wykluczyć, że Putin postanowi nadać swojemu reżimowi nowy ustrojowy kształt. Mówi się coraz częściej nawet o likwidacji stanowiska prezydenta. Kim wówczas stałby się Putin? Na przykład głową Rady Państwa. Z zastępcą, który przygotowywałby się do sukcesji i w przyszłości zastąpił Putina.
Czy Putin będzie ubiegał się o reelekcję?
Wybory prezydenckie powinny odbyć się w marcu 2018 roku. Ostatnie czystki, a szczególnie udany test wyborów do Dumy, sygnalizują możliwość przedterminowego głosowania. Z przekazu resortu finansów wynika, że jeśli kryzys gospodarczy w Rosji utrzyma się, w państwowej kasie dno będzie widać w 2017 roku, gdy akurat zacznie się kampania prezydencka. Niepopularne reformy mogą być nieuniknione, a jeśli tak, to władza nie zacznie ich robić tuż przed wyborami, ale zaraz po reelekcji, na progu kolejnej kadencji Putina.
Jeśli takowa w ogóle będzie. W głośnym wywiadzie dla Bloomberga na początku września Putin nie potwierdził, ani nie zaprzeczył, że planuje start w wyborach w 2018 roku. Ale dał do zrozumienia, że będzie rządził Rosją jeszcze długo. Niezależnie od zajmowanego stanowiska. Z odświeżoną ekipą z młodszymi twarzami. Od przeszło pół roku trwa intensywny lifting władzy. Putin wymienia "starą gwardię" na reprezentantów młodszego pokolenia służb, byłych oficerów swojej ochrony, najbliższych podwładnych z Kremla i technokratów.
Putin ma 63 lata. Latem 2015 roku musiał odejść wpływowy szef kolei, były kagiebista Władimir Jakunin (68 lat). Wiosną tego roku to samo spotkało szefa rozwiązanej agencji antynarkotykowej Wiktora Iwanowa (66 lat). Wreszcie szokującą dla wielu była dymisja w sierpniu szefa administracji prezydenckiej Siergieja Iwanowa (63 lata). Potem przyszła kolej na szefa wywiadu Michaiła Fradkowa (66 lat) i szefa Komitetu Śledczego Aleksandra Bastrykina (63 lata). Zdaniem części ekspertów starzy towarzysze nie nadążają za wyzwaniami współczesności, a prezydent w trudnych czasach oczekuje większej efektywności w zarządzaniu państwem. Stawką jest przetrwanie całego reżimu.
Zmiany personalne wiążą się ze zmianą istoty "ustroju" samego reżimu. Widzimy przejście od starego systemu rządów opartego na konsensusie elit i równoważeniu interesów klanów ku władzy jednoosobowej. Putin szykuje nową ekipę, niezależnie od tego, czy wystartuje w 2018 roku i czy będzie potem rządził aż do 2024 roku. Z tego nowego grona zapewne będzie pochodził następca. Putin nie deklarując, czy wystartuje w wyborach, opisał przyszłego prezydenta Rosji. - Powinien być młody, ale dojrzały – stwierdził w wywiadzie dla Bloomberga. Być może mówił o sobie. W takim scenariuszu – obecnie najbardziej prawdopodobnym – Putin wygrywa wybory, szykuje sukcesję i następcę, a następnie odchodzi. Być może po sześciu, a być może już po 2-3 latach.
Kto będzie następcą Putina?
Na pewno "długi casting" - jak to nazwała "Nowaja Gazieta" - na kolejnego prezydenta Rosji już ruszył. Nazwisk na giełdzie przybywa. Są tu zarówno byli oficerowie służb i generalnie siłowicy, ale też technokraci cywile. Przypomina to trochę sytuację z końca drugiej kadencji Putina. Wtedy najpierw wyłonił on duet potencjalnych następców, którzy ze sobą rywalizowali (Dmitrij Miedwiediew i Siergiej Iwanow), by w końcu wskazać na jednego z nich. Ale może być też inny scenariusz. Może być to ktoś, kto nagle pojawi się rok przed przejęciem władzy, tak jak to było z samym Putinem w 1998 r.
Oto najczęściej pojawiające się nazwiska:
Wiaczesław Wołodin (menadżer)
Kiedyś podczas spotkania Klubu Wałdajskiego zadeklarował: "Dziś nie ma Rosji, jeśli nie ma Putina!". Był wtedy wiceszefem administracji prezydenckiej. Dopiero co awansował na spikera Dumy. Nie tylko za podlizywanie się Putinowi, ale przede wszystkim dlatego, że nie raz już udowodnił swoje talenty menedżerskie. Oczywiście chodzi o zarządzanie polityczne.
Ma 52 lata, a za sobą funkcje wicepremiera i wiceszefa administracji prezydenta. Na tym ostatnim stanowisku był architektem polityki wewnętrznej Kremla. Dobrze radzi sobie w sytuacjach kryzysowych. Miał apetyt na stanowisko szefa administracji prezydenta, ale Putin wybrał Antona Wajno, zaś Wołodin dostał trudne zadanie: tak przeprowadzić kampanię wyborczą, żeby wynik był odpowiedni, a protestów społecznych nie było. Udało się. W nagrodę Wołodin dostał Dumę i obiecujące perspektywy powrotu na Kreml.
Anton Wajno (lokaj)
Symbol pokoleniowej zmiany w otoczeniu Putina. Urodził się 44 lata temu w rodzinie estońskich komunistów. Jego dziadek Karl Vaino był w latach 1978-1988 I sekretarzem KC Komunistycznej Partii Estonii. Po odzyskaniu przez Estonię niepodległości rodzina Vaino, a teraz już Wajno, wybrała Rosję. Anton został dyplomatą. Pracował m.in. jako attaché ambasady w Tokio (1996-2001).
Od 2002 r. Wajno jest w administracji prezydenckiej. Początkowo zajmował się współpracą zagraniczną, potem został szefem protokołu Putina. Trudno o osobę, która byłaby bliżej prezydenta. W 2008 roku, za Putinem, poszedł do rządu, a potem, w 2012 wrócił na Kreml – już na stanowisko wiceszefa administracji prezydenckiej. W sierpniu br. zastąpił Siergieja Iwanowa na stanowisku szefa administracji prezydenta. Mógłby uchodzić za wzór "polityka bezbarwnego", z zerową charyzmą. Za to doskonałego urzędnika. Ale to może być złudne. Putina też początkowo uważano za szaraczka i nudziarza bez większych perspektyw.
Siergiej Szojgu (generał)
W kwietniu 2014 r. Rosja skoncentrowała nad granicą z Ukrainą ponad 50 tys. wojska i wszyscy spodziewali się, że uderzenie na Ukrainę nastąpi lada dzień. Wielkim zwolennikiem scenariusza wojennego miał być minister obrony gen. Siergiej Szojgu. Ale Putin ostatecznie nie zaryzykował. Od tamtej pory Szojgu nie raz występował w roli "jastrzębia" w konflikcie Rosji nie tylko z Ukrainą, ale i Zachodem.
Szojgu to pół Tuwiniec, pół Rosjanin. Po ojcu jest lamaistą (tybetańska odmiana buddyzmu). Przywódca Rosji, który nie jest prawosławny? To nie jedyny problem. Szojgu ma już 61 lat i to dyskwalifikuje go jako następcę Putina. Chyba żeby zmiana nastąpić miała już w najbliższych latach… A Szojgu jest dziś najpopularniejszym – nie licząc oczywiście Putina – politykiem rosyjskim. Kolejne wojny tylko podnoszą jego autorytet.
Dmitrij Miedwiediew (liberał)
Putin pokazał, że na Kreml, inaczej niż do rzeki, można wejść wiele razy. Dlaczegóż więc Miedwiediew również nie miałby wrócić na stanowisko prezydenta? Na plus prezydent może Miedwiediewowi zaliczyć to, że gdy ten w latach 2008-2012 zastępował go na Kremlu, nie próbował budować samodzielnej pozycji i bez szemrania ustąpił miejsca Putinowi.
Na plus należy też zaliczyć wiek – 51 lat. I właśnie wspomniany brak silnego zaplecza. Wiele jednak zależało będzie od kursu, jaki przyjmie Rosja w najbliższych latach. Obecny sprzyja kandydatom antyzachodnim, etatystycznym i nacjonalistycznym. Gdyby jednak Moskwa chciała lub musiała wrócić do ciepłych relacji z Zachodem, Miedwiediew – uważany za liberała (co nie do końca jest prawdą) – byłby odpowiednią "nową twarzą". W końcu zachodni liderzy bardzo sobie chwalili relacje z byłym prezydentem. Jak na razie jednak jest to bardziej balastem niż zaletą dla Miedwiediewa.
Aleksiej Diumin (bramkarz)
Należy do tego samego pokolenia, co Wajno (także 44 lata), ale ma inne doświadczenie. Jest typowym siłowikiem. Przez długie lata był funkcjonariuszem osobistej ochrony prezydenta. I to tak zaufanym, że dostąpił zaszczytu gry w meczach hokejowych Putina i przyjaciół. Na pozycji bramkarza, kluczowej w tej grze. W 2014 roku zaczęła się wielka kariera Diumina. Najpierw Putin wsadził go do GRU. Diumin miał być zaangażowany w ochronę igrzysk w Soczi, a także w operację krymską. Potem został zastępcą dowódcy sił lądowych, a następnie wiceministrem obrony. Gdy w styczniu tego roku zmarł nagle szef GRU, to Diumina typowano na nowego dowódcę wywiadu wojskowego. Putinowi nie udało się jednak postawić zaufanego człowieka na czele potężnej służby, Diumin trafił więc na stanowisko gubernatora Tuły.
Do Moskwy nie jest daleko, a w powszechnej opinii obecna funkcja to tylko poczekalnia przed kolejnymi awansami Diumina. Być może nawet tym najważniejszym. W 2024 roku Putin miałby 72 lata, Diumin zaledwie 52.