Ponad połowa oddanych głosów w pierwszej turze wyborów regionalnych we Francji padła na dwie partie: Front Narodowy i Republikanów. Co je łączy oprócz opozycji wobec rządzących socjalistów? Przyjazny stosunek do Rosji i akceptacja jej agresywnej polityki, w tym aneksji Krymu. Jeśli więc polityczny trend nad Sekwaną się utrzyma, to wiosną 2017 roku Władimir Putin z wielkim zadowoleniem będzie obserwował wybory, po których prezydentem Francji zostanie przyjaciel Kremla.
„Le Pen oficjalnie uznała wyniki referendum na Krymie!” – takiej treści SMS 17 marca 2014 roku przyszedł na telefon Timura Prokopienki, wiceszefa jednego z kremlowskich zarządów. Nadawcą był Konstantin Rykow, polityk i producent medialny, a nieoficjalnie jeden z rosyjskich “łączników” z francuską skrajną prawicą.
Aneksję Krymu uznał też były prezydent Nicolas Sarkozy. Ale z Rosją flirtują nie tylko Front Narodowy i Republikanie. Na prawicy mamy jeszcze m.in. Philippe’a de Villiers, który chce inwestować na Krymie (a jego brat jest szefem sztabu generalnego francuskiej armii), Jacquesa Chaminade’a czy Xaviera Bertranda. Jeszcze bardziej prorosyjska jest francuska skrajna lewica, od komunistów, przez Partię Lewicy, po różnej maści trockistów.
Chyba w żadnym innym państwie Unii Europejskiej zwolennicy współpracy z Rosją nie są dziś tak silni, jak we Francji. Coraz mocniej zarysowująca się alternatywa Le Pen lub Sarkozy oznacza, że następcy socjalistów i Francois Hollande’a będą dążyć do zbliżenia Francji (i UE) z Rosją.
Kremlowski łącznik
Cytowany wyżej SMS jest jednym z tysięcy, które mogliśmy poznać dzięki hakerom. Wiosną tego roku Anonymous ujawnili esemesową korespondencję Timura Prokopienki, wiceszefa Zarządu Polityki Krajowej w administracji prezydenta Rosji. Prokopienko wcześniej działał m.in. w Euroazjatyckim Związku Młodzieży czołowego ideologa putinowskiej Rosji Aleksandra Dugina, z którego poglądami sympatyzuje wielu zwolenników skrajnej prawicy w Europie, w tym także z Francji. O przywódczyni Frontu Narodowego Prokopienko pisał z Rykowem, zwolennikiem aneksji Krymu i wojny w Donbasie, który płaci podatki jednak nie w Rosji, a we Francji.
Z ujawnionych SMS-ów wynika, że Prokopienko chciał ściągnąć na „referendum” na Krymie Marine Le Pen. Miał się o to starać Rykow. Liderka FN sama wtedy prowadziła kampanię przed wyborami lokalnymi, obiecała jednak wysłać współpracownika. Pojechał Aymeric Chauprade, miłośnik ideologii Dugina, wówczas doradca szefowej Frontu Narodowego ds. międzynarodowych. Dzień po „referendum” aneksję Krymu uznała sama Le Pen. Jak powiedział jej rzecznik Ludovic De Danne w wywiadzie dla Głosu Rosji, „historycznie Krym jest częścią Matki Rosji”.
Sama Le Pen odwiedziła Krym w 2013 roku, gdy półwysep znajdował się jeszcze pod kontrolą Kijowa. To wtedy, wcześniej niezbyt znana w Rosji szefowa FN, zaczęła wysuwać się na jedną z czołowych postaci w zachodnioeuropejskiej polityce, stawiających na sojusz z Moskwą. Podczas wspomnianej podróży na Wschód w czerwcu 2013 roku głównym punktem była wizyta w stolicy Rosji. Znaczące, że szefową jednej z opozycyjnych partii w jednym z krajów UE podjęli wówczas wicepremier Dmitrij Rogozin i przewodniczący Dumy Siergiej Naryszkin. Obaj zaliczani do „jastrzębi” w ekipie putinowskiej.
Le Pen walczy z „rusofobią”
Pół roku później na Ukrainie wybuchła rewolucja, a Rosja zaczęła przygotowania do aneksji Krymu. Kreml musiał się liczyć z ostrą reakcją Zachodu. Jednym ze środków, by osłabić siłę tej reakcji, było wykorzystanie sprzyjających Rosji partii w krajach UE.
Już w styczniu 2014 r. Le Pen znów pojawiła się w Moskwie. Rozmawiała m.in. z Rogozinem, ale też z Władimirem Żyrinowskim. Po raz drugi Francuzka wylądowała pod Kremlem już po aneksji i „referendum” krymskim, w połowie kwietnia 2014 r. Otwarcie poparła pomysł federalizacji Ukrainy, który forsowała Moskwa oraz uznała za błąd wspieranie przez UE władz w Kijowie. Sankcje wobec niektórych Rosjan Le Pen nazwała rezultatem „rusofobii i antyrosyjskiej kampanii, do której podżega kilka krajów europejskich”. - Jestem zaskoczona, że w Unii Europejskiej zadeklarowano wobec Rosji zimną wojnę - powiedziała szefowa FN podczas spotkania z przewodniczącym Dumy Siergiejem Naryszkinem.
Tradycyjnie już Le Pen spotkała się w Moskwie także z Rogozinem. Wicepremier, były ambasador Rosji przy NATO, wydaje się być głównym politycznym kuratorem „kierunku francuskiego”. Nie chodzi tylko o regularne spotkania z Le Pen. Na przykład w 2008 roku Rogozin pomagał założyć w Paryżu think tank pod nazwą Instytut Demokracji i Współpracy, którym kierują rosyjscy nacjonaliści i zachodni eurosceptycy. Z Rogozinem związany jest też inny „łącznik” z francuskim środowiskiem politycznym, Aleksandr Babakow, deputowany do Dumy i członek państwowej Komisji Wojskowo-Przemysłowej. Babakow jest właścicielem wartego 11,5 mln euro majątku we Francji. To łączy go ze wspomnianym wcześniej w kontekście kremlowskich SMS-ów Rykowem.
Moskiewskie pożyczki
Partnerem Babakowa po stronie francuskiej jest Jean-Luc Schaffhauser, który odpowiada za pozyskiwanie funduszy na działalność Frontu Narodowego. To ci dwaj panowie mieli – jak twierdził francuski portal Mediapart – doprowadzić do sekretnego spotkania Marine Le Pen z Władimirem Putinem w lutym 2014 r. Nie wiadomo, czego mogło ono dotyczyć. Wiadomo za to, że podobnych dyskretnych spotkań przedstawicieli FN z Rosjanami było więcej, a na konta partii zaczęły płynąć pieniądze z pożyczek branych w firmach związanych z prokremlowskim biznesem.
W kwietniu 2014 r. FN uzyskał pożyczkę w wysokości 2 mln euro od Vernonsia Holdings Ltd., cypryjskiej spółki związanej z rosyjską spółką inwestycyjną VEB Capital. Pośrednikiem miał tu być Konstantin Małofiejew, bliski Kremlowi oligarcha, jeden ze sponsorów rebelii w Donbasie (za to jego fundacja została objęta sankcjami) i postać często pojawiająca się w kontekście związków Rosji z europejską skrajną prawicą.
Dużo głośniej było o innym kredycie dla Frontu Narodowego. Chodzi o 9 mln euro, które we wrześniu 2014 r. pożyczył First Czech-Russian Bank (FCRB). Wbrew nazwie bank jest niemal w całości własnością Rosjan, a dokładniej spółek należących do Giennadija Timczenki, nazywanego "skarbnikiem Putina", objętego amerykańskimi sankcjami po aneksji Krymu. Timczenko jest też przewodniczącym Francusko-Rosyjskiej Izby Handlowej.
Marine Le Pen i jej partyjni koledzy tłumaczyli, że musieli sięgnąć do rosyjskiego banku, bo wszystkie inne, w tym francuskie, odmówiły im kredytu.
Ideowa bliskość
Pamiętając o kwestiach materialnych, nie można też jednak zapominać o ideologii, która z pewnością sprzyja dobrym relacjom FN z Rosją. Współpracownikom Le Pen podoba się wiele z tego, co robi Putin, mają zbieżne poglądy, zwłaszcza w polityce międzynarodowej.
Aymeric Chauprade, eurodeputowany FN, nazwał reżim Putina „nadzieją świata przeciwko nowemu totalitaryzmowi”. Totalitaryzmem tym jest „amerykańska i europejska finansowa oligarchia”. W wywiadzie dla rosyjskiej telewizji państwowej Chauprade ocenił, że większość eurodeputowanych reprezentuje raczej interesy USA niż wolę własnych rodaków.
Chauprade jest historykiem i wielkim fanem ideologii eurazjanizmu, szerzonej przez Aleksandra Dugina. Panowie ci spotkali się m.in. w czerwcu 2014 r., na trzymanym w tajemnicy spotkaniu w Wiedniu. W pałacu książąt Liechtenstein liderzy rosyjskiego ruchu eurazjatyckiego dyskutowali z przedstawicielami skrajnie prawicowych partii, środowisk arystokratycznych i biznesu na temat „ratowania Europy przed liberalizmem i gejowskim lobby”. Organizatorem spotkania był oligarcha Konstantin Małofiejew i jego Fundacja Świętego Wasilija Wielkiego. Z Rosji przybyli m.in. Aleksandr Dugin, a także znany z nacjonalistycznych poglądów artysta Ilja Głazunow. Z Francji oprócz Aymerica Chauprade'a przyjechała inna działaczka FN, Marion Maréchal-Le Pen.
Wnuczka założyciela Frontu Narodowego i siostrzenica jego obecnej przywódczyni stoi na czele sponsorowanej przez partię grupy Francja-Europa-Rosja, która opowiada się za „wielobiegunowym” światem. Maréchal-Le Pen często spotyka się z Aleksiejem Puszkowem, szefem komisji spraw zagranicznych Dumy. Członkowie FN starają się działać na rzecz Rosji na forum Parlamentu Europejskiego. Wspomniany wcześniej Jean-Luc Schaffhauser w debacie nad projektem Europejskiej Strategii Bezpieczeństwa Energetycznego przekonywał, że ograniczanie współpracy gazowej z Rosją to działanie przeciwko własnemu interesowi i realizowanie poleceń Amerykanów. Schaffhauser zasłynął też udziałem w „misji obserwacyjnej” podczas „wyborów” w samozwańczych republikach ludowych w Donbasie.
„Partia rosyjska” nad Sekwaną
Poważnym błędem byłoby jednak utożsamianie opcji rosyjskiej w polityce francuskiej wyłącznie z Frontem Narodowym. Pokazuje to przykład internetowej telewizji ProRussia TV, która jest finansowana przez Moskwę. Na czele kanału stoi były członek kierownictwa FN Gilles Arnaud, a jedną z prezenterek jest Sylvie Collet z Partii Francji, innej skrajnie prawicowej grupy. Jednym z założycieli ProRussia TV był Philippe Milliau, były członek Nowej Prawicy. Twórcą i głównym ideologiem tego ruchu jest Alain de Benoist, najbardziej ceniony przez Dugina ideolog zachodniego nacjonalizmu.
Klub przyjaciół Rosji nad Sekwaną jest liczny. Znany od lat prawicowy polityk i biznesmen Philippe de Villiers przyjaźni się zarówno z Chaupradem, jak i z Małofiejewem. W sierpniu 2014 r. de Villiers spotkał się w Jałcie z Putinem i proponował wspólne z Małofiejewem inwestycje w Moskwie i na Krymie. Warto zauważyć, że brat Philippe’a, Pierre de Villiers, jest szefem sztabu generalnego armii francuskiej.
Za zakończeniem „zimnej wojny z Rosją” opowiada się Xavier Bertrand. Ten konserwatywny polityk i potencjalny rywal Sarkozy'ego w walce o fotel prezydencki w 2017 roku był jedynym politykiem, który bronił spotkania Sarkozy'ego z Putinem na jesieni tego roku. Z kolei część przedstawicieli eurosceptycznej partyjki Solidarność i Postęp (lider Jacques Cheminade) uważa, że Rosja nie prowadzi zbrojnej agresji przeciwko Ukrainie.
Prorosyjska jest też niemal cała skrajna lewica francuska. Promoskiewscy są zarówno komuniści (w czasach sowieckich faktycznie agentura KGB), jak i współpracująca z nimi eurosceptyczna, wywodząca się z socjalistów Partia Lewicy Jean-Luca Mélenchona. No i do tego oczywiście cała masa marksistowsko-trockistowskiego planktonu, którego we Francji nie brakuje.
Powrót Sarko
Rosja i Europa powinny ze sobą współpracować.
Nicolas Sarkozy
Z punktu widzenia Kremla to jednak wcale nie Le Pen może okazać się głównym atutem we Francji. Front Narodowy wciąż – mimo rosnącej popularności wśród Francuzów – pozostaje pariasem dla establishmentu. Co innego Republikanie i ich lider Nicolas Sarkozy, wracający z wygnania politycznego nowy lider gaullistów. To on może przejąć władzę w kraju od socjalistów. A przecież szybko uznał aneksję Krymu. I to za jego prezydentury zapadła decyzja, żeby budować dla Rosji okręty Mistral. Zresztą do dziś zarzuca mu się też, że w 2008 roku, gdy Rosjanie zaatakowali Gruzję, i po kilku dniach zawarto rozejm, to jego postanowienia – podpisane przez Sarkozy'ego w imieniu UE – w rzeczywistości podyktował co do przecinka Kreml.
Sarkozy nie ukrywa, że w razie powrotu na stanowisko prezydenta, będzie chciał dokonać zwrotu w polityce zagranicznej Francji. Zapowiedzią tego była - 29 października br. - nieoficjalna wizyta w Rosji w asyście grupy byłych ministrów. W Moskiewskim Państwowym Instytucie Stosunków Międzynarodowych (MGIMO) Sarkozy wygłosił wykład i odebrał tytuł doktor honoris causa. W podmoskiewskiej rezydencji przyjął go Putin. - Rosja i Europa powinny ze sobą współpracować – oświadczył po spotkaniu Francuz.
Większość ludzi, których spotkaliśmy, wydaje się zadowolona z powrotu do Rosji oraz z tego, że nie znaleźli się w sytuacji, jaka stała się udziałem wielu mieszkańców regionów Ługańska i Doniecka.
Thierry Mariani, Republikanie
Republikanie zaczynają się wręcz ścigać z Frontem Narodowym o miano partnera numer jeden Rosji we Francji. W czerwcu br. działaczka partii Nadine Morano zebrała w Parlamencie Europejskim grupę pod hasłem „O nowy dialog z Rosją”, w której skład weszli deputowani z Francji, Włoch, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Portugalii. W lipcu grupa kilkunastu francuskich deputowanych, głównie Republikanów, złożyła wizytę na Krymie i potem w Moskwie wychwalała sytuację na okupowanym półwyspie. - Większość ludzi, których spotkaliśmy, wydaje się zadowolona z powrotu do Rosji oraz z tego, że nie znaleźli się w sytuacji, jaka stała się udziałem wielu mieszkańców regionów Ługańska i Doniecka - mówił na konferencji prasowej Thierry Mariani, szef delegacji. Inny członek delegacji Claude Goasguen oświadczył rosyjskim mediom, że wizytę na Krymie w pełni poparł przewodniczący partii Republikanie Nicolas Sarkozy.
Wizyta była organizowana we współpracy ze stowarzyszeniem Francusko-Rosyjski Dialog, któremu współprzewodniczą Thierry Mariani i Władimir Jakunin, były szef rosyjskich kolei, były wysoki oficer KGB, przyjaciel Putina, nazywany przywódcą „zakonu prawosławnych czekistów”.
Piąta kolumna
Romans Moskwy z Frontem Narodowym i Republikanami pokazuje, w jaki sposób Rosja chce zdestabilizować europejską scenę polityczną oraz osłabić sojusz euroatlantycki przy pomocy skrajnej prawicy. Poglądy ideologów reżimu putinowskiego i skrajnej prawicy europejskiej mają co najmniej dwa wspólne fundamenty: wrogość wobec USA i odrzucanie liberalnej demokracji. Le Pen chwali „wielki kraj” Rosję m.in. za to, że zbudowała inny model państwa, całkowicie różniący się od amerykańskiego. Szefowa FN nazywa też Putina obrońcą „chrześcijańskiego dziedzictwa cywilizacji europejskiej”. Skrajnej prawicy, także tej francuskiej, bardzo podoba się też polityka obyczajowa Kremla, której symbolem stały się ustawa „o walce z homoseksualną propagandą” czy skazanie członkiń zespołu Pussy Riot za obrazoburczy koncert w cerkwi.
Presja ze strony rosnących w siłę skrajnych ugrupowań może zmusić polityków mainstreamu do przejęcia niektórych postulatów i uznania ich a własne. Wydaje się, że we Francji akurat najłatwiej zrobić to w sferze polityki zagranicznej. Główne tradycyjne nurty, jak chadecja, socjaliści i liberałowie, prędzej złagodzą stosunek do Rosji i ochłodzą relacje z USA, niż pójdą na ustępstwa np. w kwestiach obyczajowych czy stosunku do imigrantów.