Widziały gały, co brały. Wzięli, pokupowali pałace. A teraz… jak trwoga, to do Boga. Poszli na Jasną Górę, modlą się. Pojawiła się myśl, żeby zacząć szturmować niebo.
Ofensywa zaczęła się na początku roku. W drugą rocznicę czarnego czwartku spotkali się w podziemiach kościoła Matki Bożej Łaskawej w Warszawie.
„Pojawiła się myśl, żeby zacząć szturmować Niebo, bo zrozumieliśmy, że nasza walka w wymiarze widocznym, prawnym i politycznym, nie przyniesie rezultatu bez Bożej pomocy” - napisali do mediów.
Ich orężem stała się modlitwa. Modlili się od czarnego czwartku w styczniu 2015 roku, ale indywidualnie, po domach. Przerażeni. Zawstydzeni. Z wyuczonej przyzwoitości gorliwie płacąc raty.
Od stycznia mają swoje msze. Na razie w warszawskich świątyniach. W kwietniu dołączą Poznań, Szczecin, Gdynia. Msza raz w miesiącu, codziennie krucjata różańcowa. Koordynator organizuje mailowo 20 osób, każda odmawia jedną dziesiątkę różańca, każda inną tajemnicę. Trzeba na to poświęcić cztery minuty o dowolnej porze dnia, a jeśli ktoś chce zrezygnować, musi o tym powiadomić z tygodniowym wyprzedzeniem. Różaniec ma być odmawiany codziennie. Aż do skutku. Do przewalutowania.
1 kwietnia poszli na Jasną Górę. Z bezsilności, z poczucia osamotnienia, z transparentami: „I ogólnopolska pielgrzymka oszukanych przez banki”.
Za wszystkich Polaków, dotkniętych przemocą finansową, zwłaszcza za tych uwięzionych w pułapce tzw. kredytów frankowych
Szturm na niebo prowadzi wspólnota duchowa Nasze Jerycho (od najstarszego miasta świata, które Izraelici zdobyli jako pierwsze w drodze do ziemi obiecanej). Mówią, że nie przyszli na Jasną Górę pokazać się i że odtąd postanowili milczeć. - Powiedz Bogu o swoim problemie - zachęcają na swojej stronie internetowej. Odpowiedzi Boga cytują we wskazanych fragmentach Pisma Świętego.
Agata Kuklińska porozmawiała z nami. Wbrew zaleceniom ubrała na pielgrzymkę w koszulkę z hasłem "Stop Bankowemu Bezprawiu". To z tego stowarzyszenia wywodzi się Nasze Jerycho.
SBB skupia frankowiczów. - Mamy już reakcje alergiczne na to określenie - mówi Kuklińska.
Nie wszyscy są katolikami. - Są też ateiści. Protestowali, że mieliśmy być apolityczni, więc kościoła też nie będzie. Ale pogodziliśmy się - podkreśla nasza rozmówczyni.
Są zwolennicy i PiS, i PO. Kuklińska w wyborach prezydenckich głosowała na Andrzeja Dudę. - Bo obiecał, że przewalutuje nam kredyty na złotówki - tłumaczy. Ale w Sejmie rozmawia ze wszystkimi. Chodzi i pokazuje posłom swoją umowę kredytową. - Korwin-Mikke powiedział mi „jak to, przecież dostaliście franki”, a Petru uścisnął dłoń i „walczcie, walczcie, walczcie” - ujawnia.
- Jednoczy nas wspólny wróg - mówi Kuklińska.
Nazywają ich banksterami. Zarzut: wprowadzenie na rynek toksycznego instrumentu finansowego. Przekręt na miarę lichwy.
Winni są również politycy, bo na to pozwalają. Za nich też należy się modlić.
O odzyskanie wolności. Ciebie prosimy, wysłuchaj nas, Panie
Umowy kredytowe we frankach szwajcarskich podpisało 900 tys. Polaków.
Na Jasną Górę przyszła sześćdziesiątka.
- Kiedy człowiek zaczyna odczuwać komfort finansowy, mościć się w życiu i wszystkiego ma pod dostatkiem, Bóg przestaje być ważny, staje się dodatkiem - mówiła przed pielgrzymką założycielka Naszego Jerycha w chrześcijańskiej telewizji internetowej Salve.
- A kiedy zaczyna zbierać cięgi od życia, jest szansa, że człowiek sobie przypomni, że jest ktoś silny - dodała.
Krótko mówiąc: jak trwoga, to do Boga.
Nawrócenie to pierwszy krok w szturmie na niebo. Drugi - pojednanie się z ludźmi.
Słyszą - od innych katolików - że kredyt należało brać w walucie, w której się zarabia.
Inaczej: widziały gały, co brały.
Czy Pan Bóg - pytają wtedy - coś takiego by powiedział?
- Twoja sprawa, głupcze. Trzeba było nie brać - tak powiedziałby starszy brat syna marnotrawnego. On, rozsądny i przyzwoity, nie wziąłby kredytu indeksowanego obcą walutą.
Kain, którego Bóg spytał o to, gdzie jest jego brat, Abel, odpowiedziałby: Czyż jestem stróżem brata mojego? Dlaczego mam się o niego martwić?
Dlaczego mamy martwić się o frankowiczów?
O pomoc, siłę i opiekę Matki Bożej Miłosierdzia dla osób zagrożonych eksmisją oraz pogrążonych w rozpaczy, aby Bóg postawił im na drodze ludzi, którzy im zapewnią realną pomoc
Klienci banków, którzy zaciągnęli kredyty w złotówkach, kiedyś droższe, nazywają frankowiczów "cwaniakami, którzy wzbogacili się, pokupowali pałace".
Agata Kuklińska szukała w Warszawie nowego mieszkania, bo po rozwodzie sąd przyznał jej mniejszy pokój. W większym został mąż i zamykał drzwi na klucz. Musiała gnieździć się na 11 metrach kwadratowych z 16-letnim synem. - Spaliśmy w jednym łóżku. Do późna siedziałam w kuchni na taborecie, żeby syn mógł się pouczyć - wspomina.
Pożyczyła z banku 335 tysięcy na dwupokojowe mieszkanie do generalnego remontu w starym bloku. W tańszej dzielnicy, syn musiał dojeżdżać do szkoły. Miesięczna rata wynosiła 2 tysiące. - W złotówkach! Nikt z nas nie widział franka na oczy - zaznacza.
Z początku nie mogła nawet spłacać kredytu we frankach. Banki same przeliczały walutę na złotówki według kursu z kosmosu i pobierały za to opłatę (tzw. spread). Dopiero ustawa anyspreadowa z 2011 roku to ukróciła.
Po czarnym czwartku napisała do banku: - Zróbcie coś, zanim skoczę do Wisły.
To był pamiętny 15 stycznia 2015 roku, gdy kurs franka skoczył drastycznie do 5,1 zł. Dzień wcześniej wynosił 3,5 zł, a w czasach największego boomu na kredyty mieszkaniowe we frankach w latach 2006 -2008 - zaledwie 2 zł. Dzisiaj trzyma się na poziomie ok. 4 zł.
Przedłużyli jej termin spłaty o 4 lata. Miała 46 lat, jak zaciągała kredyt, spłaci go w wieku lat 75. Schudła 5 kg. Nie pamięta, co to kino, teatr, sklep z ciuchami. I boi się, że zostawi dług synowi.
Ogłosić upadłość konsumencką? Oddać mieszkanie bankowi? Przecież oddała już 250 tys. zł kredytu. I co, tułać się do końca życia po wynajmowanych? Niektórzy już stanęli przed brakiem wyboru - bank wystawił ich mieszkanie na licytację. Zwołują się wtedy i blokują sprzedaż, Kuklińska specjalnie bierze urlop na takie okazje.
Naraz w mieszkaniu pojawia się kilkudziesięciu gości. Nie ma szarpaniny, nie ma pyskówek, wszystko odbywa się zgodnie z prawem i kulturalnie. Komornik po prostu musi przedrzeć się przez ten rozżalony tłum. Też człowiek, często odstępuje od wyceny mieszkania.
Jeśli sprawa trafi do sądu, goście wyrastają pod salą rozpraw i chętnych do kupna przekonują, by nie dorabiali się na cudzej krzywdzie.
- Jeszcze nie doszło do żadnej licytacji. Ludzie wycofywali się, chociaż wpłacili wadium. Sędzia był wściekły - informuje Kuklińska.
Potem zrzucają się po 10, 20 zł na prawnika dla właściciela mieszkania, by podważył w sądzie bankowy tytuł egzekucyjny jako niezgodny z konstytucją.
Renatę z Bielska-Białej uchroniło przed licytacją mieszkania nagłośnienie sprawy w mediach. Wdowa, matka chorej sześciolatki. Na razie nie płaci, ma "wakacje kredytowe", zawieszoną spłatę. Jej teściowa twierdzi jednak, że kredyt Renaty rośnie i przejdzie na następne pokolenia.
O boże miłosierdzie dla tych, którzy z powodu narastającej spirali zadłużenia targnęli się na własne życie
- Nie umiem już zrobić nic innego - napisał Leszek do żony. - Nie umiem już nic napisać, mogę tylko płakać i tęsknić - to do córki.
- Mój mąż Leszek popełnił samobójstwo 16 marca 2015 roku po kilkuletniej nierównej walce z bankiem - napisała Renata do prezydenta Andrzeja Dudy.
Frank zaczął drożeć już miesiąc po zaciągnięciu kredytu w 2008 roku. Nie jeździli nad morze, chociaż lekarz zalecał, bo córka jest alergikiem i ma chore nerki. Spłacali. Leszek pracował na dwa etaty i brał pożyczki w złotówkach, żeby było na kredyt frankowy. Strzelił sobie w głowę dwa miesiące po czarnym czwartku. Żonie zostawił polisę ubezpieczeniową i nadzieję, że córka dostanie rentę rodzinną.
Pożyczyli 250 tys. zł. Po ośmiu latach Renata ma do spłacenia ponad 400 tys. zł i kwota ta ciągle rośnie.
Kancelaria Andrzeja Dudy odpisała wdowie, że od kilku miesięcy trwają prace nad ustawą o sposobach przywrócenia równości stron w relacji bank - klient. Od tego listu minął prawie rok i ustawy nie ma.
W stowarzyszeniu Stop Bankowemu Bezprawiu nazywają Dudę "Pinokiem", na manifestacji antybankowej w marcu wręczyli prezydentowi bajkę o tym pajacu kłamczuchu. Bo nie dotrzymał obietnicy o przewalutowaniu.
W SBB działa 1400 osób, a 7000 dodało ich facebookowy profil do znajomych. Profesorzy, lekarze, policjanci, prawnicy. Wiceprezes Barbara Husiew ma własną firmę. - Nie jesteśmy z tych, co nie czytają umów - mówi. - Gały też widziały, co wciskały. Już w 2005 roku pracownicy banków wiedzieli, że frank się umocni i klienci będą mieli problem - podkreśla.
Ale ona, jak wszyscy, słyszała od bankowców, że to stabilna waluta. Kurs się nie zmienia. Małe ryzyko. I niskie raty. Równocześnie odmówiono jej kredytu w złotówkach z powodu braku zdolności kredytowej.
Przed podpisaniem umowy chciała ją skonsultować ze swoim prawnikiem. - Zwykły człowiek bez wyższego wykształcenia ekonomicznego czy nawet ściśle bankowego nie zrozumie wszystkich zapisów - wyjaśnia.
Inżynieria finansowa. WIBOR, LIBOR. Indeksacja, waloryzacja, denominacja. Czy to nie jedno i to samo? Ilu obywateli to rozróżnia? W tym sensie wszyscy jesteśmy frankowiczami.
Husiew tłumaczy, że powiedziano jej, iż umowy nie wolno wynieść z banku, bo to dokument bankowy.
Duża placówka z tradycją, nie jakiś punkt ekspresowych pożyczek między barem a butikiem, co dzisiaj jest, a jutro nie ma po nim śladu. Instytucja zaufania publicznego.
Podpisała. Był październik 2008 roku. Rok później mąż Barbary powiesił się.
Husiew nie zna frankowicza, który by nie chodził do psychiatry, nie brał psychotropów. Wielu ma za sobą próby samobójcze. Rozpadają się małżeństwa. Do poczucia, że nic się nie da zrobić, nic się nie zmieni i nikt nie pomoże, dołączają wzajemne oskarżenia. Taka mądra i tak dała się zrobić, taka wykształcona.
- Chodziłam do banku żebrać o pomoc. Nie mogli mi przedłużyć terminu, bo już był na 30 lat - wspomina.
Nic nie wyżebrała. Po czarnym czwartku zaczęła walczyć. Powstało Stop Bankowemu Bezprawiu.
„Wizja uwolnienia z niewoli ekonomicznej ciągle się oddala” - czytamy na stronie naszejerycho.pl. Ale Szymon Piotr też wracał z połowów z pustą siecią.
O boże miłosierdzie dla tych, którzy dopuścili się względem ich przemocy
- To opanowywanie trwogi – określa wspólnotę frankowiczów Agata Gąsiorowska, psycholog ekonomiczny z Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu. Według tej teorii, jeśli przed lękiem egzystencjalnym nie chroni nas już wysoka samoocena - bo sam sobie zgotowałem ten los, biorąc kredyt - zaczynamy szukać wsparcia u ludzi oraz identyfikować się z wartościami w kulturze, w tym przypadku z religią.
- Z powodu pogorszenia sytuacji finansowej pojawia się poczucie zagrożenia bezpieczeństwa. Gdzie ja teraz będę mieszkać, co z moją rodziną, czy w ogóle mamy jakąś przyszłość? - wyjaśnia psycholog. - Zaangażowanie we wspólnotę, zwłaszcza o silnych korzeniach, redukuje lęk. Ale krótkoterminowo - zaznacza.
Wspólne działanie też musi mieć realne skutki finansowe. Gąsiorowska podkreśla, że z zadłużeniem można sobie poradzić tylko poprzez zmniejszenie tego zadłużenia.
W czerwcu 2016 roku pierwszy frankowicz wygrał w sądzie z bankiem. Odtąd tych zwycięstw uzbierało się już ponad 60. Sądy unieważniają umowy kredytowe.
W praktyce raty trzeba dalej płacić, bo to dopiero pierwsza instancja.
- To, czy klient nie będzie musiał dalej spłać kredytu i jeszcze mógł iść do banku po zapłacone już raty, zależy od tego, jak ukształtuje się orzecznictwo - mówi mecenas Barbara Garlacz, która reprezentuje frankowiczów w sądach.
Sąd może odwołać się do zasady współżycia społecznego.
Nie można czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego. Takie działanie lub zaniechanie uprawnionego nie jest uważane za wykonywanie prawa i nie korzysta z ochrony
Kodeks cywilny
W końcu strony sporu coś sobie przelewały z konta na konto. Należy oddać to, co się wzięło, po odjęciu tego, co już się zwróciło. - To i tak byłaby wygrana dla kredytobiorców - mówi Garlacz.
Frankowicze polecają ją sobie oraz inne sprawdzone kancelarie prawnicze. Po czarnym czwartku nagabują ich masowo nieskuteczni naciągacze. Piszą pozwy zbiorowe, oszczędzając na obsłudze prawnej i opłatach sądowych. Frank, czy raczej strach przed nim, jest silniejszy niż różnice światopoglądowe.
Komentatorzy na Facebooku wyciągają im sympatie polityczne, wyznania religijne. Ale frankowicze są czujni. - To trolle, banksterzy, próbują nas skłócić, boją się nas - tłumaczą.
Walka, jak przewiduje Garlacz, może trwać cztery lata.
Modlitwa to ostatni krok. Godziny spędzone na klęczkach. Post co piątek do 14 kwietnia włącznie. Wiara mimo wizji całkowitej przegranej.
- Gdybyśmy działali w pojedynkę, nie każdy dałby radę. W całym tym nieszczęściu zawiązały się przyjaźnie. Liczy się sama rozmowa, zrozumienie, fakt, że nie jesteśmy sami na zakręcie psychicznym - przekonuje Husiew.
Jerycho otaczał podwójny, gruby, dziewięciometrowy mur. Izraelici chodzili wokół niego siedem dni, krzycząc. I mury runęły.
TRZY PROJEKTY USTAW:
1. Prezydencki
Przewiduje, że banki będą musiały zwrócić swoim klientom różnicę między dopuszczalnym spreadem a tym, który w rzeczywistości pobrały. Projekt ma obejmować umowy kredytu zawarte od 1 lipca 2000 roku do wejścia w życie ustawy antyspreadowej (26 sierpnia 2011 roku). Dotyczyć ma konsumentów, a także osób prowadzących działalność gospodarczą, które nie dokonywały odpisów podatkowych w związku z kredytami.
2. Platformy Obywatelskiej
Kredytobiorca mógłby ubiegać się w swoim banku o przewalutowanie posiadanego kredytu hipotecznego w walucie obcej, czyli m.in. w szwajcarskim franku. Przewalutowanie miałoby następować po kursie z dnia sporządzenia umowy restrukturyzacyjnej i polegać na wyliczeniu różnicy między wartością kredytu po przewalutowaniu, a kwotą zadłużenia, jaką posiadałby w tym momencie kredytobiorca, gdyby w przeszłości zawarł z bankiem umowę o kredyt w polskich złotych. Bank miał umarzać część tej kwoty. Jeżeli natomiast różnica byłaby wartością ujemną, to nie podlegałaby umorzeniu, ale stanowiła zobowiązanie kredytobiorcy w całości.
3. Klubu Kukiz'15
Kredyty w złotówkach i kredyty denominowane w obcych walutach zostaną zrównane, co ma oznaczać potraktowanie kredytów frankowych tak, jakby od początku były kredytami w złotówkach. Właśnie ten projekt najmocniej popiera środowisko frankowiczów.
Oprócz projektów ustaw jest też plan, by zachęcić banki do przewalutowania – jak to określił prezes NBP Adam Glapiński - „kobiecym przymusem”. Chodzi o rekomendację KNF, która ma sprawić, że banki same będę chciały przewalutować kredyty, bo ich trzymanie będzie dla nich nieopłacalne. Banki miałyby się same dogadywać z frankowiczami, na jakich zasadach te przewalutowania będą przeprowadzone.