Rosyjska flota bardzo interesuje się rejonami oceanów, przez które biegną podmorskie światłowody stanowiące system nerwowy cywilizacji. Co dokładnie robi, nie wiadomo, ale "New York Times" twierdzi, że aktywność Rosjan jest "agresywna". Można się jedynie domyślać, że badają możliwość ataku paraliżującego Zachód.
Swoje doniesienie "NYT" opiera o rozmowy z zastrzegającymi sobie anonimowość przedstawicielami amerykańskiego wojska. Informują oni o znaczącym wzroście rosyjskiej aktywności w obszarach, przez które biegną transatlantyckie światłowody, którymi przepływa praktycznie cała światowa łączność i bez których internet czy w ogóle gospodarka w obecnej formie, nie mogłyby istnieć.
Jantar drażni Amerykanów
Jako przykład ostatniej aktywności jest wskazywany rejs nowego rosyjskiego okrętu o nazwie Jantar (pisaliśmy o nim więcej wiosną). Miał on niedawno przepłynąć wzdłuż wschodniego wybrzeża USA. Okręt formalnie służy do badań dna oraz głębin oceanów i przewozi w tym celu na pokładzie dwie małe łodzie podwodne. Jantar podlega jednak flocie wojennej, która nie jest zainteresowania badaniami naukowymi. Wojskowi chwalili się, że okręt ma "unikalne w skali świata" rozwiązania pozwalające mu dokładnie badać dno nawet w ruchu.
Jednostka w teorii może więc służyć między innymi do poszukiwań kabli na dnie morza. Podobne zadania mogą też prowadzić atomowe okręty podwodne, jednak na temat ich działań oficjalnie, a nawet nieoficjalnie, nie wypowiada się praktycznie nikt. Mocarstwa dość zgodnie trzymają w tajemnicy prowadzoną przez siebie "cichą wojnę" pod powierzchnią oceanów.
Wskazuje na to treść artykułu "NYT". Nie padają w nim nawet nieoficjalne stwierdzenia na temat konkretnych wydarzeń pod powierzchnią i tego, co takiego "agresywnego" robią Rosjanie. Dziennikarze sugerują, że może chodzić o przygotowania do przecinania podmorskich kabli, jednak oficjalnie przedstawiciele wojska USA dyplomatycznie unikają odpowiedzi na ten temat.
Być może upublicznienie informacji o rejsie Jantara i o tym, że był cały czas obserwowany, miało być sygnałem wysłanym do Rosjan i własnych polityków w dobie ostrej walki o każdego dolara na cele militarne.
System nerwowy cywilizacji
Doniesienia o rzekomym zagrożeniu podmorskich światłowodów są bowiem czymś, co musi przykuć uwagę osób choć trochę zdających sobie sprawę z ich znaczenia dla cywilizacji. Cały glob jest opleciony ich siecią i to przez nie przesyłane jest ponad 95 proc. całej międzynarodowej komunikacji elektronicznej. Ich przepustowość jest liczona w terabitach na sekundę, czyli co sekundę mogą przesłać przez Atlantyk informacje z całego standardowego obecnie dysku twardego.
Przecięcie kilku kluczowych kabli łączących Europę z Ameryką i oba te kontynenty z Azją praktycznie sparaliżowałoby internet i globalną łączność, a co za tym idzie całą gospodarkę. Skutki nawet niewielkich awarii można już było obserwować. Na przykład w 2013 roku przypadkowo uszkodzono dwa z czterech podmorskich kabli łączących Pakistan ze światem, co zaowocowało spadkiem przepustowości sieci w tym kraju o około 60 procent. W 2008 roku poważne problemy przeżywał Egipt, gdy kotwica statku uszkodziła główny kabel łączący kraj ze światem, co zaowocowało utratą sieci przez około 70 procent użytkowników.
Zaplanowany i skoordynowany atak na sieć podmorskich kabli mógłby mieć znacznie poważniejsze skutki. Zwłaszcza że większość przytrafiających się obecnie awarii ma miejsce blisko brzegu, na płytkich wodach. Zazwyczaj to efekt używania kotwicy lub sieci w niedozwolonych miejscach. Wyspecjalizowane statki są w stanie szybko odnaleźć takie uszkodzenia i usunąć je w ciągu kilku dni, maksymalnie tygodni. Gdyby do przerwania kabli doszło gdzieś w oceanicznych głębinach, naprawa byłaby nieporównywalnie trudniejsza i bardziej czasochłonna.
Prywatne połączenia Pentagonu
Co więcej, amerykańskie wojsko musi się martwić nie tylko cywilnymi połączeniami. Pentagon ma prawdopodobnie własne podmorskie kable światłowodowe. Nie wiadomo o nich praktycznie nic poza tym, że w 2003 roku zapoczątkowano wart niemal miliard dolarów projekt zakładający zbudowanie "sieci połączeń z dowództwami na całym świecie".
Od tego czasu nie pojawiło się więcej informacji poza jednym wyjątkiem. W 2013 roku, zeznając przed komisją Kongresu, wysokiej rangi oficer Pentagonu przyznał, że trwają prace nad światłowodem prowadzącym z Florydy do bazy Guantanamo na Kubie. Budowa ma zakończyć się w 2015 roku.
Być może Rosjanie poszukują tych kabli w głębinach, starając się ustalić ich położenie, dzięki czemu w sytuacji wojny byliby gotowi na atak w czuły punkt łączności Amerykanów. Bez podmorskich kabli Pentagon byłby zdany na satelity (których atakowanie Rosjanie najprawdopodobniej również testują) i radio, które mają znacznie mniejszą przepustowość.
Podobnie do tego batyskafu cywilnego mają wyglądać dwa wojskowe na pokładzie Jantara
Kable były już celami
Dyskusja o celowych atakach na podmorskie kable nie jest przy tym fantazją. Tego rodzaju operacje miały już miejsce podczas obu wojen światowych. Tak w 1914, jak i w 1939 roku jednym z pierwszych działań Brytyjczyków było wysłanie w morze statków, które przecięły kable telegraficzne łączące II i III Rzeszę z USA i Azją. Niemcom pozostawała tylko łączność radiowa, którą zawsze można przechwycić.
Podczas zimnej wojny podmorskie kable telekomunikacyjne ponownie znalazły się na celowniku. Tym razem głównymi sprawcami zniszczeń byli Amerykanie. Być może inne państwa też przeprowadzały podobne operacje, ale utrzymały je w tajemnicy. Dzisiaj wiadomo, że US Navy we współpracy z CIA opracowała technikę zakładania „pluskiew” na podmorskich kablach telefonicznych radzieckiego wojska.
Amerykańskie okręty wielokrotnie naruszały granicę wód terytorialnych ZSRR na Morzu Ochockim i Morzu Barentsa, aby dostać się do kabli wykorzystywanych przez dowództwo radzieckiej floty do komunikacji z bazami. Ryzyko było gigantyczne, ale Amerykanie decydowali się je podjąć, bo podmorskie połączenia były bezcennymi źródłami informacji dla wywiadu.
Operacja Ivy Bells była prowadzona z powodzeniem przez całe lata 70. Kres nadszedł w 1981 roku za sprawą zdrady pracownika wywiadu USA Rinalda Peltona, który wyjawił istnienie podsłuchów Rosjanom. Nie wiadomo, czy Amerykanie później próbowali podobnych przedsięwzięć. Na pewno byłoby to znacznie trudniejsze ze względu na większą czujność Rosjan.
Narzędzia do skrytego działania w głębinach
Nie ulega wątpliwości, że flota USA nadal dysponuje odpowiednimi możliwościami do skrytego manipulowania przy podmorskich kablach. Jeden z trzech najbardziej nowoczesnych amerykańskich atomowych okrętów podwodnych USS Jimmy Carter (ostatni z typu Seawolf, w służbie od 2005 roku), został podczas budowy specjalnie zmodyfikowany do przeprowadzania bliżej niesprecyzowanych „prób” wyposażenia. Dodano mu 30 metrowy kawałek kadłuba, w którym mieści się „specjalne” wyposażenie.
Spekuluje się, że USS Jimmy Carter może manipulować przy podmorskich kablach i prowadzić różne operacje na dnie, na przykład zbierać części testowanych nad wodą rakiet. Wydaje się to tym bardziej prawdopodobne, że wszystkie stare amerykańskie atomowe okręty podwodne, przystosowane do tych celów podczas zimnej wojny, zostały wycofane ze służby w tym samym okresie, gdy USS Jimmy Carter do niej trafił.
Rosjanie również posiadają bliżej nieznane możliwości działania w głębinach, a co za tym idzie potencjalnego manipulowania przy kablach. To zakres zadań Głównego Zarządu Badań Podwodnych floty, któremu podlega między innymi wspomniany Jantar. Ta formacja rosyjskiego wojska posiada też mały atomowy okręt podwodny Łoszarik, który może zanurzać się na kilka tysięcy metrów i jest przewożony do rejonu działań podczepiony pod zmodyfikowany duży atomowy okręt podwodny Orenburg, który niegdyś przenosił rakiety balistyczne.
Szczegóły możliwości Rosjan w tym zakresie są jednak ściśle tajne. Cała działalność Głównego Zarządu Badań Podwodnych od jego utworzenia w latach 70. jest otoczona szczelną zasłoną tajemnicy. Podobnie postępują inne mocarstwa, które nie publikują praktycznie żadnych informacji na temat działań swojej floty podwodnej. Obowiązuje zmowa milczenia.
Na mniejszych głębokościach do działań na dnie atomowe okręty podwodne korzystają z nurków
Wojsko musi być gotowe na wszystko
Trudno byłoby jednak założyć, że wszystkie mocarstwa zgodnie ignorują kwestię bezpieczeństwa podmorskich światłowodów, bo ich znaczenie dla świata jest zbyt duże. Informacje opublikowane przez „NYT” wskazują, że kable są przynajmniej monitorowane i wzmożona aktywność rywali w ich pobliżu powoduje nerwowe reakcje.
W obecnej sytuacji międzynarodowej przerywanie światłowodów przez któreś z mocarstw jest jednak bardzo mało prawdopodobne. W wypadku wykrycia spotkałoby się to z bardzo ostrą reakcją i byłoby mocnym ciosem w globalną gospodarkę mocno uzależnioną od globalnej sieci. Atak na kable byłby więc atakiem na samego siebie. Ponadto nie byłaby to prosta operacja. Samych kabli łączących USA i Kanadę z Europą jest obecnie 15.
Można założyć, że przerywanie światłowodów jest traktowane wyłącznie jako broń w sytuacjach skrajnych. Jednak zadaniem wojska jest być gotowym właśnie na skrajności, więc prowadzenie odpowiednich przygotowań w czasie pokoju nie może dziwić.