Sejm zgodził się, by policja i służby specjalne mogły łatwiej inwigilować nasze realne i wirtualne życie. To dopiero początek budowy nowego ładu w organach ścigania. W kolejce już czekają inne ustawy – o prokuraturze, służbach podatkowych i antyterrorystyczna.
Nowelizacja pakietu ustaw (m.in. o policji, ABW, CBA, SKW i SWW, Żandarmerii Wojskowej) dosłownie przemknęła przez Sejm. Projekt pojawił się w Wigilię i już został uchwalony przez posłów.
Ślepi i głusi
Tym razem jednak ekspresowa ścieżka zmian była uzasadniona. W pierwszych dniach lutego wchodzi w życie wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który zapadł w czerwcu 2014 r. - Oślepia, ogłusza policję i służby. Pilnie musimy zmienić wszystkie przepisy, na podstawie których prowadzimy inwigilację – mówili wtedy zgodnie i ówczesny szef policji generał Marek Działoszyński, i tropiący korupcję Paweł Wojtunik.
Zadanie naprawy przepisów, które sędziowie Trybunału uznali za niezgodne z konstytucją, spadło na Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Specjalny zespół powołał ówczesny wiceminister Grzegorz Karpiński. – Nie ma zagrożenia, wkrótce oddamy gotowe rozwiązania – obiecywał w licznych wypowiedziach. Karpiński, który dziś wrócił do zawodu radcy prawnego, słowa nie dotrzymał.
Cwaniak kontra cwaniak
Gdy PiS przejął władzę, zostały mu niespełna trzy miesiące na napisanie własnego projektu i przeprowadzenie go przez Sejm, Senat oraz uzyskanie podpisu prezydenta. Duet nowych ministrów-koordynatorów: Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zdecydował się na cwany chwyt. Projekt zgłoszony jako poselski był de facto przepisanym projektem PO z minionej kadencji.
– To nie nasz projekt. Mogę dokładnie wyliczyć różnice, mam ich wykaz – broni się Marek Biernacki z PO. – Zresztą projekt bardzo przepracowaliśmy w Senacie – zastrzega.
Wtedy – również w ogniu krytyki posłów Prawa i Sprawiedliwości – poselski projekt przepadł. Fortel Kamińskiego i Wąsika jednak wypalił; największej partii opozycyjnej trudniej było zaproponowane rozwiązania krytykować.
Powrót inwigilacji
Dobre rozwiązania – oceniają policjanci i funkcjonariusze służb. Zagrożenie dla podstawowych praw obywatelskich – wynika ze stanowiska Rzecznika Praw Obywatelskich i organizacji pozarządowych.
Obiektywnie można zauważyć, że projekt nie daje służbom rewolucyjnych uprawnień, których by przez ostatnią dekadę nie miały.
– Tyle, że Trybunał uznał je za niezgodne z konstytucją. Uchwalony projekt PiS też jest niezgodny z konstytucją, ale teraz już nie musimy się obawiać powtórzenia wyroku. A nawet jeśli, to miną lata – mówi brutalnie szczerze jeden z polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Trzeba dodać, że nie wszystkie rozwiązania spodobały się w samym rządzie. Trzy zmiany zaproponował wicepremier Jarosław Gowin wspólnie z minister cyfryzacji Anną Streżyńską. Najważniejsza polega na zapisaniu jasnej definicji tego, co służby mogą zrobić w internecie bez zgody sądu.
Z projektu Kamińskiego i Wąsika wynikało, że funkcjonariusze mogliby zgodnie z prawem przechwytywać każdy bit danych. Gowin i Streżyńska spowodowali, że musi to zostać wyraźniej ograniczone. Zatem bez zgody sądu funkcjonariusze mogą sprawdzić numer IP naszego urządzenia, ale już nie rozmowę, którą prowadzimy za pomocą komunikatorów, i to funkcjonariusz musi przekonać sąd, aby wydal na to zgodę.
Ile mogą służby?
Oprócz rozwiązań ustawowych ważne są jeszcze realne możliwości służb. Nie są one wszechpotężne, nawet gdyby ustawy zezwalały na wszystko.
– Problem stanowią lepsze komunikatory, które pozwalają na szyfrowanie rozmów tak głosowych, jak tekstowych. Nie jest możliwe dla nas śledzenie działalności w sieci, jeśli ktoś odrobinę zadba o swoje bezpieczeństwo – zaznacza nasz rozmówca z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Jedyną służbą, która zdecydowała się na kupno specjalnego oprogramowania do zdalnego infekowania komputerów, było CBA Pawła Wojtunika. Aplikacja nigdy jednak nie działała idealnie i nie pozwalała na 24-godzinny podgląd tego, co robimy na swoich urządzeniach.
Niedawno byłem świadkiem rozmowy wysokich funkcjonariuszy o inwestycji w podobny system. – Duże możliwości. Ale urządzenie i program to tylko część kosztów. Jeszcze więcej kosztuje szkolenie ludzi za granicą, które trwa kilka miesięcy. Gdy zdecyduję się ich puścić, a oni zaraz odejdą na emeryturę, to wyrzucę w błoto kilkaset tysięcy dolarów – takie wątpliwości rozważali.
Agenci i urządzenia
Nasi rozmówcy zwracają uwagę na to, że w projekcie skierowanym do Senatu brak jest choćby wzmianki o tym, co policji i służbom wolno w trakcie tajnej współpracy z informatorem lub agentem. To regulują instrukcje operacyjne (każda formacja ma swoją), które były i pozostają tajne. Nawet instrukcja operacyjna Służby Bezpieczeństwa pozostawała przez wiele lat tajna, a jej ujawnienie przez Cezarego Gmyza wywołało protesty szefów służb.
– Niespecjalnie zwracam uwagę na gadaninę polityków, publicystów. Najważniejsza dla mnie jest współpraca z żywym człowiekiem. Proszę się zastanowić: kto naprawdę może wyrządzić więcej krzywd – komputer, któremu się ufa, czy wieloletni przyjaciel zwerbowany dla nas? – pyta jeden z byłych szefów Centralnego Biura Śledczego.
Skoro jednak "najważniejsza jest współpraca z żywym człowiekiem", to dlaczego służby tak pożądają danych telekomunikacyjnych? Według różnych statystyk sięgały po nie od 1,5 mln do 3 mln razy, a liczba zapytań lawinowo wzrasta każdego roku.
– Wygoda – ocenia ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa, doktor Zbigniew Rau, były wiceminister spraw wewnętrznych.
Ma na myśli programy do analizy kryminalnej, które posiadają policja i wszystkie służby. Zasysają one tysiące informacji od operatorów telefonicznych, poddają je analizie w kilka sekund i na czytelnych grafikach pokazują powiązania między rozpracowywanymi przestępcami, często natychmiast wskazując sprawcę. Oficer nie musi ruszać się zza biurka, sukces ma gotowy po kilkuset kliknięciach.
– To, że sięgamy po tyle danych, pozwala wielu niewinnym osobom uniknąć prawdziwej inwigilacji. Bo dzięki precyzyjnej analizie wiemy, kto jest naszym prawdziwym wrogiem do rozpracowania: włączenia podsłuchu, skierowania agentów – przekonuje Paweł Wojtunik, były szef CBA.
Prokurator jak służby...
Jednak ten projekt to ledwie początek budowy nowego ładu w organach ścigania, który chce zbudować rządzący PiS. W Sejmie jest już inny projekt - ustawy o prokuraturze. Komentatorzy zdążyli zwrócić uwagę na fundamentalną zmianę, jaką wprowadza, czyli unię personalną ministra sprawiedliwości z szefem prokuratury.
Może mniej widoczne, ale równie ważne zmiany dotyczą uprawnień prokuratorów do wiedzy o tym, czego służby dowiadują się podczas "pracy operacyjnej" - czyli tajnego zbierania informacji (za pomocą programów szpiegujących, agentów czy podsłuchów), często odbywającego się jeszcze przed wszczęciem śledztwa.
Zgodnie z projektem, który powstał w Ministerstwie Sprawiedliwości, teraz prokurator będzie miał dostęp do każdej informacji, którą mają służby. Będzie też mógł inicjować działania operacyjne służb. Jeśli zaś nie otrzyma żądanej informacji od służb, to wobec opornych funkcjonariuszy będzie wszczynał postępowania. Nasi rozmówcy nie są zgodni, jak głęboko - zgodnie z projektem - ta władza prokuratora nad "inwigilacją" będzie sięgać.
- Ja te zapisy czytam tak, że minister Zbigniew Ziobro będzie mógł zażądać choćby teczek wszystkich agentów. A już z pewnością prokurator generalny będzie miał ustawą gwarantowany większy dostęp do działań służb niż sam minister koordynator - mówi zgodnie kilku z naszych rozmówców proszących o zachowanie anonimowości.
...i fiskus też!
Podobny apetyt na nowe uprawnienia ma Ministerstwo Finansów. Trwają właśnie prace nad specjalną ustawą, której efektem będzie powstanie Krajowej Administracji Skarbowej. Tajniacy fiskusa będą mogli urządzać prowokacje, podsłuchiwać - by sprawdzić, czy podatnicy rzetelnie odprowadzają daninę do budżetu.
Nic za to jeszcze nie wiadomo o prawdziwie rewolucyjnej ustawie, którą publicyści ochrzcili "antyterrorystyczną". Jej powstanie oficjalnie już zapowiedział minister koordynator Mariusz Kamiński. Powołał także specjalny zespół, którym dowodzi jego zastępca Maciej Wąsik. To pod jego kontrolą powstaną przepisy, które zdefiniują, co wolno służbom, gdy powstanie zagrożenie terroryzmem lub tylko zagrożenie zagrożeniem terroryzmem.