To nie będzie piłkarskie święto jak cztery lata temu w Polsce i na Ukrainie. Euro we Francji od pierwszego do ostatniego dnia towarzyszyć będzie strach. Boją się Francuzi, boi się UEFA, boją się kibice, którzy kupili bilety na 51 meczów mistrzostw.
Stan alarmowy we Francji obowiązuje od listopadowych ataków w paryskiej sali koncertowej Bataclan i pod Stade de France. Eksplozje w Brukseli psychozę strachu tylko nakręciły. Terroryści wysadzili się w sercu Europy, 111 km od Lille, jednego z dziesięciu miast, które od 10 czerwca do 10 lipca ugości najlepszych piłkarzy kontynentu i kibiców z całego świata. Francuzi znów zaczęli powątpiewać, czy jest sens narażać życie i prowokować terrorystów do odpalenia ładunków wybuchowych w tak newralgicznym momencie.
Po czarnym wtorku w stolicy Belgii dziennik "Le Parisien" na swojej stronie zapytał czytelników w sondażu, co w takiej sytuacji należałoby zrobić z Euro. Za odwołaniem turnieju było 48 proc. głosujących.
Gospodarze, w których letnim kalendarzu widnieje również ich narodowa chluba - Tour de France - zarzekają się, że czarny scenariusz nie wchodzi w grę. Z Euro ani TdF nie zrezygnują. – Nie mieliśmy w głowie takiego pomysłu nawet przez moment – zapewnił szef tamtejszej federacji piłkarskiej (FFF) Noel Le Graet. Francuzi unoszą się honorem. – Potrzebujemy najważniejszych wydarzeń sportowych i kulturalnych, żeby pokazać, że jesteśmy wolnymi ludźmi i się nie boimy – oznajmił w tym tygodniu premier Manuel Valls.
Puste trybuny i zasłona dymna
Ale obawy o bezpieczeństwo istnieją, także w samej UEFA. Świadczy o tym wypowiedź jednego z jej prominentnych działaczy, który przyznał niedawno, że wobec istniejącego ryzyka zamachów nie można wykluczyć rozegrania mistrzostw przy pustych trybunach. Byłaby to sytuacja bez precedensu. Owszem, na czas wojny mundiale odwoływano, ale wielkiego turnieju piłkarskiego jeszcze nie rozgrywano bez udziału publiczności.
Nikt o tym do tej pory głośno nie mówił, bo o takich rzeczach się nie mówi. A jeśli zaczyna się o tym mówić, jak to robi UEFA, oznacza to jedno: ktoś się na coś szykuje
Marcin Samsel, ekspert ds. bezpieczeństwa imprez masowych
Jak to? Piłka nożna bez kibiców? – słowa wiceprzewodniczącego Komitetu Wykonawczego UEFA, a więc członka ścisłego kierownictwa europejskiej federacji, wywołały popłoch. Nie wiadomo, czy Giancarlo Abete puścił wodze fantazji, czy chlapnął coś, o czym w jego organizacji się dyskutuje, a czego powiedzieć publicznie nie zamierzano. UEFA jednak szybko się zreflektowała i jeszcze tego samego dnia, w oficjalnym stanowisku, uspokoiła: Euro przy zamkniętych drzwiach nie wchodzi w rachubę.
No właśnie. Czy aby na pewno uspokoiła? Deklaracja UEFA wcale nie oznacza, że scenariusz nakreślony przez Abete jest nierealny. Może się okazać, że to tylko zasłona dymna. - Nikt o tym do tej pory głośno nie mówił, bo o takich rzeczach się nie mówi. A jeśli zaczyna się o tym mówić, jak to robi UEFA, oznacza to jedno: ktoś się na coś szykuje. Czy można brać pod uwagę rozegranie meczu podczas mistrzostw bez publiczności? Oczywiście, że tak. I taka decyzja może zostać podjęta nawet 20 minut przed jego rozpoczęciem. Jeśli będzie taka potrzeba, zrobią to. Ćwiczy się takie rozwiązanie, my też taki wariant przerabialiśmy w Polsce i na Ukrainie przy okazji Euro 2012. - Jeśli służby będą dysponowały informacją na temat jakiegoś zagrożenia, nikt nie podejmie decyzji, żeby wpuścić ludzi na stadion, bo nikt nie weźmie za to odpowiedzialności – nie ma wątpliwości Marcin Samsel, ekspert ds. bezpieczeństwa imprez masowych, który odpowiadał za bezpieczeństwo na stadionie w Gdańsku podczas Euro 2012.
Drobiazgowe kontrole
Francja zapewnia, że jest w pełnej gotowości. Piłkarskie mistrzostwa to impreza wyjątkowa, wyjątkowe też będą, zwłaszcza po zamachach w Paryżu i Brukseli, środki bezpieczeństwa. Porządku podczas Euro pilnować ma około 10 tys. osób, z czego 900 na każdym meczu. – To 30 procent więcej niż przy standardowym spotkaniu we Francji – podkreśla Jacques Lambert, prezes spółki Euro 2016 SAS koordynującej przygotowania do turnieju.
Nie pękniemy przed terrorystami. Zagwarantujemy bezpieczeństwo podczas turnieju wszelkimi możliwymi środkami
Bernard Cazeneuve, minister spraw wewnętrznych
Ataki terrorystów samobójców sprawiły, że gospodarze zwiększą liczebność sił porządkowych o dodatkowe 7 proc. w porównaniu z pierwotnie planowaną. - Nie pękniemy przed terrorystami. Zagwarantujemy bezpieczeństwo podczas turnieju wszelkimi możliwymi środkami – obiecuje minister spraw wewnętrznych Bernard Cazeneuve. – Zagrożenie terrorystyczne zostało włączone do naszego toku myślenia – podkreśla minister sportu Thierry Braillard.
Przyjedzie 2,5 miliona kibiców z biletami w ręku, kolejnych 7 milionów poczynania piłkarzy będzie obserwować w ośmiu tzw. strefach kibica, specjalnie wydzielonych obszarach w miastach gospodarzach, w których mecze będzie można obejrzeć na telebimach. Po listopadowych zamachach w Paryżu pojawił się pomysł, żeby ze stref w ogóle zrezygnować. Ostatecznie upadł, bo Francuzi uznali, że byłaby to kapitulacja, poddanie się woli terrorystów. Strefy będą (miasta Tuluza i Saint-Etienne jeszcze się wahają), ale kibice muszą się liczyć z drobiazgowymi kontrolami, przed wejściem należy spodziewać się lustrowania detektorem metali i przyzwyczaić do widoku wszechobecnych kamer monitoringu. Samo zabezpieczenie tych miejsc ma pochłonąć 17 mln euro.
Francja w czasie turnieju może stać się paradoksalnie najbezpieczniejszym miejscem na ziemi. Po pierwsze, zaostrzone zostały środki bezpieczeństwa, a po drugie, można być pewnym większej aktywności służb wywiadowczych. – W takich okolicznościach trzeba pozyskiwać jak najwięcej informatorów, agentów, żeby dostarczali informacji o tym, co się dzieje w środowiskach, o ryzykach. Tam trzeba dokonywać zatrzymań, aresztowań, przeszukań, żeby już w momencie rozpoczęcia mistrzostw wyeliminować jak największą liczbę czynników kryminogennych – ocenia Krzysztof Liedel, dyrektor Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas.
Polacy zdają się na gospodarzy
Wśród 24 uczestników mistrzostw będzie polska reprezentacja. Jej bazą na czas turnieju stanie się pięciogwiazdkowy hotel L'Hermitage w miejscowości La Baule na zachodzie Francji. - Otrzymaliśmy od UEFA katalog hoteli, spośród których dokonaliśmy wyboru. Braliśmy pod uwagę względy bezpieczeństwa, system akredytacji i dostępu do hotelu – przyznaje kierownik kadry Tomasz Iwan.
Polacy będą mieli do dyspozycji dwa piętra na wyłączność. Ich bezpieczeństwa, oprócz miejscowych służb, strzec będzie dwóch polskich ochroniarzy, którzy od kilku lat są nieodłączną częścią reprezentacji. - Zdajemy się na organizatorów imprezy, czyli UEFA, i na rząd francuski. Będziemy na terytorium obcego kraju i nikt tak dobrze jak Francuzi nie wie, jak zapewnić bezpieczeństwo u siebie – tłumaczy Iwan.
Wydaje się, że bezpieczeństwo piłkarzy jest zapewnione, ale ryzyko ataku terrorystycznego jest wysokie, a przecież da się być przygotowanym na każdą ewentualność. – Jeśli ktoś mówi, że jest gotowy w stu procentach, to jest w błędzie. To jest jak z zabezpieczeniem samochodu przed kradzieżą. Żaden producent nie powie: akurat tego samochodu nie da się ukraść. Z każdym można to zrobić. Istotne jest, czy producent wyprzedził myślenie złodzieja – kwituje Marcin Samsel.
Czy Francuzi wyprzedzili myślenie zamachowców?