Piłka w Brazylii to religia, a on był bogiem. Chciała go Barcelona, ale zamiast do Hiszpanii trafił do więzienia. Za brutalne morderstwo kobiety, z którą miał dziecko. Niedawno Bruno Fernandes de Souza opuścił więzienne mury i to długo przed czasem. Znów mógł poczuć się jak ktoś wyjątkowy.
On nie chciał współpracować z policją. Pogrążył go wtajemniczony we wszystko kuzyn. Jorge Luiz Rosa był przy tym - w momencie zbrodni miał 17 lat. Ale "sprawę" załatwić mieli niejaki "Makaron" i były policjant o pseudonimie "Kula", a Bruno Fernandes de Souza wszystkiemu się przyglądać. Zeznania kuzyna bramkarza, do których dotarli brazylijscy dziennikarze, brzmią makabrycznie:
"Związali jej ręce, a 'Kula' ją udusił. Później oddzielili mięso od kości i wypruli wnętrzności".
Całość Bruno wycenił na około 50 tysięcy złotych. To nagroda, jaką otrzymali egzekutorzy.
***
- Co się stało, to się już nie odstanie. Popełniłem błąd, jeden poważny, ale błędy, jak to w życiu, się zdarzają. Nie jestem złym człowiekiem - wyznał dziennikarzom tuż po wyjściu z więzienia w lutym. Odsiedział w sumie sześć lat i siedem miesięcy. A skazano go na 22 lata. Złożył apelację, uznano, że na jej rozstrzygnięcie może czekać na wolności.
***
Grał we Flamengo, w najpopularniejszym i jednym z najbardziej utytułowanych brazylijskich klubów. Wiedział, jak rozkochać w sobie kibiców. Bramkarz w Ameryce Południowej ma nie tylko bronić, ale też strzelać gole. Wtedy jest kimś więcej niż tylko świrem między słupkami. Tak robili swego czasu słynni Rene Higuita, Jorge Campos i Jose Luis Chilavert. Byli szaleni, skończyli grać, ale zostali nieśmiertelni. Publika ich kochała.
Pokochała i Bruna. Pomógł Flamengo w mistrzostwach stanu Rio de Janeiro, gdy w finale obronił dwa rzuty karne. To był rok 2007. Do klubu zaczęły spływać oferty, ponoć był nawet telefon z Barcelony. Już był gwiazdą, a z czasem zaczął wyręczać kolegów w strzelaniu goli. Potrafił z karnego, udało się też z rzutu wolnego.
Piął się coraz wyżej. Został kapitanem zespołu. Co niektórzy zaczęli widzieć go w kadrze na mundial w 2014 roku. Brazylia miała zostać mistrzem świata, a on być częścią złotej drużyny. Bruno powołania się nie doczekał.
Pistolet przy skroni zamiast pieniędzy
Reszta jest jak scenariusz okrutnego filmu, ale to zdarzyło się naprawdę. Bruno na imprezie - a raczej na orgii, kolejnej w tamtym czasie z udziałem kolegów z drużyny - poznał Elizę, atrakcyjną 25-latkę, modelkę i aktorkę, z przeszłością w branży pornograficznej. Zapomniał, że ma żonę, a w domu czekają córki. Były zauroczenie, zdrada, a po trzech miesiącach wiadomość od niedawno poznanej kobiety: jestem w ciąży.
Bruno zażądał aborcji. Eliza się nie zgodziła, urodziła. Synka nazwała Bruninho, czyli mały Bruno. Kobieta od ojca dziecka zażądała alimentów, już wcześniej skarżyła się, że jest zastraszana i bita. Piłkarz, który wypierał się ojcostwa, nie zamierzał płacić. Nagle Eliza zniknęła, z czasem uznano ją za zmarłą, choć jej ciała nigdy nie odnaleziono.
Znów pomogły zeznania Jorge Rosy: zamordowano ją 10 czerwca 2010 roku. Bruno zadzwonił do niej i obiecał pieniądze na dziecko. Zwabiono ją do samochodu, wsiadła z synkiem. Stamtąd udali się do domu bramkarza. Wtedy ją związano, ale zamiast pieniędzy, przystawiono jej pistolet do głowy. Wszystko na oczach kilkumiesięcznego dziecka. Więziono ją przez sześć dni, bito, duszono. Jej rozpaczliwe krzyki zagłuszano muzyką. Gdy skonała, jej ciało poćwiartowano. Kości zakopano, a resztę rzucono rottweilerom. Chłopca, malutkiego Bruninho, podrzucono do faweli.
Miał czyste sumienie
Bramkarz myślał, że jeśli pozbędzie się ciała, to problem zniknie. - Był przekonany o swojej bezkarności - powie później przewodnicząca składu sędziowskiego.
Szedł w zaparte, ale jako kochanek Elizy stał się głównym podejrzanym. - Modlę się o to, żeby wróciła. Mam czyste sumienie - powiedział śledczym, gdy do niego zawitali.
Po zeznaniach kuzyna i po odnalezieniu w samochodzie piłkarza butów, okularów przeciwsłonecznych i plam krwi zaginionej, nie miał nic na swoją obronę. Został aresztowany, a po trzech latach od morderstwa skazany. Za nakłanianie do popełnienia morderstwa, porwanie i nakreślenie okrutnego planu dostał 22 lata więzienia. Tyle samo co "Kula". "Makaron" usłyszał niższy wyrok: 15 lat. Wszyscy trzej trafili do więzienia o zaostrzonym rygorze w Contagem na wschodzie kraju. Jorge Rosa, kuzyn Bruna, został objęty programem ochrony świadka. Zapadł się pod ziemię.
Gdy prowadzono Bruno do sądu, zdążył powiedzieć dziennikarzom to samo, co śledczym. Że ma czyste sumienie. Z małym wyjątkiem. - W przyszłości będę się z tego śmiał - dodał pewny siebie.
Miał siedzieć 22 lata, wyszedł po siedmiu
Wszystko przewidział. Opuścił więzienne bramy w lutym 2017 roku. Jego obrońcy złożyli apelację od wyroku. Sąd Najwyższy zgodził się, żeby do czasu ponownego rozpatrzenia sprawy Bruno wyszedł na wolność. Niecały miesiąc później znalazł pracę. Podpisał kontrakt z Boa Esporte, drugoligowym klubem.
Brazylia się podzieliła. Nie brak takich, głównie kibiców Boa Esporte, którzy oszaleli ze szczęścia. Kraj obiegły też zdjęcia piłkarza, cieszącego się w gronie przyjaciół. Leje się szampan, a uśmiech nie schodzi z jego twarzy. To wszystko na wiwat - za podpisanie dwuletniego kontraktu.
- Z punktu widzenia prawa, niby wszystko jest w porządku. Ale zastanówmy się nad sposobem resocjalizacji takiej jednostki. Bruno, który siedem lat temu był mózgiem morderstwa - brutalnego, dokonanego z pełną premedytacją - będzie bohaterem internetu, będzie udzielał wywiadów. Jestem w stanie się założyć, że dzieci z naszego regionu patrzą na drużynę i piłkarzy, chcą być jak podziwiany przez nich obrońca, bramkarz czy napastnik. Czy Bruno może być wzorem dla innych? – pytał na antenie jednej z telewizji André Rizek, tamtejszy dziennikarz.
Protestowały brazylijskie feministki. - Wygląda to wszystko tak, jakby on w ogóle nie poniósł kary - napisała w felietonie oburzona aktywistka Djamila Ribeiro.
Klub opuściło trzech sponsorów.
Podziękował za szansę
Co na to sam zainteresowany? W którymś momencie musiał przemówić. Zrobił to, gdy pozował z koszulką nowego klubu. - Cieszę się, że otrzymałem szansę - przyznał bez cienia żenady. W końcu z sali padło pytanie o brudną kartę jego historii. - Nie zamierzam o tym rozmawiać - syknął.
Właściciel Boa Esporte, Rafael Gois Silva Xavier, wiedział, jak wesprzeć piłkarza. - Przecież on już został uznany za winnego. Swoje odsiedział i sąd go wypuścił - stwierdził.
OFFICIAL:
Brazilian club Boa Esporte has announced the signing of goalkeeper Bruno, who has just been released from prison after 7 years. pic.twitter.com/biVpSL4N4P— Seleção Brasileira (@BrazilStat) 13 marca 2017
Publicznie zaprotestowała matka zamordowanej Sonia de Fatima Moura. Zaproszono ją do telewizji. Wtedy zwróciła się do kamery i zapytała: - Skąd u ciebie tyle nienawiści? Dlaczego zakończyłeś życie mojej córki w tak okrutny i tchórzliwy sposób?
Po chwili dodała: - Sześć lat i siedem miesięcy więzienia. Tyle warte jest życie mojej córki. I gdzie tu sprawiedliwość?
***
Według Amnesty International wskaźnik zabójstw dokonywanych w Brazylii na kobietach w ciągu ostatniej dekady wzrósł o 24 procent. Gwałtu dokonuje się tam średnio co 11 minut.