Wreszcie będzie można krytycznie ocenić zdjęcia z wakacji nielubianego kolegi z pracy czy wygląd nowej dziewczyny byłego chłopaka - ucieszyły się miliony internautów na całym świecie, gdy Mark Zuckerberg zapowiedział wprowadzenie na Facbooku alternatywy dla "Lubię to". Ostatecznie nie będzie to prawdopodobnie proste "Nie lubię", ale i tak zapowiada się rewolucja dla milionów użytkowników na całym świecie, a także firm, które promują swoje produkty i usługi w serwisie.
Przycisku "dislike", czyli "nie lubię" użytkownicy Facebooka domagają się od lat. - Pracujemy nad tym i jesteśmy bliscy finału testów - przyznał wreszcie Mark Zuckerberg kilkanaście dni temu.
Kiedy słowa właściciela Facebooka obiegły świat, wiele osób ucieszyło się, że wreszcie będą mogli w pełni wyrażać swoje odczucia. Część internetowej społeczności zaczęła się jednak obawiać, że serwis, w którym i tak nie brakuje komentarzy pełnych nienawiści, zamieni się w prawdziwe bagno.
To nie jest zgodne z zasadami społeczności, którą chcemy stworzyć. Na pewno nie chcielibyście, aby ktoś negatywnie ocenił ważny dla was moment. Nie tak zbudujemy lepszy świat. Ludzie nie szukają możliwości by oceniać posty znajomych. To, czego chcą naprawdę to możliwość wyrażenia empatii.
Mark Zuckerberg
Jednak wystarczy dokładnie wczytać się w słowa Zukcerberga, aby rozwiać wątpliwości, że idealny świat szczęśliwych ludzi (a tak chcemy być postrzegani na Facebooku) nie może zostać zaburzony. Dlatego nowa funkcja - jak mówił Zukcerberg - nie sprawi, że "Facebook stanie się miejscem, gdzie ludzie będą głosować za czy przeciw".
- To nie jest zgodne z zasadami społeczności, którą chcemy stworzyć. Na pewno nie chcielibyście, aby ktoś negatywnie ocenił ważny dla was moment. Nie tak zbudujemy lepszy świat. Ludzie nie szukają możliwości, by źle oceniać posty znajomych. To, czego chcą naprawdę to możliwość wyrażenia empatii - uważa Zuckerberg.
Nie wzmocni hejtu?
Konrad Kozłowski, ekspert od nowych technologii w AntyWeb uważa, że nowa funkcja nie przyczyni się do potęgowania negatywnych emocji i tzw. hejtu, którego wśród internautów, szczególnie ostatnio, nie brakuje.
- Przycisk z pewnością nie będzie wyglądał tak, jak wszyscy sądzimy. Będzie to dodatkowa forma "skomentowania" innych aktywności, wyrażenia swojej aprobaty lub dezaprobaty w postaci "uczucia" - mówi Kozłowski.
Zatem nowy przycisk "nie lubię" pozwoli użytkownikom raczej na wyrażanie tych uczuć, których dziś nie sposób wyrazić klikając "like". Od dawna użytkownicy mają problem, gdy chcą odnieść się do informacji na temat np. śmierci znanej osoby. Klikanie w takiej chwili "lubię to" przez wielu odbierane jest negatywnie. I to właśnie naprzeciw tym oczekiwaniom chce wyjść Facebook.
- Jeśli dzielicie się czymś, co jest smutne, wydarzeniami, które dotknęły was i waszych bliskich, kliknięcie przycisku „lubię to” nie jest właściwe. Wasi przyjaciele i inni ludzie chcą mieć możliwość wyrażenia empatii i/lub współczucia - tłumaczył Zuckerberg.
Kto skorzysta? Facebook
O wprowadzeniu na Facebooka przycisku "nie lubię" mówi się od lat. Pierwsze głosy ze strony Zuckerberga pojawiły się pod koniec ubiegłego roku. Teraz usłyszeliśmy konkretną zapowiedź. Można zastanawiać się dlaczego władze największego serwisu społecznościowego chcą dać użytkownikom dość kontrowersyjną opcję akurat teraz.
Zdaniem ekspertów ten ruch ma przy rosnącej konkurencji m.in. Snapchata, czy Twittera sprawić, że Facebook będzie w centrum zainteresowania, a liczba jego użytkowników dalej będzie rosła.
Konrad Kozłowski uważa, że plany wprowadzenia nowego przycisku to dobry ruch ze strony Facebooka. - Dotychczasowe formy reakcji na zamieszczane treści wypaliły się. A coś takiego może wprowadzić nieco ożywienia w serwisie Zuckerberga - dodaje.
- Taka opcja może wpłynąć na zwiększenie zaangażowania użytkowników, na czym najbardziej Facebookowi będzie zależało. Ale czy się przyjmie? O tym zdecydują miliony użytkowników, którzy jak już wielokrotnie przekonywaliśmy, potrafią być nieprzewidywalni - dodaje Kozłowski.
Ewa Lalik, blogerka zajmująca się nowymi technologiami uważa, że ludzie uwielbiają negatywne emocje, a więc możliwość dobitnego ich przekazania tylko zwiększy ruch i popularność Facebooka.
Ludzie uwielbiają negatywne emocje. One nas uzależniają i wciągają. Uwielbiamy myśleć, że w sieci mamy znaczenie, będziemy więc z satysfakcją klikać nowy przycisk i wmawiać sobie, że nasze "nie lubię" coś znaczy i daje komuś w kość.
Ewa Lalik
- Negatywne emocje uzależniają i wciągają. Media z nieustanną plejadą złych i nieprzyjemnych informacji działają właśnie w ten sposób i są najlepszym przykładem, że przyciągają uwagę. A Facebook chce być medium, które zastąpi telewizję i gazety. Przycisk "nie lubię" jest więc logicznym krokiem w rozwoju - uważa Lalik i dodaje, że nowy sposób na wyrażenie niezadowolenia sprawi, że użytkownicy chętniej i częściej będą korzystać z serwisu.
- Uwielbiamy myśleć, że w sieci mamy znaczenie, będziemy więc z satysfakcją klikać nowy przycisk i wmawiać sobie, że nasze "nie lubię" coś znaczy i daje komuś w kość - dodaje ekspertka.
Co z firmami?
Zdaniem Ewy Lalik, przycisk "nie lubię" nie zmieni sposobu, w jaki korzystają z Facebooka zwykli użytkownicy. Zmiany dotkną jednak firmy, które prowadzą swój biznes w oparciu o serwis społecznościowy.
Łatwiej będzie o wpadkę, która może zakończyć się wizerunkowym samobójstwem. Już teraz popełnienie błędu, jak np. ostatnio przez markę Żytnia, kończyło się ogromnymi kłopotami i dziesiątkami negatywnych publikacji i tysiącami komentarzy. Więc po wprowadzeniu przycisku wyrażającego negatywne emocje prowadzenie biznesu na Facebooku będzie jeszcze trudniejsze.
- Firmy będą musiały bardziej zastanawiać się nad wrzucanymi treściami, a jednocześnie staną się jeszcze bardziej przyciągające uwagę i sensacyjne - uważa Lalik i dodaje, że zmiany przyniosą też firmom dużo korzyści.
- Przycisk "nie lubię" to genialny sposób na zbieranie informacji o tym, jak użytkownicy odnoszą się do treści. Już dziś Facebook zbiera informacje nie tylko o tym, co lubimy, ale także o tym, co komentujemy, ile czasu spędzamy wyświetlając konkretne posty nawet nie wchodząc z nimi w interakcje, jak używamy Facebooka i na co patrzymy. Zatem przycisk "nie lubię" posłuży firmom do lepszego dopasowywania reklam, interesujących treści i zwiększenia zaangażowania użytkowników - wyjaśnia ekspertka.
Zdaniem Piotra Ziarka, specjalisty ds. e-commerce w InterCars nowa funkcja na Facebooku nie będzie prostą odwrotnością przycisku "lubię to". Jednym z potencjalnych rozwiązań, na które mogą zdecydować się władze serwisu społecznościowego jest pozostawienie decyzji co do tego, czy ocena negatywna ma być dostępna w przypadku konkretnego posta jego autorom.
Firmy w większości kreacji reklamowych szukają pozytywnych emocji i skojarzeń. Dlatego nie będą zainteresowane tym, aby mieć możliwość wyrażania tych negatywnych.
Piotr Ziarek
- W ten sposób zarówno użytkownicy indywidualni, jak i biznesowi uniknęliby ryzyka zalewu tzw. internetowej nienawiści i agresji w stosunku do treści, które zamieszczają na Facebooku - uważa Piotr Ziarek.
- Firmy w większości kreacji reklamowych szukają pozytywnych emocji i skojarzeń. Dlatego nie będą zainteresowane tym, aby mieć możliwość wyrażania tych negatywnych - dodaje.
Kolejne przyciski?
Ewa Lalik uważa, że przy okazji wprowadzania zmian Facebook powinien udoskonalić przycisk umożliwiający zakupy.
- Przycisk "kup", ale wprowadzony o wiele lepiej niż dotychczasowe próby. Potencjał sprzedażowy Facebooka powinien być wykorzystany w bezpośredni i przemyślany sposób - mówi.
- Wystarczy wyobrazić sobie integrację ze sklepami, która sprawia że po kliknięciu "kup" w strumieniu wiadomości serwisu produkt z wpisu jest już zamówiony i za dwa dni będzie u klienta. To byłaby żyła złota - uważa Ewa Lalik.