Wieża Babel człowieka zgubiła, góry mają wybawić. Zjednoczone Emiraty Arabskie chcą sięgnąć nieba i przeznaczyły setki tysięcy dolarów na stworzenie projektu budowy pasma górskiego, które pomoże sprowadzić na Bliski Wschód deszcz. Arabowie chcą zmienić klimat regionu, bo za 50 lat nie będą mieli wody. W zrozumieniu tak wielkiego i pełnego pychy planu mogą pomóc Tatry.
Góry i woda mają wiele wspólnego. Nauka o klimacie powiązana z orografią, czyli nauką o rzeźbie terenu, dostarcza wiedzy na temat tego, jak jego ukształtowanie wpływa na opady atmosferyczne. A te są potrzebne mieszkańcom Półwyspu Arabskiego.
Góra przyjdzie do Mahometa?
Takiego projektu, jaki marzy się władzom Emiratów, w historii cywilizacji jeszcze nie było i być może nigdy nie będzie, jednak wierzący w moc petrodolarów szejkowie z Bliskiego Wschodu chcą się przekonać, czy stać ich na dokonanie zmian klimatycznych w regionie. Dlatego przeznaczyli prawie milion dolarów na stworzenie w oddzielnych pracowniach za oceanem dwóch modeli pasma górskiego, które pomogłoby im uratować tradycyjny sposób życia ich obywateli. Bez deszczu Zjednoczone Emiraty Arabskie będą musiały zrezygnować m.in. z tradycyjnych upraw daktyli, eukaliptusa i już wkrótce importować wodę.
Emiraty są położone w klimacie pustynnym. W ciągu roku pada tam zaledwie 80-100 mm deszczu (80-100 l deszczu na m kw.). To w połączeniu z gorącymi wiatrami wysuszającymi powietrze i temperaturą sięgającą przez większość roku 30-40 st. C sprawia, że nie są najłatwiejszym miejscem do życia.
Według miejscowych ekspertów sami obywatele i władze (choć zarzut pod adresem tych ostatnich nigdy zapewne nie padł i nie zostanie wypowiedziany głośno) przyspieszają agonię kraju. Nie dość, że ZEA to jeden z 10 najbardziej suchych krajów świata, to przeciętny obywatel zużywa w ciągu dnia nawet dwa razy więcej wody niż mieszkaniec Unii Europejskiej. To rzecz jasna tylko statystyka, bo większość jej jest po prostu potrzebna przy tworzeniu wielkich projektów infrastrukturalnych. Mnóstwo wody zużywają też jednak rolnicy, którzy nie chcą zrezygnować z tradycyjnych upraw, opierając je na tych samych od wieków systemach irygacyjnych, choć mogliby to robić łatwiej i mniejszym kosztem.
Z ziemi pod ich stopami wysysana jest więc woda. Źródło życia ginie bezpowrotnie, zużywane przy budowie kolejnych drapaczy chmur, klimatyzowanych biur, stadionów i prywatnych ogrodów bogatych szejków.
Tym, co być może uratuje obywateli Zjednoczonych Emiratów Arabskich, są góry. Ponieważ jednak tam nie istnieją, należy porwać się na próbę imitacji natury (lub Boga) i je stworzyć.
Opady orograficzne – klucz do przyszłości?
W bilansie wodnym krajów bardziej uprzywilejowanych w ich położeniu geograficznym wielkie łańcuchy górskie odgrywają olbrzymią rolę. W kilku miejscach na Ziemi to, czym są opady orograficzne, widać bardzo dobrze. To przede wszystkim Góry Skaliste w Stanach Zjednoczonych, które zatrzymują wielkie masy powietrza napływające znad Pacyfiku i nie dopuszczają chmur i frontów do pustyń Środkowego Zachodu. Opady orograficzne można badać także w Skandynawii i u podnóża Tatr. Struktura najwyższego polskiego pasma górskiego pokazuje, jak w projekcie tworzenia gór mógłby w teorii postąpić człowiek, by uzyskać efekt choć częściowo podobny do tego, jaki zagwarantowała niedościgniona natura.
Podstawowemu założeniu w planie budowy gór powinien przyświecać cel w postaci wywołania jak najwyższych opadów orograficznych. To opady związane z pionowym ruchem powietrza, który wymuszają pojawiające się na jego drodze góry. Pasma górskie powodują wznoszenie się mas próbujących przejść na drugą stronę szczytów; powietrze się przy tym ochładza i traci część pary wodnej przez skraplanie. Jak pamiętamy z lekcji geografii, wtedy powstaje deszcz.
W rozmowie z Magazynem TVN24 klimatolog z Uniwersytetu Śląskiego, dr hab. Ewa Łupikasza tłumaczy, jak takie przeszkody terenowe jak góry wpływają na klimat regionu. Dla zrozumienia zagadnienia najłatwiej i najlepiej sięgnąć do krajobrazu Polski.
– Opady orograficzne są nierozerwalnie związane z obszarami wyraźnie wyniesionymi nad poziom morza. Jeśli w jakimś miejscu występuje bariera orograficzna (góry), to zawsze ma ona swój udział w kształtowaniu opadów. Zatem można uznać, że wszystkie opady występujące w obszarach górskich to opady orograficzne – mówi dr Łupikasza.
Gdy patrzy się na mapę opadową Polski, jak i całej Europy, widać wyraźnie, że wyższe ich sumy notuje się w skali roku w terenach górskich niż przykładowo na nizinach, o czym znacząco decydują sama orientacja (kierunek świata) i wysokości łańcucha górskiego.
Jak wylicza dr Łupikasza, w Polsce najwyższe sumy opadów obserwujemy w związku z tym w Tatrach i Sudetach. – Na wysokogórskiej stacji Kasprowy Wierch położonej na wysokości 1987 m n.p.m. średnio w ciągu roku spada około 1750 mm deszczu (17 razy więcej niż w Emiratach – red.), przy czym sumy roczne w poszczególnych latach okresu 1951-2015 wahały się pomiędzy 1292 mm a 2599 mm. Na Śnieżce (1602 m n.p.m.) opady roczne osiągają około 1270 mm (13 razy więcej niż w Emiratach – red.). Nawet w niewielkich Górach Świętokrzyskich sumy roczne na Świętym Krzyżu przekraczają 650 mm i są wyższe niż w sąsiednich obszarach położonych na niższych wysokościach. Dla porównania na nizinach polskich średnio w ciągu roku spada nie więcej niż 550-600 mm – tłumaczy klimatolog.
– Warto również wspomnieć o najwyższych sumach orograficznych opadów dobowych, które na przykład w Polsce osiągnęły aż 300 mm. Tak wysoki opad odnotowano 30 czerwca 1973 r. na Hali Gąsienicowej – dodaje, wyjaśniając równocześnie, że wysokość opadu orograficznego zależy od wielu czynników, przede wszystkim jednak od wysokości terenu względem morza i orientacji łańcucha górskiego.
Obserwując rzeźbę górską Polski, nie da się przewidzieć do końca tego, jak "stworzenie" gór na Półwyspie Arabskim – nieporównanie bardziej suchym i położonym w cieplejsze strefie – wpłynęłoby na rozwiązanie problemu wody. Władze Emiratów po to jednak zamówiły u fachowców najlepsze możliwe analizy i projekty modeli matematycznych, by przewidzieć jak najdokładniej efekt tej inwestycji.
Klimatologia podsuwa główne założenia, jakie z pewnością będą przeświecały inżynierom próbującym dokonać niemożliwego; o ile oczywiście koszty tego projektu zmieszczą się w jakichkolwiek realnych granicach rozsądku.
Jak tłumaczy dr Łupikasza, "wpływ na obfitość opadów orograficznych ma geometria oraz orientacja łańcucha górskiego". – Obfitość opadów jest bez wątpienia zdecydowanie większa na stokach dowietrznych, czyli eksponowanych ku przeważającym kierunkom wiatrów lub, inaczej mówiąc, zorientowanych prostopadle do tych wiatrów – mówi klimatolog.
Oznacza to, że opady orograficzne w dużych ilościach pojawią się prędzej w sytuacji, w której przy wiatrach wiejących z północy lub południa góry będą zorientowane wzdłuż osi wschód – zachód, zaś przy wiatrach wschodnich lub zachodnich – wzdłuż osi północ – południe.
– Można też założyć, że im bardziej strome stoki, tym szybciej dochodzi do powstania opadów – dodaje rozmówczyni Magazynu TVN24, zastrzegając, że w klimacie ciepłym i suchym o opady jest rzecz jasna zdecydowanie trudniej. W tej sytuacji ogromną rolę odgrywa więc również odległość od morza lub oceanu.
Gdzie postawić góry?
Emiraty leżące nad Zatoką Perską mają w bezpośrednim sąsiedztwie także Morze Arabskie i potężny Ocean Indyjski. Problem stanowią już jednak inne góry. Mający kilkadziesiąt kilometrów szerokości łańcuch Al-Hadżar, który prawie w całości jest położony w Omanie, swoim skrawkiem dociera też do północno-wschodnich Emiratów. Góry te są nieco wyższe od Tatr. Przy wiatrach wiejących w regionie głównie od południowego wschodu hamują olbrzymie masy powietrza. Powodują skraplanie się pary wodnej i przez to wewnątrz Półwyspu Arabskiego znajduje się głównie pustynia.
Na najbardziej wysuniętym skrawku Emiratów, gdzie Al-Hadżar mają swój początek, nieopodal cieśniny Ormuz roczna suma opadów wynosi 350 mm, a więc jest trzy-cztery razy większa od tej w innych regionach kraju.
To niewiele, dlatego nie jest pewne, czy Amerykańscy naukowcy z Narodowego Centrum Badań Atmosferycznych (NCAR) będą chcieli stworzyć pasmo górskie podobne do masywnych Al-Hadżar. Z drugiej strony – w takim klimacie być może więcej opadów nie da się uzyskać.
Cytowani przez portal ArabianBusiness.com specjaliści z NCAR mówią jednak, że prace trwają. Modelowanie przestrzenne w oparciu o samą teorię opadów orograficznych zakończy się jeszcze tego lata i pierwszy etap wraz z wnioskami zostanie przekazany Emiratom prawdopodobnie w sierpniu.
Potem przyjdzie moment na zastanowienie się, gdzie to pasmo górskie lub potężny masyw umieścić. Być może największy sens miałoby połączenie nowego pasma z górami już istniejącymi i poprowadzenie swoistego łuku. Mógłby on przypominać Karpaty, które – rozpoczynając się w Czechach – ciągną się aż do Rumunii. Opady w Karpatach na ich północnych i wschodnich stokach są znacznie wyższe niż te po stronie zachodniej. Leżące bezpośrednio za nimi Węgry mają doskonały, o wiele cieplejszy klimat, który pozwala choćby na hodowlę winnej latorośli.
Poprowadzenie nowego pasma górskiego wzdłuż południowej granicy Emiratów (z Arabią Saudyjską) w teorii nie musiałoby więc zmieniać szczególnie pustynnego charakteru regionu po zawietrznej stronie szczytów (i przeszkadzać sąsiadowi). Równocześnie, większe opady na północnym wschodzie kraju – nieopodal cieśniny Ormuz – być może udałoby się "przenieść" wraz z wiatrami dalej, na zachód. Wtedy woda mogłaby spaść na pustynnych terenach Emiratów.
Stworzenie pasma górskiego wewnątrz kraju pozwoliłoby z kolei na wykorzystanie słabszych, choć istniejących i przynoszących zimą chłodne powietrze (10-15 st. C od stycznia do marca) wiatrów z północy, znad Zatoki Perskiej. Wtedy, w teorii, padać mogłoby więcej w samym Dubaju i Abu Zabi.
Jeżeli wyniki badań zachęcą władze Emiratów do dalszych prac nad projektem, wejdzie on w fazę analiz inżynieryjnych. Dopiero wtedy nadejdzie odpowiedź na pytanie, czy naturę w tak kolosalnych rozmiarach da się w ogóle imitować.
Koszty inwestycji, której realizacja trwałaby z pewnością całe dekady, są na razie niemożliwe do oszacowania.
Kilka lat temu górę chcieli zbudować Holendrzy. Mieli stać się potęgą w sportach zimowych i w kraju stworzyć bazę treningową. Wyliczyli, że masyw o rozmiarach Kasprowego Wierchu będzie ich kosztował 170 mld dolarów.
Holandia wciąż jest płaska.