Oddając swoje zdrowie w ręce fizjoterapeuty, trzeba liczyć na szczęście. Nie ma pewności, czy trafi się na specjalistę, czy na "specjalistę". Spośród wszystkich krajów UE tylko w Polsce ten rynek nie został prawnie uregulowany. Miało się to zmienić już w maju, ale niewykluczone, że reformę zablokuje grupa posłów.
O tym, jak ważna jest różnica między fizjoterapeutami z kwalifikacjami i tymi bez, przekonała się 22-letnia Ida.
Przeszła zabieg rekonstrukcji więzadła stawu kolanowego i zaczęła rehabilitację. Po pół roku powinna odzyskać pełną sprawność. Teoretycznie. – Rehabilitant, do którego trafiłam po operacji, nie poprowadził mnie odpowiednio – opowiada. Było źle – nie mogła wyprostować kolana, które zgięte było o ok. 70 stopni, mięśniom działającym na staw brakowało jakiejkolwiek siły i wytrzymałości.
Będzie pani zadowolona
Gdy zmieniła rehabilitanta, ten złapał się za głowę. – Po sześciu miesiącach rehabilitacji powinna uprawiać już sport na pełnym gazie. U niej było jednak bardzo źle. Była tak naprawdę kaleką. Nie mogła normalnie siedzieć na krześle, o schodach nawet nie myślała – wylicza fizjoterapeuta Mariusz Hernik z kliniki Orthosport.
Znów potrzebna była operacja. – Konieczny był kolejny zabieg – czyszczący staw ze zrostów i blizn, jakie pojawiły się w wyniku niewłaściwej rehabilitacji – opowiada Hernik, który skierował Idę na zabieg i zajął się nią po nim.
– Poszłam do Mariusza i zaczęło się dobrze dziać - komplementuje jego podopieczna. Dziś biega, w pełni prostuje kolano, odległość pięty od pośladka w maksymalnym zgięciu wynosi 2 cm. Wcześniej było to ponad 50 cm. Ale to wszystko po drugiej operacji i trzech miesiącach rehabilitacji, do których w ogóle nie powinno dojść.
To nie jest odosobniony przypadek. Pan Krzysztof to 40-latek, który przeszedł operację zszycia ścięgna Achillesa. – Po urazie trafiłem do "fizjoterapeuty", któremu nie udało się rozpoznać zerwania. Natomiast rehabilitacja po zabiegu operacyjnym o mało nie doprowadziła do kolejnej operacji – wspomina.
– Trafił na takiego "speca", który swoimi działaniami naderwał tego zszytego achillesa, co jest raczej bardzo trudno zrobić – mówi fizjoterapeuta Piotr Aleksandrowicz z Orthosportu. – Kolega ortopeda nie wiedział, czy to znowu szyć, czy damy radę wyleczyć zachowawczo naszymi sposobami manualnej rehabilitacji. Zdecydowaliśmy się na działanie nieinwazyjne – opowiada.
Udało się. – Dzięki Panu Piotrowi mogę znów cieszyć się możliwością uprawiania sportu – chwali fizjoterapeutę pan Krzysztof.
Trzeba mieć szczęście
On i Ida mieli szczęście, bo trafili na prawdziwych fachowców, którym pacjenci wystawiają w internecie maksymalne możliwe oceny oraz doskonałe opinie. Ile jednak jest przypadków ludzi, którzy po "terapii" u osób niekompetentnych w najlepszym razie nigdy nie odzyskali pełnej sprawności, a często stali się kalekami?
Tego sprawdzić się nie da, ponieważ nie istnieją takie statystyki.
Nie istnieją, bo nikt nie ma obowiązku ich prowadzić.
A nikt nie ma obowiązku, gdyż zawód fizjoterapeuty przy obecnym stanie prawnym de facto zawodem nie jest.
Od 28 lat, pomimo starań fizjoterapeutów, ich status nie został uregulowany. Przy obecnym braku jakichkolwiek przepisów działalność gospodarczą polegającą na świadczeniu usług fizjoterapeutycznych może założyć każdy. Jakiekolwiek dokumenty potwierdzające posiadane wykształcenie i kwalifikacje konieczne są do wykazania jedynie przy podpisywaniu kontraktu z NFZ, czego nie robi niemal nikt.
To miało się zmienić już w najbliższym czasie. Projekt "Ustawy o zawodzie fizjoterapeuty" wpłynął do Sejmu jeszcze w lipcu 2014 r. Prezydent Duda podpisał ją 26 października 2015 r.
Jednym z kluczowych jej założeń jest wprowadzenie Krajowego Rejestru Fizjoterapeutów, w którym każdy chcący wykonywać zawód będzie musiał się obowiązkowo znaleźć. Ma odpowiadać przed Krajową Izbą Fizjoterapeutów posiadającą uprawnienia do orzekania o zakazie lub zawieszeniu prawa świadczenia usług.
By znaleźć się w KRF, trzeba będzie spełniać szereg określonych wymagań dotyczących wykształcenia i praktyki zawodowej. Osoby chcące zostać fizjoterapeutami od 1 października 2017 r. będą musiały ukończyć 5-letnie studia w zakresie fizjoterapii, odbyć 6-miesięczną praktykę oraz złożyć Państwowy Egzamin Fizjoterapeutyczny.
PEŁNA TREŚĆ USTAWY O ZAWODZIE FIZJOTERAPEUTY
Posłowie chcą odsunąć wejście ustawy
My nie walczymy o żadne pieniądze. Nie jest tak, że dzięki tej ustawie nagle zaczniemy zarabiać krocie. Wręcz przeciwnie, fizjoterapeuci będą kontrolowani i sprawdzani, a pacjenci – bezpieczniejsi. Każdy skrzywdzony będzie mógł złożyć skargę w odpowiedniej izbie
fizjoterapeuta Paweł Szczygieł
Ustawa miała zacząć obowiązywać sześć miesięcy od ogłoszenia, czyli 31 maja 2016 r., ale grupa posłów Prawa i Sprawiedliwości zgłosiła projekt wydłużenia vacatio legis do 24 miesięcy. – Ta ustawa potrzebuje dobrych aktów wykonawczych. One przy normalnym trybie ustawodawczym powinny być gotowe wraz z nią, ale nie zostały przygotowane – tłumaczył w Sejmie poseł PiS Tomasz Latos.
Zdaniem Polskiego Towarzystwa Fizjoterapii to tylko zasłona dymna wspierająca interesy lekarzy, bo dobre akty wykonawcze można napisać w kilka dni. Z tego powodu fizjoterapeuci wraz z pacjentami protestowali pod koniec lutego przed Sejmem. Mieli ze sobą transparenty z napisami "Mamy wiedzę, lata wprawy, nie blokujcie nam ustawy" czy "Nie zabijać polskiej fizjoterapii" oraz szkielet położony na łóżku rehabilitacyjnym z wieńcem z kwiatów ozdobionym szarfą z napisem: "Kostek – zmarł w oczekiwaniu na fizjoterapię".
Fizjoterapeuci podkreślają, że to brak regulacji jest niebezpieczny, gdyż "pacjent nie ma pewności, czy znalazł się w rękach osoby wykształconej w trakcie studiów, czy znachora po weekendowym kursie". – Tak naprawdę lobby lekarskie cały ten szum robi tylko o jeden szczegół: żebyśmy nie mogli badać pacjenta i diagnozować pod własny proces leczenia. Chcą, żeby mógł to robić jedynie lekarz ze specjalizacją rehabilitanta. Próba odsunięcia ustawy służy tylko tej wąskiej grupie – nie ma wątpliwości fizjoterapeuta Paweł Szczygieł z gabinetu Fizjobox.
Rzeczywiście, lekarzy ze specjalizacją rehabilitanta jest w Polsce około 1500, więc w praktyce większość pacjentów udających się do gabinetów fizjoterapeutycznych robi to bez skierowania. – My nie walczymy o żadne pieniądze. Nie jest tak, że dzięki tej ustawie nagle zaczniemy zarabiać krocie. Wręcz przeciwnie, fizjoterapeuci będą kontrolowani i sprawdzani, a pacjenci – bezpieczniejsi. Każdy skrzywdzony będzie mógł złożyć skargę w odpowiedniej izbie – dodaje Szczygieł, który pracuje też z reprezentacją Polski w szermierce na wózkach inwalidzkich.
Środowisko lekarskie podzielone
Istnieje wiele schorzeń i urazów, z którymi doskonale poradzi sobie dobrze wyszkolony fizjoterapeuta. Czasami ma większe doświadczenie niż niejeden lekarz
dr Adam Kamiński
To nie przekonuje jednak Naczelnej Rady Lekarskiej. – Wiodącą rolę w procesie rehabilitacji pełnić musi lekarz – mówił stanowczo jej prezes Maciej Hamankiewicz, który apelował wcześniej do prezydenta Dudy o niepodpisywanie ustawy. Jednak nie wszyscy lekarze są tego zdania. – Istnieje wiele schorzeń i urazów, z którymi doskonale poradzi sobie dobrze wyszkolony fizjoterapeuta, na co dzień pracujący z takimi urazami. I powiedzmy wprost, że czasami ma większe doświadczenie niż niejeden lekarz – mówi dr Adam Kamiński, ortopeda z Centrum Innowacyjnej Rehabilitacji Terapia Plus. – Tak samo jak wśród lekarzy, tak i wśród fizjoterapeutów jest wielu mądrych i szkolących się – dodaje dr Krzysztof Rękawek, ortopeda i lekarz reprezentacji Polski siatkarek.
Z zastrzeżeniami NRL nie zgadzał się w trakcie wystąpienia w Senacie poprzedniej kadencji ówczesny wiceminister zdrowia Igor Radziewicz-Winnicki, sam zresztą lekarz. – Żyjąc w społeczeństwie postmodernistycznym w XXI wieku, niemożliwe staje się dążenie do utrzymania XIX-wiecznej struktury i filozofii systemu opieki zdrowotnej, gdzie prym wiedli wyłącznie lekarze i jedynie lekarzom przyznawano kompetencje nadzorcze, kierownicze, koordynujące i kreujące proces leczenia – punktował, dodając, że "poza złą wolą nie ma żadnych podstaw, by nie dostrzec, że poszczególne zawody medyczne, w tym zawód fizjoterapeuty, wypracowały swoją odrębną tożsamość zawodową".
– W quizie praktycznym żaden lekarz nie ma szans z dobrym fizjoterapeutą – przekonuje Hernik. Jest doskonałym przykładem tych, o których mówił dr Rękawek – mądrych, szkolących się. Ma za sobą pięć lat studiów na Akademii Medycznej w Poznaniu potwierdzonych dyplomem magistra, 10 lat praktyki, szereg szkoleń, m.in. u specjalistów z Bayernu Monachium i Evertonu, a teraz kończy medycynę osteopatyczną na Osteopathie Schule Deutschland w Hamburgu. – U nas w klinice lekarze są świadomi tego, że my dokładniej zbadamy pacjenta, umiemy przeprowadzić więcej testów, mamy lepszą palpację (badanie manualne, czucie dłońmi zmian np. w uszkodzonych mięśniach – red.) – zapewnia.
Niemal wszyscy sportowcy osiągają sukcesy dzięki fizjoterapeutom. Lekarz dba o dobre wyniki krwi i dobiera odpowiednie odżywki. Ale to z fizjoterapeutą pracuje się na co dzień
Łukasz Chyła, sprinter
Potwierdza to Łukasz Chyła, dwukrotny srebrny medalista mistrzostw Europy w sztafecie 4x100 m, z którą był też piąty na IO w Atenach. – Gdyby nie fizjoterapeuci, nie pojechałbym na żadne igrzyska. Nie ujmując nic lekarzom, 80 proc. pracy wykonują ci pierwsi. To oni wyciągali nas z sytuacji podbramkowych. Do lekarzy chodziłem tylko wtedy, gdy było już jakieś poważne uszkodzenie mechaniczne – opowiada i zapewnia, że tak wygląda to też w przypadku innych zawodowców. – Niemal wszyscy sportowcy osiągają sukcesy dzięki fizjoterapeutom. Lekarz dba o dobre wyniki krwi i dobiera odpowiednie odżywki. Ale to z fizjoterapeutą pracuje się na co dzień. Patrząc na swoją karierę, mogę powiedzieć, że miesięcznie z nimi widziałem się jakieś 25 razy, a z lekarzami raz, może dwa – wspomina.
– Ważne jest, by kadra fizjoterapeutów spełniała odpowiednie wymogi. Gdy popatrzy się na obecnie funkcjonujące gabinety, to prawdziwych fizjoterapeutów mogących się pochwalić efektami leczenia jest kilkanaście procent. Poziom reszty często jest dramatyczny i nie chodzi mi o zaplecze czy organizację samego gabinetu, tylko o poziom wiedzy – mówi dr Kamiński. Wtóruje mu dr Rękawek. – Wielu skończyło tylko jakieś podyplomówki lub nawet krótkie kursy, często weekendowe. To legalna "szara strefa" – uważa.
Ustawa ma odsiać niekompetentnych
Ustawa ma zagwarantować, że pacjentami nie zajmowaliby się już fachowcy o wątpliwych kwalifikacjach. Oczywiście nawet po odsianiu takich osób i tak będą zdarzać się wypadki, ale to dotyczy de facto każdej grupy zawodowej.
Również lekarzy, przez których Chyła musiał w wieku 27 lat przedwcześnie zakończyć karierę. – Miałem nieudaną operację kolana w 2009 r., dokładnie pękniętej chrząstki na kości udowej. Po zabiegu było jeszcze gorzej niż przed, cały czas czuję ból – opowiada. Był wówczas trzecim najszybszym w sprincie na 60 i 100 m Polakiem w historii. – W sezonie, w którym się "rozwaliłem", robiłem naprawdę dobre wyniki. Chciałem się nawet pokusić o pobicie rekordu Polski Mariana Woronina na 60 m (6,51 s, rekord życiowy Chyły był tylko o 0,05 s słabszy – red.) – wspomina.
To jednak były zawodowy sportowiec, który przez całą karierę pracował z najlepszymi fizjoterapeutami. Przeciętny pacjent często takich nie zna i udaje się do przypadkowych gabinetów. Wówczas zwykle już tylko szczęście decyduje o tym, czy trafi do wykwalifikowanego specjalisty, czy osoby po weekendowym kursie. W drugim przypadku może skończyć się tak jak z Idą i panem Krzysztofem, których niekompetentni rehabilitanci doprowadzili niemal do kalectwa. Ich koniec końców udało się wyprowadzić na prostą. Ale ile osób przez te wszystkie lata nie miało takiego szczęścia i z winy osób niewykwalifikowanych teraz jest w większym lub mniejszym stopniu kalekami? – Dlatego nie rozumiem odwlekania tej ustawy – mówi dr Kamiński.
Zamiast czekać kolejne dwa lata z ustawą o fizjoterapeutach, lepiej się przez ten czas przyjrzeć, jak będzie funkcjonowała. Bazując na uzyskanej wiedzy można wtedy wprowadzać nowsze rozwiązania, które pozwolą wyeliminować ewentualne błędy.
dr Krzysztof Rękawek
– Zamiast czekać kolejne dwa lata z ustawą o fizjoterapeutach, lepiej się przez ten czas przyjrzeć, jak będzie funkcjonowała. Bazując na uzyskanej wiedzy, można wtedy wprowadzać nowsze rozwiązania, które pozwolą wyeliminować ewentualne błędy. Spójrzmy na pakiet onkologiczny. Dopiero w praniu wyszło, że się on nie do końca sprawdza – dodaje dr Rękawek.
Co ciekawe, spór w tej kwestii istnieje też w samej partii rządzącej. A przynajmniej był jeszcze niedawno, bo od wydłużenia vacatio legis odciął się 26 lutego na konferencji prasowej minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. – Ministerstwo nie planuje zgłaszania nowelizacji ustawy o fizjoterapeutach. To nie jest nasz projekt – zapewniał wówczas. W najbliższym czasie okaże się, czy zdanie jego i prezydenta Dudy przeważy. Jeśli nie, wydłużenie vacatio legis doprowadzi do tego, że od pierwszych prób uregulowania naszego rynku fizjoterapii minie 30 lat, a Polska wejdzie w czwartą dekadę bezprawia. W interesie pacjentów nie leży to na pewno.
Do tej samej konkluzji doszła zresztą już część z posłów PiS, którzy wcześniej wnioskowali o przesunięcie terminu wejścia ustawy w życie. Ewa Filipiak i Jarosław Gonciarz skierowali do Marszałka Sejmu pisma, w których wycofali poparcie dla projektu wydłużenia vacatio legis.