Babcia wyprała ubrudzone spodenki i rozwiesiła je na drzewku oliwnym, w tym czasie półtoraroczny Ben bawił się samochodzikami przed domem. Niewiele później zaginął, a rodzina Needhamów rozpoczęła prywatne śledztwo trwające ponad 25 lat. Kilka dni temu śledczy pod zwałami ziemi odnaleźli resoraka, którym najprawdopodobniej bawił się chłopiec. Są już niemal pewni tego, jak wyglądały ostatnie chwile jego życia.
Zaginięcie małego Brytyjczyka to jedna z najbardziej tajemniczych i wciąż nierozwiązanych spraw w historii Wielkiej Brytanii.
Ben Needham miał 21 miesięcy, kiedy 24 lipca 1991 r. zniknął bez śladu na greckiej wyspie Kos. Poszukiwania niewiele dały, nie znaleziono niczego, co mogłoby choć zasugerować, co stało się z dzieckiem.
Przez ćwierć wieku Needhamowie byli przekonani, że chłopiec został uprowadzony przez Romów lub handlarzy dziećmi. Wierzyli, że żyje i pewnego dnia wróci do domu w Sheffield. "Lata minęły, a ja kocham Cię tak samo mocno jak w dniu, w którym się urodziłeś. Proszę, odezwij się i zakończmy ten ból, z którym nasza rodzina żyje bez ciebie" - pisała w liście otwartym do syna Kerry Needham.
Tajemnica z łoża śmierci
17 października brytyjscy policjanci zakończyli poszukiwania dowodów na wyspie Kos, gdzie spędzili ostatnie trzy tygodnie. Ich zdaniem "Operacja Ben" – jak określiło tę wyprawę Home Office – zakończyła się sukcesem.
W ciągu 3,6 tys. godzin prac 19 brytyjskich policjantów i ekspertów medycyny sądowej, ratownicy i wolontariusze gruntownie sprawdzili ponad 1,2 tony gliniastej ziemi w dwóch wytypowanych miejscach. Znaleźli i zabezpieczyli kilkanaście przedmiotów, które teraz zostaną zbadane przez naukowców. Najważniejszym znaleziskiem jest mały metalowy samochodzik, który był poszukiwany od 25 lat. – Zgodnie z naszymi domniemaniami przedmiot ten był w posiadaniu Bena w czasie, kiedy zaginął – oświadczył Jon Cousins, detektyw prowadzący "Operację Ben".
Znalezionego resoraka pokazano mamie i dziadkom. – Ona jest pewna na 90 procent. Jest podobny, ale nie możemy być pewni na 100 procent – powiedziała w telewizji ITV siostra Bena, Leigh-Anna Needham, relacjonując słowa babci, która jako ostatnia widziała Bena.
Rodzina czeka teraz na wyniki badań znalezionych na Kos przedmiotów i kości. – Bez ostatecznych dowodów nadal jest nadzieja – powiedziała kobieta. – Powiedziano nam, by być przygotowanym na najgorsze. Myśleliśmy, że go znajdą i sprowadzą do domu, ale być może będziemy musieli stawić czoło żałobie.
"Operacja Ben" jeszcze bardziej zbliżyła śledczych do stanowiska, że chłopiec zmarł w wyniku nieszczęśliwego wypadku 25 lat temu i został w tajemnicy pogrzebany.
Przełom w śledztwie nastąpił kilka miesięcy temu, kiedy na policję zgłosił się świadek. Zeznał, że widział chłopca bawiącego się na położonej po sąsiedzku budowie.
Podejrzenia skupiły się na robotniku, Konstantinosie "Dino" Barkasie, który 24 lipca 1991 r. pracował koparką na budowie po sąsiedzku. Świadek twierdzi, że Ben został tam najprawdopodobniej pogrzebany. Miał mu się do tego przyznać sam Barkas. Część mediów pisze, że zrobił to dopiero na łożu śmierci. "Dino" zmarł w ubiegłym roku na raka żołądka.
Gdzie jest Ben?
Dziadkowie Bena, Christine i Eddie przeprowadzili się na Kos ponad 25 lat temu razem z dwoma synami. Wyspa miała być spełnieniem ich marzeń, mieli się na niej spokojnie zestarzeć. Eddie i starszy syn Needhamów znaleźli pracę przy remoncie posiadłości greckiej rodziny we wsi Iraklis. W wakacje dołączyła do nich córka z 21-miesięcznym synem Benem. Kerry zatrudniła się w hotelu, a w tym czasie jej matka, która nie pracowała, zajmowała się młodszym synem i wnukiem.
24 lipca 1991 r. Kerry jak każdego dnia podrzuciła matce Bena i pojechała do pracy. Przed południem Christine Needham wyszła na spacer i udała się do domu, w którym pracowali jej mąż i syn. Ok. godz. 14.30 mały Ben bawił się w ogrodzie samochodzikami, miał na sobie białą koszulkę z guzikami i zielonym nadrukiem oraz skórzane sandały. Biegał bez spodenek, bo ubrudził je i babcia po wypraniu rozwiesiła je do wyschnięcia na drzewku oliwnym.
Weszła na chwilę do domu, ale po kilku minutach zaniepokoiła ją cisza. Wtedy odkryła, że wnuk zniknął.
Kilkugodzinne poszukiwania nic nie dały, Needhamowie zawiadomili policję.
Greckie służby – jak twierdzi brytyjska rodzina – całkowicie poległy na poszukiwaniach niespełna dwulatka. Needhamowie uważają, że policjanci na Kos, którzy do tamtej pory zajmowali się głównie kradzieżami lub sprzeczkami pomiędzy turystami, byli zupełnie nieprzygotowani do szukania zaginionego dziecka, że funkcjonariusze popełnili wiele błędów, przez co być może stracili kluczowe dowody i szansę na znalezienie chłopca.
Wskazują, że policja nie zarządziła kontroli samochodów opuszczających Kos promem do Aten i dopiero z dwudniowym opóźnieniem poinformowała o zaginięciu władze lotniska. Choć na policję miała zgłosić się pracownica lotniskowego sklepu, która w dniu zaginięcia Bena widziała chłopca pasującego do rysopisu, to – jak twierdzą Needhamowie – grecka policja nigdy nie podjęła tego tropu.
Brytyjczycy zwracają uwagę także na to, że zeznania członków rodziny na żadnym etapie śledztwa nie zostały przetłumaczone przez wykwalifikowanego tłumacza. Na grecki miała przełożyć je właścicielka pobliskiego sklepu, którą rodzina podejrzewała potem o związki z zniknięciem chłopca.
To bowiem jej białe auto – jak ustaliła policja dopiero dekadę później – najprawdopodobniej widzieli pracownicy budowy w pobliżu miejsca zaginięcia Bena. Robotnicy mówili wówczas o trzech pasażerach: mężczyznach siedzących na przednich siedzeniach i kobiecie z tyłu.
Blondynek w cygańskiej wiosce
We wrześniu rodzina Needhamów była zmuszona opuścić Kos, wrócić do Wielkiej Brytanii i stamtąd koordynować poszukiwania. Na wiele lat policyjne śledztwo utknęło w martwym punkcie, grecka policja – jak twierdzi matka – nie chciała współpracować, odpowiedź na każdą prośbę o ujawnienie postępów w dochodzeniu zajmowała jej po kilka miesięcy.
Krótko po wyjeździe Needhamowie dostali pocztą zdjęcie przedstawiające turecką rodzinę i małe dziecko wyglądające niemal identycznie jak Ben. Fotografia miała być zrobiona na Kos w czasie wakacji zaledwie tydzień po zaginięciu chłopca. Kerry Needham po długich poszukiwaniach odnalazła w Turcji tę rodzinę, ale trop okazał się fałszywy. Choć chłopiec był łudząco podobny do jej zaginionego syna, to okazał się być dzieckiem Turczynki.
Mnożyły się teorie spiskowe. Jedna z najbardziej prawdopodobnych – zdaniem rodziny – dotyczyła tego, że chłopiec został uprowadzony i sprzedany romskiej rodzinie.
Impas przełamała wiadomość od greckiego więźnia, który odsiadywał wyrok w zakładzie karnym w Larisie w środkowej Grecji. W 1996 r. spotkali się z nim dziadkowie chłopca, Christine i Eddie. Rom Andonis Bedzios powiedział im, że Benem opiekuje się znana romska rodzina Kerimi z Verii. Utrzymywał, że kiedy w 1991 r. zbiegł z więzienia i zatrzymał się w ich domu, widział tam małego blondynka, którego nazywali Rambo. Pan domu miał mu powiedzieć, że mają go z Kos.
Bedzios jeszcze kilkukrotnie kontaktował się w sprawie Bena. W styczniu 1998 r. zadzwonił po raz ostatni i podał nazwiska dwóch osób, które miały porwać Bena. Jedno z tych nazwisk pojawiło się w zeznaniach więźnia już dwa lata wcześniej. Któryś z greckich funkcjonariuszy powiedział jednak Needhamom, że nie biorą zeznań Bedziosa na poważnie, bo mężczyzna wcale nie chce pomóc brytyjskiej rodzinie, tylko szuka pretekstu do ucieczki z więzienia.
Needhamowie byli rozczarowani postępowaniem greckich policjantów i przez 25 lat prowadzili własne śledztwo. Dostali kilkaset zdjęć dzieci i nastolatków, które zdaniem informatorów z całej Europy mogły być Benem. Sami odwiedzili kilkanaście krajów na świecie w poszukiwaniu zaginionego chłopca. Szukali przede wszystkim w cygańskich obozowiskach w całej Europie, co było bardzo trudne, bo zwykle kiedy docierali na miejsce, poszukiwana przez nich rodzina już tam nie mieszkała.
Jednocześnie Kerry Needham cały czas pisała do brytyjskich władz, prosząc o ich zaangażowanie się w poszukiwanie chłopca i wysłanie policjantów do Grecji. Kobieta wysyłała listy do królowej, premierów, ministrów, organizacji. Bezskutecznie. Zawsze dostawała wyrazy współczucia i zapewnienia, że Grecy wywiązują się ze swoich zadań.
W 2001 r. romską rodzinę Kerimich udało się namierzyć prywatnemu detektywowi. Głowa rodziny – jak twierdzą Needhamowie – przyznała, że w romskim obozie było dwoje odróżniających się dzieci. – Pan Kerimi nigdy nie był przymuszony do odpowiedzi na pytanie, kim było drugie dziecko – twierdzi matka Bena. Wątek romskiej rodziny przejęła wtedy grecka policja.
W następnych latach pojawiały się kolejne tropy, z których większość potem okazywała się fałszywa. Rodzina Needhamów po informacje mogące pomóc ustalić miejsce pobytu Bena odbyła podróże m.in. do Grecji, Hiszpanii, Niemiec, Cypru i Turcji. Bezskutecznie.
Ginie Madeleine McCann
O zaginięciu Bena Needhama znów zrobiło się głośno w 2007 r., kiedy w czasie wakacji w Portugalii zaginęła Brytyjka Madeleine McCann. W tym czasie Ben obchodziłby 18. urodziny, więc policja dzięki komputerowej symulacji sporządziła jego zdjęcie.
Ogromne zainteresowanie mediów tą sprawą sprawiło, że policja z South Yorkshire dostała sygnał, że w mieście Pafos na Cyprze mieszka mężczyzna łudząco podobny do osoby ze zdjęcia. Dziadek Bena i emerytowany policjant wyśledzili tę osobę i choć rzeczywiście była podobna do zaginionego, to okazała się być 21-letnim Rosjaninem. Po raz kolejny rodzinę Needhamów spotkały rozczarowanie i zawód.
Kerry nie poddała się jednak, bo wierzyła, że jej syn żyje. – Przyglądałam się temu całemu rozgłosowi towarzyszącemu zaginięciu Madeleine McCann, widziałam wsparcie, jakie McCannowie otrzymują od brytyjskiego rządu, i zdecydowałam, że to najwyższy czas, by władze pomogły w naszych poszukiwaniach Bena – relacjonowała. Wyjaśniła, że przez lata odsyłano ją z kwitkiem, twierdząc, że brytyjscy policjanci nie mogą pojechać do Grecji i że to Ateny musiałyby ich zaprosić. – Brytyjscy policjanci polecieli do Portugalii, więc dlaczego nie mogą do Grecji? Deputowani zwracali uwagę na sprawę McCannów, więc dlaczego nie zajęli się Needhamami? Na sprawę McCannów zebrano miliony funtów, więc dlaczego nie na sprawę Needhamów? – zastanawiała się kobieta.
Napisała list do premiera Gordona Browna, w którym prosiła o pomoc w ponownym otwarciu śledztwa i dokonanie sprawdzenia śledztwa toczącego się na Kos. Przypominała o białym samochodzie i sprzecznych zeznaniach jego właścicielki oraz wskazówkach od więźnia. Jednak przeżyła tylko kolejne zderzenie z urzędniczą ścianą.
W kolejnych latach znów pisała listy, m.in. do greckiego premiera Jorgosa Papandreou, królowej Elżbiety II, premiera Davida Camerona i brytyjskiego MSZ.
W 2011 r. Kerry z matką i 20-letnią córką po raz kolejny poleciały do Grecji, bo "pojawiły się najmocniejsze tropy, jakie kiedykolwiek miały od zaginięcia dziecka w 1991 r.". Spotkały się z mężczyzną, który twierdził, że nie ma żadnych zdjęć, na których miałby poniżej dwóch lat, i nie wie, gdzie się urodził. Był w tym samym wieku, w którym byłby Ben, i miał związki z grecką rodziną, która przewijała się w śledztwie.
"Pomimo ostatniego łamiącego serce rozczarowania w Grecji, gdzie testy DNA wykazały, że mężczyzna, którego wzięłyśmy za Bena, okazał się kimś zupełnie innym, moja rodzina i ja zachowujemy nadzieję na przyszłość" – oświadczyła Kerry Needham po powrocie z Grecji. Kolejny trop okazał się fałszywy.
Gruz wywieziony w dniu prac
Brytyjski rząd w końcu w styczniu 2015 r. przekazał fundusze na powstanie oddzielnego zespołu dochodzeniowego, którego jedynym zadaniem jest odnalezienie Bena Needhama.
Przełom w śledztwie przyniósł program o zaginionym Brytyjczyku pokazany kilka miesięcy temu w greckiej telewizji. Po jego emisji na policję w Grecji zgłosił się świadek, który twierdził, że 21 lipca 1991 r. widział Bena bawiącego się blisko miejsca, gdzie Konstantinos Barkas, szanowany i odnoszący sukcesy grecki przedsiębiorca, pracował koparką. Zeznał także, że tego dnia Barkas wywiózł gruz z miejsca budowy, choć zwykle robił to dopiero po zakończeniu wszystkich prac w danym miejscu. To właśnie w tym rejonie brytyjscy policjanci znaleźli metalowy samochodzik, który – jak podejrzewają – należał do Bena.
Świadek stwierdził, że sprawę sprzed 25 lat trzymał w tajemnicy ze względu na lojalność wobec przyjaciela. Zdecydował się mówić dopiero po jego śmierci.
Zespół brytyjskich śledczych ruszył więc na Kos i przekopał rejon, w którym Barkas pracował koparką, i działkę, na którą wywoził niepotrzebną ziemię i gruz. Przez 21 dni policjanci i wolontariusze przeczesywali teren, zburzyli nawet fragment domu, który właściciele posesji dobudowali kilka lat po zaginięciu chłopca. Śledczy w czasie wykopalisk natknęli się także na starożytne grobowce i ludzkie szkielety sprzed ponad półtora tysiąca lat.
Policjanci szukali wszystkich przedmiotów, które miał ze sobą Ben. Dlatego specjalnie wykonano replikę skórzanych sandałów, jakie miał na stopach w dniu zaginięcia. Poszukiwane były jego samochodziki, którymi się wtedy bawił, oraz skrawki ubrań. Co ciekawe, nigdy nie znaleziono niebieskich spodenek, które w chwili zaginięcia suszyły się na drzewku oliwnym. W przeczesywaniu gliniastego podłoża pomagał dziadek chłopca.
– Znaleźliśmy, tak jak oczekiwaliśmy, dużo kości – powiedział Jon Cousins, detektyw nadzorujący poszukiwania. – Jest także kilka innych rzeczy, które pozostają w naszym zainteresowaniu, m.in. kawałek materiału.
Detektyw dodał, że wszystkie dowody będą drobiazgowo sprawdzane. – Chcemy mieć pewność, czy one są powiązane, czy też nie, z ubraniami, które Ben miał wówczas na sobie – wyjaśnił.
Wszystkie znalezione przez Brytyjczyków materiały śledczy przewiozą do Londynu, gdzie zostaną drobiazgowo sprawdzone. Dopiero wtedy okaże się, czy najbardziej tajemnicze i najdłużej niewyjaśnione zaginięcie w historii brytyjskiej policji zostanie w końcu zakończone. Wtedy rodzina Needhamów będzie mogła w końcu zakończyć swoje toczące się od 25 lat śledztwo i pochować chłopca.