"Jeszcze nie przegraliśmy. Nie ustąpimy". Lider opozycji wzywa do strajku


Lider i kandydat kenijskiej opozycji na prezydenta Raila Odinga, który nie uznał swej przegranej w niedawnych wyborach, zapowiedział w niedzielę, że za dwa dni przedstawi plan działania dla swego obozu, i zaapelował do swych stronników, by zastrajkowali.

- Apeluję, byście nie szli jutro (w poniedziałek) do pracy. Jeszcze nie przegraliśmy. Nie ustąpimy. Poczekajcie, we wtorek powiem, co należy robić - oznajmił Odinga, zwracając się do kilkutysięcznego tłumu zwolenników w Kiberze, największych slumsach stolicy Kenii, Nairobi.

Lider opozycji oskarżył Partię Jubileuszową pod wodzą zwycięzcy wyborów prezydenckich Uhuru Kenyatty o przelanie krwi niewinnych ludzi.

Spokojna niedziela

Agencja Associated Press pisze, że w tych miejscach, gdzie po wyborach doszło do zamieszek, było w niedzielę spokojnie. Policja patrolowała ulice, wielu ludzi udało się do kościoła na mszę, gdzie duchowni nawoływali w kazaniach do zachowania spokoju, w tym w Mathare, dzielnicy slumsów w Nairobi.

W tej dzielnicy, gdzie doszło do rozruchów powyborczych, policja użyła ostrej amunicji. Według przedstawiciela służb bezpieczeństwa i świadków w nocy z piątku na sobotę policja zastrzeliła tam dziewięciu młodych ludzi. Śmierć "od przypadkowego strzału" policji poniosła też 9-letnia dziewczynka.

AP informuje, że w niedzielę spokój panował także w mieście Kisumu na zachodzie kraju, gdzie również doszło do protestów przeciwko wynikom wtorkowych wyborów prezydenckich i gdzie, jak twierdzą demonstranci, policja też strzelała.

Zarówno Kisumu, jak i Mathare są zdominowane przez zwolenników Odingi, którego partia odrzuciła wyniki wtorkowego głosowania, nazywając je "komedią".

Powstrzymać falę przemocy

Rozruchy wybuchły po ogłoszeniu w piątek wieczorem przez komisję wyborczą rezultatów głosowania, zgodnie z którymi 55-letni Uhuru Kenyatta pozostanie na kolejne pięć lat na stanowisku prezydenta mimo zarzutów, że wyniki sfałszowano.

Kenijskie organizacje humanitarne twierdzą, że ogółem w kraju w trakcie rozruchów powyborczych policja zastrzeliła co najmniej 24 osoby. Kenijski Czerwony Krzyż informuje o pomocy udzielonej 93 rannym.

Wielu Kenijczyków obawia się, że w kraju może się powtórzyć fala przemocy z 2007 roku, kiedy wyniki wyborów zostały zakwestionowane przez opozycję. W walkach plemiennych poniosło wtedy śmierć około 1 200 osób, a liczbę uchodźców szacowano na kilkaset tysięcy.

Autor: mm/sk / Źródło: PAP

Raporty: