Islamski bojówkarz zagrał USA na nosie. W jednej z największych gazet

Płonący po ataku konsulatVOA

Teoretycznie jest pilnie poszukiwany przez wojsko i wywiad USA za udział w ataku na konsulat w Bengazi. Faktycznie Abu Khattala nie robi sobie nic z zapowiedzi administracji Baracka Obamy. Libijczyk powiązany z radykalną bojówką Ansal al-Shariah spędził dwie godziny w luksusowym hotelu z dziennikarzem "New York Times", popijając kawę frappe i naśmiewając się z władz USA.

Wywiad z bojówkarzem wywołał poruszenie za oceanem, bowiem libijski radykał zagrał na nosie Amerykanom w jednej z ich największych gazet. Teoretycznie pilnie poszukiwany podejrzany o zamach na konsulat, według dziennikarza "NYT", w ogóle nie wyglądał na człowieka "ściganego" i był w świetnym humorze. Amerykanin nazwał rozmowę "trochę niecodzienną".

Oglądał pokojową manifestację

Dziennikarz "NYT"spotkał się z Abu Khattalą "w luksusowym hotelu w Bengazi". Obaj spędzili dwie godziny na rozmowie, siedząc w hotelowym barze. Libijski radykał miał być porządnie ubrany, popijał "truskawkową kawę frappe" i "naśmiewał się" z władz USA.

Według informacji rządu amerykańskiego i libijskiego, mężczyzna jest jednym z organizatorów ataku na konsulat na początku września. Świadkowie twierdzą, że Abu Khattala dowodził grupą bojówkarzy Ansal al-Shariah, którzy szturmowali placówkę dyplomatyczną. On sam się do tego nie przyznaje i twierdzi, że atak na konsulat i śmierć czterech Amerykanów były skutkiem "pokojowej manifestacji" osób oburzonych antymuzułmańskim filmem. Tłum miał wybuchnąć agresją, gdy któryś ze strażników zaczął strzelać.

Władze USA i Libii są jednak przekonane, że był to zaplanowany atak terrorystyczny. Waszyngton wiele razy zapewniał, że sprawcy zostaną ujęci. We wtorek podczas debaty prezydenckiej Obama zapowiedział, że "dowiemy się, kto to zrobił i będziemy na nich polować. Jedną z rzeczy, którą powtarzam jest to, że jeśli ktoś zadrze z Amerykanami, to ich dorwiemy".

"Miłośnik" USA

Według "NYT" Abu Khatta zrobił w ciągu dwugodzinnej rozmowy wszystko, aby pokazać jak bardzo ma władze USA w poważaniu. - Żaden przedstawiciel władz nie zadawał mi żadnych pytań dotyczących ataku - stwierdził Libijczyk. Wyraził też przekonanie, że słabe nowe libijskie władze "nigdy nie obwarzyłyby się" tego zrobić. Siły bezpieczeństwa i wojsko nazwał "narodowymi tchórzami".

Zapewnił też, że nie ma żadnego zamiaru się ukrywać i zapowiadani śledczy FBI, którzy mieli przybyć do Bengazi, czy amerykańskie drony zwiadowcze krążące nad miastem, nic dla niego nie znaczą.

Przy okazji miał próbować nawracać amerykańskiego dziennikarza na islam, twierdząc, że chrześcijaństwo jest "wypaczone". Krytykował też próby zaprowadzenia demokracji w Libii, która ma być sprzeczna z naukami Mahometa. - Dlaczego wy (Amerykanie - red.) zawsze próbujecie zmuszać muzułmanów do przyjmowania swoich pomysłów - pytał dziennikarza, krytykując "agresywność" USA.

Autor: mk/ja / Źródło: "New York Times"

Źródło zdjęcia głównego: VOA