Pomimo upału przyszły tysiące. "Opór obywatelski, nie boimy się, nie żałujemy"


Skazanie na więzienie trzech młodych przywódców ruchu prodemokratycznego z 2014 roku poruszyło tysiące ludzi. Demonstranci na ulicach Hongkongu kwestionowali niezależność hongkońskiego sądownictwa, a skazanych nazywali więźniami politycznymi.

Sąd Apelacyjny w Hongkongu skazał w czwartek Joshuę Wonga, Alexa Chowa i Nathana Lawa na kary od sześciu do ośmiu miesięcy pozbawienia wolności za udział w "bezprawnych zgromadzeniach" sprzed trzech lat.

Zwolennicy przywódców "rewolucji parasolek", czyli prodemokratycznego ruchu z 2014 roku, oceniają, że czwartkowy wyrok jest kolejnym dowodem na zacieśnianie przez Pekin kontroli nad byłą brytyjską kolonią, która została zwrócona Chinom w 1997 roku.

Tysiącom protestującym nie przeszkadzał upał

W niedzielę tysiące ludzi w ponad 30-stopniowym upale przeszło przed siedzibę Sądu Apelacyjnego, niosąc transparenty krytykujące czwartkowy wyrok. Policja oszacowała liczbę protestujących na 22 tysiące osób.

"Uwolnić wszystkich więźniów politycznych", "Opór obywatelski, nie boimy się, nie żałujemy" - skandowali protestujący. "Walka z totalitaryzmem nie jest przestępstwem" - głosił jeden z transparentów.

40-letni inżynier William Cheung powiedział agencji AFP, że czwartkowy wyrok oznacza "początek terroru" w Hongkongu. - Ci młodzi ludzie są naszą nadzieją na przyszłość. Nie można ich tak traktować - podkreślił z kolei 70-letni Jackson Wai. Według 19-letniej studentki Anne Lee rząd "chce zastraszyć ludzi, aby zniechęcić ich do udziału w akcjach oporu".

Masowe demonstracje w 2014 roku

Podczas protestu z 26 września 2014 roku, za udział w którym zostali skazani młodzi działacze, demonstranci sforsowali metalowe bariery i wtargnęli na plac Civic Square przed budynkami rządowymi. Dwa dni później rozpoczęły się masowe demonstracje, których uczestnicy domagali się zachowania autonomii Hongkongu i w pełni demokratycznych zasad wybierania lokalnych władz. Policja użyła gazu łzawiącego przeciwko protestującym, którzy osłaniali się przed nim za pomocą parasolek. Stąd określenie "rewolucja parasolek".

Przez ponad dwa miesiące setki tysięcy mieszkańców Hongkongu blokowały całe dzielnice metropolii. Pekin nie ugiął się jednak pod ich presją. Protesty zostały stłumione przez policję, a kilkunastu aktywistów zatrzymano.

"Wyrok był wyjątkowo surowy"

Kary więzienia dla Wonga, Lawa i Chowa uniemożliwiają im ubieganie się przez pięć lat o mandat w hongkońskim parlamencie, Radzie Ustawodawczej.

Jedna z sześciu deputowanych, która została w tym roku usunięta z Rady z powodu zmiany tekstu przysięgi podczas ceremonii zaprzysiężenia, Lau Siu Lai twierdzi, że czwartkowy wyrok był wyjątkowo surowy. - Można odnieść wrażenie, że chodzi o polityczne represje, które mają pozbawić młodych ludzi prawa do kandydowania w wyborach - oceniła.

"Jeden kraj, dwa systemy"

Hongkong został zwrócony Chinom na mocy porozumienia honorującego zasadę "jeden kraj, dwa systemy", która określa sposób zarządzania miastem. Model ten od 20 lat umożliwia funkcjonowanie Hongkongu.

Miejscowi demokraci są jednak zdania, że zasada "jeden kraj, dwa systemy" nigdy nie została w pełni wprowadzona w życie. Zarzucają Pekinowi, że wtrąca się w wewnętrzne sprawy Hongkongu, wybiera szefów jego rządu i blokuje proces demokratyczny.

Autor: arw//now / Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: