Dron na wodór poleciał, ale zarył przy lądowaniu

Moment pierwszego startuBoeing

W powietrze wzbił się pierwszy bezzałogowy samolot napędzany wodorem. Phantom Eye Boeinga ma w przyszłości przez kilka dni latać bardzo wysoko nad wybranym obszarem i szpiegować wszystko, co porusza się na ziemi. Pierwszy lot trwał jednak zaledwie 28 minut i skończył się wypadkiem podczas lądowania.

Do pierwszego lotu doszło na początku czerwca w bazie Edwards w Kalifornii, gdzie od ponad pół wieku są testowane nowe maszyny budowane na potrzeby wojska USA.Maszyna wzbiła się w powietrze po rozpędzeniu się na naturalnym pasie startowym w postaci wyschniętego dna jeziora. Lot trwał 28 minut, podczas którego Phantom Eye wzniósł się na 1220 metry i rozpędził do 115 km/h.Podczas lądowania dron uległ jednak wypadkowi. Jego szczątkowe podwozie (dla oszczędności masy nie ma tradycyjnych kół, startuje ze specjalnego wózka, a ląduje na płozach) zakopało się w piasek i maszyna zaryła o ziemię. Boeing nie podał szczegółów uszkodzeń maszyny, a w udostępnionych nagraniach nie ma momentu lądowania.- Nie wiemy, kiedy znowu poleci. Jesteśmy w trakcie oceny szkód. Nie jestem w stanie powiedzieć wiele więcej - poinformował przedstawiciel koncernu.Niepewna przyszłość Phantom Eye jest wyjątkowy z powodu swojego napędu. Paliwem maszyny jest wodór, który napędza dwa zmodyfikowane silniki samochodowe o pojemności 2,3 litra. Samolot nie zostawia za sobą żadnych spalin a jedynie wodę. Zastosowanie silników wodorowych ma dać maszynie bardzo dużą długotrwałość lotu wynoszącą nawet cztery dni. Phantom Eye ma latać na wysokości ponad 20 km z ładunkiem około 200 kilogramów.Boeing buduje maszynę wyłącznie za własne pieniądze. Żadna agencja rządowa nie wyraziła zainteresowania dronem, który według koncernu ma być świetnym rozwiązaniem na potrzeby prowadzenia obserwacji terenu.

Pierwszy lot nie był do końca udanyBoeing

Autor: mk\mtom / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Boeing