Dlaczego nie zobaczymy Kima w Moskwie? Teorii jest kilka


Boi się spisku, a może blamażu? Byłoby mu niezręcznie spotkać się z prezydentem Chin w Moskwie, a nie w Pjongjangu lub Pekinie? A może Kim Dzong Un po prostu boi się zewnętrznego świata do tego stopnia, że nigdy nie wyjedzie z Korei Północnej? Niczego nie wiadomo na pewno. Pewne jest jednak to, że dyktator nie pojawi się w loży honorowej na Placu Czerwonym w Moskwie 9 maja i nie obejrzy wojskowej parady z Władimirem Putinem.

Media na całym świecie, które czekały na tę niezwykłą wizytę, próbują znaleźć powody, dla których Kima w Moskwie nie będzie.

Rzecznik prasowy Kremla, Dmitrij Pieskow, poinformował w czwartek wieczorem, że przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un nie pojawi się na obchodach 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej w Moskwie w związku „z pilnymi obowiązkami w kraju”.

Dlaczego Kim Dzong Un, zaproszony do Rosji przez Władimira Putina, zdecydował się na pozostanie w Pjongjangu, nigdy się nie dowiemy. I tak jak w przypadku wielu kwestii dotyczących Korei Północnej, również tym razem komentatorzy, media i politycy na całym świecie są zdani jedynie na spekulacje. Najwięcej z nich pojawia się oczywiście w Korei Południowej.

1. Kim jest wyjątkowy. Nie może być „jednym z wielu”

Kim Dzong Un dzięki działaniom niezwykle rozwiniętej propagandy państwowej ma - podobnie jak jego ojciec i dziadek - status prawie boski. Nie jest zwykłym śmiertelnikiem, a świadczyć o tym ma atmosfera wielkiego święta, która rzekomo towarzyszy każdej jego wizycie, w każdym zakątku kraju.

Jak więc wyglądałby dyktator stojąc zapewne w dość znacznej odległości od Władimira Putina, gdzieś między - przykładowo - prezydentami Mongolii, Wietnamu lub RPA? Nie najlepiej.

Z propagandowego punktu widzenia - zauważa brytyjski „The Telegraph” - wizyta w Moskwie, choć miała olbrzymi potencjał, okazałaby się jednak porażką, bo Kim na paradzie w Dniu Zwycięstwa wystąpiłby tylko jako „jeden z wielu” przywódców, z których żaden zapewne nie obnosiłby się jak z jajkiem.

2. Bez ‚specjalnego statusu”, Kim padłby ofiarą mediów

Południowokoreański dziennik „Chosun Ilbo” twierdzi - powołując się na niewymienionego z nazwiska i nie określonego rangą „dyplomatę” z Seulu, że powodem, dla którego lidera Korei Północnej nie zobaczymy w Moskwie, są „kwestie bezpieczeństwa”. Dyplomata poinformował dziennik o niedawnej wizycie północnokoreańskich przedstawicieli służb bezpieczeństwa w Moskwie. Ci mieli uzgodnić ze stroną rosyjską ochronę Kima, ale „nie doszli do porozumienia”.

„Rosja miała odmówić nadania dyktatorowi specjalnego statusu w trakcie wizyty, w związku obecnością wielu innych światowych przywódców. Bez odpowiedniej, ścisłej ochrony wokół niego, Kim z pewnością zostałby potraktowany przez media obecne na ceremonii jak dziwoląg” i zapewne nie mógłby się opędzić od zdjęć - pisze „Chosun Ilbo”.

3. Kim nie jest pewny swojej władzy. Boi się spisku

Jak zauważa „The Telegraph”, Kim może bać się wyjazdu z Korei Północnej również z innego powodu. Dziennik pisze o „analitykach” sugerujących, że Kim po objęciu władzy ponad 3 lata temu (w grudniu 2011 r.), wciąż nie może spać spokojnie i boi się spiskowania za jego plecami. Tylko będąc w Pjongjangu może czuć się pewnie.

4. Kim boi się Chin. Nie może spotkać się wcześniej z Putinem

Korea Północna od momentu objęcia władzy przez Kim Dzong Una popadła w taką izolację, w jakiej nie była od co najmniej dwóch dekad. „Chosun Ilbo” zwraca w związku z tym uwagę na sytuację polityczną wokół tego kraju. Cytowany przez dziennik prof. Kim Dzong Hjun z Uinwersytetu Dongguk twierdzi, że „dla Kima spotkanie się z prezydentem Chin Xi Jinpingiem po raz pierwszy w Moskwie byłoby bardzo niezręczne”.

Chiny są niezadowolone z polityki zagranicznej Pjongjangu, ponawiającego groźby użycia siły pod adresem Korei Południowej i Japonii, i odsunęły się od dyktatora, bo Pekin o wiele bardziej interesuje teraz budowanie potęgi w basenie Morza Południowochińskiego przy jednoczesnym rozwijaniu kontaktów handlowych z resztą Azji i Afryką. Chiny prowadzą ekspansywną politykę i tak niewygodny sąsiad jak Korea Północna jest im coraz mniej potrzebny. Kim Dzong Un i jego otoczenie muszą sobie z tego zdawać sprawę, bo północnokoreańskie państwo - bez wsparcia Chin - nie przetrwałoby ponad 60 lat.

Kim nie mógł więc zaryzykować sytuacji, w której Xi Jinping poczuje się mniej ważny od Władimira Putina, Pjongjang chce bowiem przekonać prezydenta Chin do złożenia wizyty u Kima w sierpniu tego roku. Jeżeli ta dojdzie do skutku to Kim, który dzięki swojej propagandowej machinie zostanie zapewne przedstawiony jako przywódca witający lidera wielkich Chin, wręcz pielgrzymującego do Pjongjangu, pojedzie w ramach „rewanżu” we wrześniu na dwustronny szczyt do Pekinu.

5. Kim po prostu się boi

Ostatnia z teorii, ciesząca się pewnym uznaniem w Korei Południowej, ale o której pisze też np. „The Moscow Times”, wkracza na pole psychologii.

Według cytowanego przez rosyjski dziennik Jang Moo Dzina, profesora studiów północnokoreańskich na Uniwersytecie w Seulu, Kim nie przyleci do Moskwy, bo brak mu doświadczenia. Kim mający prawdopodobnie 31 lub 32 lata nigdy nie składał wizyt zagranicznych. Choć z pewnością świetnie zna język angielski dzięki latom spędzonym w młodości w szkołach w Szwajcarii i „ma piękną żonę”, to mógłby nie wytrzymać presji.

Być może więc to któryś z tych powodów, a być może wszystkie te powody na raz, doprowadziły lidera Korei Północnej do decyzji o pozostaniu 9 maja w Pjongjangu.

W zamian reżim wyśle do Moskwy przewodniczącego Najwyższego Zgromadzenia Ludowego (parlamentu), Kim Jong Nama.

Autor: adso/ja / Źródło: chosun.com, "The Telegraph", "The Moscow Times"