Cztery miesiące istnienia i sukces. Zwolennicy Iglesiasa "wolą utopię niż niespełnione obietnice"

Pablo Iglesias to znany politolog i dziennikarz Wikipedia

Partia, która powstała zaledwie cztery miesiące temu, szturmem wdarła się na hiszpańską scenę polityczną. Lewicowe ugrupowanie Podemos (Możemy) pod przywództwem charyzmatycznego lidera Pablo Iglesiasa wyśle do europarlamentu pięciu reprezentantów. W programie partii znaleźć można wiele postulatów podnoszonych wcześniej przez hiszpańskich "oburzonych".

Hiszpanie, tak jak Polacy, swoich reprezentantów do europarlamentu wybierali w niedzielę 25 maja. Choć zwycięstwo odniosła rządząca PP (Partia Ludowa), a tuż za nią uplasowała się druga hiszpańska siła polityczna - PSOE, jednak wyniki tegorocznych wyborów do europarlamentu pokazują, że dwupartyjny monopol, który od lat dominuje w polityce tego kraju, jest poważnie zagrożony.

Dwie największe partie, które naprzemiennie rządziły krajem od 1977 r. i tradycyjnie zgarniały ponad połowę głosów, tym razem musiały oddać więcej władzy innym ugrupowaniom, co już zostało odczytane przez hiszpańską prasę jako "koniec systemu dwupartyjnego".

"Możemy", czyli od zera do 8 proc.

Największą niespodzianką okazał się wynik ugrupowania Podemos, które powstało zaledwie w styczniu, a zarejestrowane zostało w marcu tego roku. Na partię zagłosowało niemal 8 proc. wyborców, co sprawiło, że zajęła czwarte miejsce wśród hiszpańskich partii, pokonując ugrupowania z o wiele większym stażem i doświadczeniem w europarlamencie. Żaden z przedwyborczych sondaży nie przewidział tak dobrego wyniku Podemos.

To, że sukces partii, której liderem jest charyzmatyczny politolog i dziennikarz Pablo Iglesias zbiega się z najgorszym od czasu powrotu demokracji wynikiem największych ugrupowań, nie jest przypadkiem. Od czasu kryzysu gospodarczego, który wstrząsnął Hiszpanią i masowych protestów z 2011r., obywatele wielokrotnie sygnalizowali, że nie czują się reprezentowani przez zasiadające w Kortezach partie, a co bardziej radykalni domagali się wymiany politycznych elit.

Odebrać władzę złodziejom demokracji

Kampania Podemos oparta była właśnie na krytyce dwupartyjnego systemu, a lider ugrupowania zarzucał PP i PSOE, że "porwały demokrację". Mimo lewicowych postulatów, Iglesias dystansował się też od mniejszych, ale od dawna obecnych w hiszpańskiej polityce, partii tego nurtu.

Podemos, startując praktycznie od zera, zdołała w ciągu niespełna czterech miesięcy zdobyć większe poparcie niż wiele innych ugrupowań. Sukces okazał się możliwy mimo zaangażowania stosunkowo niewielkich środków w kampanię wyborczą. Partia walczyła o głosy głównie za pomocą nowych technologii i mediów społecznościowych, a do wyborców apelowała na niewielkich wiecach wyborczych. Na pewno nie bez wpływu na jej wynik pozostała jednak popularność Pablo Iglesiasa, który jest też regularnym komentatorem politycznym w hiszpańskiej telewizji, znanym z ciętego języka.

Iglesias z ostrożnością stara się traktować analizy przedstawiające go jako reprezentanta ruchu 15M, czyli tzw. oburzonych. Lider Podemos ostrzega przed próbami "zawłaszczenia" tego spontanicznego społecznego fenomenu, który od początku cechowała nieufność wobec sformalizowanej polityki. Prawdą jest jednak, że od czasu masowych protestów nie powstało żadne ugrupowanie, którego postulaty byłyby tak zbieżne z tymi wysuwanymi przez młodych Hiszpanów okupujących ulice. Po zakończeniu fali demonstracji powszechne stały się narzekania, że mimo ogromnej siły mobilizacyjnej, ruch "oburzonych" rozpłynął się bez wyraźnego przywództwa.

Lepsza utopia niż niespełnione obietnice?

Hasła "oburzonych" rozbrzmiały teraz w programie Podemos. Partia oprócz stworzenia siły stanowiącej realne zagrożenie dla dwupartyjnego monopolu, ma szereg innych postulatów, które podnosili demonstranci. Obrazują one zmęczenie ciągnącym się kryzysem gospodarczym, nieufność wobec polityków i wielkich korporacji oraz rosnące w Hiszpanii zaniepokojenie brakiem prywatności w sieci. Podemos chce m.in. znalezienia nowego modelu redystrybucji bogactwa, wprowadzenia budżetów partycypacyjnych, większej roli demokracji bezpośredniej i konsultacji społecznych, skuteczniejszej walki z korupcją, zagwarantowania praw imigrantom, większej transparencji finansów wielkich firm czy cięższych kar za przestępstwa podatkowe.

Są również postulaty bardziej radykalne, takie jak pensja socjalna dla każdego obywatela, ustanowienie - obok płacy minimalnej - płacy maksymalnej, cofnięcie wieku emerytalnego do 60 roku życia. Dla wielu Hiszpanów propozycje te są kompletnie nieprawdopodobne, jednak wśród opinii po nadspodziewanie dobrym wyniku Podemos można było przeczytać komentarze takie jak ten: "Wolę utopię niż niespełnione obietnice" - napisała na portalu społecznościowym jedna z użytkowniczek i wydaje się, że właśnie przeciwko niespełnionym obietnicom rządzących Hiszpanią od kilkudziesięciu lat partii zagłosowali ci, którzy oddali w niedzielę głos na ugrupowanie Pablo Iglesiasa.

W niedzielnych wyborach w Hiszpanii na rządzącą PP zagłosowało 26.06 proc. obywateli. Druga w kolejności PSOE otrzymała 23 proc. głosów. Lewicowe ugrupowanie Izquierda Plural zdobyło 9,99 proc. głosów. Oprócz Podemos do europarlamentu swoich przedstawicieli wprowadziło pięć mniejszych ugrupowań. Frekwencja wyniosła niemal 46 proc.

[object Object]
Powyborcza bajeczka Anny Grodzkiejtvn24
wideo 2/29

Autor: Katarzyna Guzik//kdj / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia

Raporty: