Bitwa o uran, ciężką wodę i miliardy dolarów. Jak nie podpalić Bliskiego Wschodu?


Rozmowy trwają od 2013 roku i według wstępnych założeń powinny zakończyć się porozumieniem już w lipcu tego roku. Trwają jednak do dziś, a kolejny termin ich finalizacji, wyznaczony na 24 listopada, może znów okazać się jedynie kolejną datą w historii negocjacji, które będą trwały dalej. Może też być gorzej i 24 listopada będzie datą, która przejdzie do historii jako dzień, gdy rozmowy między mocarstwami a Iranem o programie atomowym tego ostatniego państwa zakończyły się fiaskiem. O co spierają się obie strony?

Sześć mocarstw - USA, Rosja, Chiny, Francja, Wielka Brytania oraz Niemcy - chcą mieć pewność, że prowadzony przez Teheran program atomowy służy jedynie celom cywilnym i nie będzie prowadził w przyszłości do nuklearnych zbrojeń Iranu. O to, w skrócie, chodzi w prowadzonych od roku negocjacjach. Chociaż Iran zapewnia, że nie ma zamiaru wykorzystywać atomu do celów wojskowych, świat ma prawo podejrzewać - na podstawie ciągnącej się od 2003 r. epopei wzajemnych oskarżeń i ukrywania dowodów - iż słowa Teheranu nie wystarczą, nawet jeśli są podbudowane fatwą (wyjaśniającą opinią) samego Najwyższego Przywódcy Iranu, że broń atomowa jest niezgodna z islamem.

Dlatego też w ciągu ostatnich lat na Iran nałożono - przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, ale i USA oraz Unię Europejską - szereg sankcji, które mają doprowadzić Iran do wniosku, że program wojskowy nie jest korzystny, a bardziej opłaca się z mocarstwami rozmawiać. Teraz, ujmując rzecz skrótowo, zadaniem Teheranu podczas negocjacji jest zatem przekonanie Zachodu, Rosji i Chin, że sankcje są bezzasadne przy jednoczesnym zachowaniu prawa do rozwoju cywilnego programu atomowego. Mocarstwa z kolei chcą wprowadzenia mechanizmów i obostrzeń, które wojskowy wymiar programu nie tyle by uniemożliwiły, co znacząco utrudniły.

Oto najważniejsze obszary, których dotyczą negocjacje.

"Czerwone linie" wyznaczone przez Najwyższego Przywódcę Iranu ajatollaha Aliego Chameneiego

CZAS POROZUMIENIA

Mocarstwa - zwane Grupą 5+1 - chcą, by Iran zaakceptował ograniczenia swojego programu atomowego na długi czas. Mówi się tutaj o dwucyfrowej liczbie, co oznaczałoby, że osiągnięte porozumienie miałoby obowiązywać co najmniej 10 lat. Niewykluczone jest też rozwiązanie, w myśl którego jedne elementy umowy obowiązywałyby dłużej a inne krócej. W myśl innego rozwiązania ograniczenia nałożone na Iran i jego program atomowy mogłyby być znoszone w miarę, jak mocarstwa będą stwierdzać, iż Teheran ze swych zobowiązań się wywiązuje.

Pewne jest za to, że Irańczycy widzą czas trwania umowy znacznie krótszy - od 5 do 7 lat, co krytykom porozumienia z Iranem, szczególnie Izraelowi, wydaje się perspektywą zbyt krótką i w związku z tym niepokojącą.

Miejsca ważne dla irańskiego programu atomowegotvn24.pl

HARMONOGRAM ZNIESIENIA SANKCJI

Głównym celem Iranu - obok zachowania programu atomowego o charakterze cywilnym - jest jak najszybsze zniesienie nałożonych na ten kraj sankcji, które wybitnie mocno odbijają się na jego gospodarce (zakaz transakcji handlowych, ograniczenia handlu ropą etc.), wpędzając ją w niemałe kłopoty.

Irańscy konserwatywni radykałowie chcieliby natychmiastowego zniesienia sankcji w przypadku porozumienia (choć wielu twardogłowych w ogóle sprzeciwia się negocjacjom z Zachodem), choć umiarkowany prezydent Hasan Rowhani (którego wybór na prezydenta w 2013 r. nadał impetu negocjacjom) mówi jedynie o zniesieniu jak najszybszym. Nawet jednak i jego wizja daleka jest od stanowiska USA, najważniejszego negocjatora po przeciwnej stronie.

Waszyngton uznaje bowiem, że sankcje powinny być znoszone, a w niektórych przypadkach zawieszane, stopniowo, tak by odzwierciedlały stopień zaangażowania Iranu w realizację porozumienia. Jednym słowem, ma być to proces rozłożony w czasie, być może nawet do roku 2016 zależnie od zachowania Teheranu.

Osobnym problemem w tym temacie jest wewnętrzna sytuacja w USA, gdzie po zwycięstwie w wyborach do Kongresu niechętnych Iranowi republikanów trudno będzie o zniesienie amerykańskich sankcji (niektóre z nich są zresztą niezwiązanych z programem atomowym Iranu), wobec czego najbardziej prawdopodobne jest ich zawieszenie, do czego prawo ma prezydent. Powstaje jednak pytanie, czy następca demokraty Baracka Obamy, a może być nim republikanin, nie zechce sankcji odwiesić.

Na marginesie trzeba zaznaczyć, że choć zniesienie sankcji przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, po udanym porozumieniu, wydaje się być oczywiste, pozostaje i w tym przypadku pytanie, co się stanie jeśli Iran porozumienie złamie i będzie konieczne ponowne wprowadzenie sankcji, co biorąc pod uwagę niepewne relacje Rosji - stałego członka RB z prawem weta - z Zachodem może okazać się trudne lub drogo okupione ustępstwami na innych polach.

WZBOGACANIE URANU

To według doniesień z negocjacji najważniejszy problem podczas negocjacji. Chodzi o to, że promieniotwórczy uran, by był przydatny do czegokolwiek w atomistyce - np. jako paliwo do reaktorów - musi zostać przetworzony w tzw. wirówkach. Stopień przetworzenia uranu (podawany w procentach) im jest wyższy, tym łatwiej i szybciej zrobić z niego bombę atomową.

Dlatego też Grupa 5+1 domaga się, by Iran nie tylko nie zaprzestał wzbogacania uranu do wysokich wartości (do czego Teheran już się zobowiązał), ale też zmniejszył ilość wirówek wzbogacających uran do niskich wartości. Mocarstwa chcą, by była to liczba uniemożliwiająca uzyskanie odpowiedniej ilości wartościowego materiału do budowy bomby w czasie krótszym niż rok.

Mocarstwa argumentują także, że skoro program atomowy Iranu ma być pokojowy, nie jest potrzebna tak duża liczba wirówek (ok. 19 tys. obecnie, z czego ok. połowa jest niewykorzystana), tym bardziej, że do jedynego reaktora w Buszerze paliwo jądrowe - efekt wzbogacania do celów cywilnych - i tak jest sprowadzane z Rosji.

Iran utrzymuje jednak, że potrzebuje znacznie więcej niż 19 tys. wirówek (Najwyższy Przywódca mówił nawet o 190 tys. tzw. Separate Work Units - im lepsza wirówka tym więcej SWU, a Iran ma maszyny z lat 70., gdzie jedna wirówka to 1 SWU - w perspektywie lat), właśnie do zaopatrywania własnych elektrowni atomowych, których w przyszłości ma powstać jeszcze mniej więcej osiem.

Przedmiotem negocjacji jest też ilość nisko wzbogaconego uranu, który już jest w rękach Irańczyków (ok. 8,3 tony według danych Międzynarodowej Agencji Energi Atomowej), a który powinien zostać - według założeń mocarstw - wywiezione z kraju, np. do Rosji, gdzie byłyby przetwarzane na paliwo do celów cywilnych.

Oddzielną kwestią są też badania i prace nad nowymi, lepszymi wirówkami, które Iran chciałby prowadzić, co niekoniecznie jest do zaakceptowania przez mocarstwa. Tu o kompromis byłoby jednak łatwiej np. gdyby Iran uzyskał prawo do takich badań, przy jednoczesnym założeniu, że maszyny takie nie byłyby masowo produkowane i włączane do programu wzbogacania.

REAKTOR W ARAKU

Niedokończony reaktor na ciężką wodę w Araku to kolejny punkt do negocjacji. Po ukończeniu instalacja ta pozwalałaby nie tylko na produkcję wzbogaconego uranu - do celów medycznych, jak twierdzi Iran - ale też plutonu, materiału "łatwiejszego" niż uran do budowy bomby atomowej (reaktor w Buszerze nie produkuje plutonu jako efektu ubocznego procesów w nim zachodzących).

Irański reaktor w ArakuNanking2012 / Wikipedia-CC-BY-3.0

Według doniesień prasowych, los reaktora w Araku wydaje się jednak być przesądzony i nie będzie stanowił przeszkody na drodze do zawarcia porozumienia. Irańczycy mieli się bowiem zobowiązać do przekształcenia tak, by produkował minimalne ilości plutonu (przy jednoczesnym zmniejszeniu jego mocy).

INSPEKCJE MAEA

Według tego punktu Iran ma przestać blokować dostęp do swoich instalacji inspektorom Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, co zdarzało się wielokrotnie w przeszłości, a nawet na kilka tygodni przed rozpoczęciem negocjacji w Wiedniu.

Iran ma też ratyfikować podpisany wiele lat temu tzw. Protokół dodatkowy do Układu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej, który da inspektorom MAEA lepsze rozeznanie w krajowym programie atomowym - m.in. poprzez więcej niespodziewanych inspekcji.

Choć kwestia dochodzenia MAEA ws. wymiaru wojskowego irańskiego programu w poprzednich latach (dochodzenie nie posuwa się naprzód ze względu na postawę Iranu) nie jest powiązane oficjalnie z negocjacjami Grupy 5+1 i Iranu, to powszechnie uważa się, iż rozwianie przez Iran wątpliwości co do działań sprzed lat, wpłynęłoby korzystnie na końcowe porozumienie. Powszechnie uważa się też jednak, że brak gotowości Tehreanu do współpracy z MAEA nie będzie powodem zerwania rozmów.

POZOSTAŁE KWESTIE

Na stole negocjacyjnym pozostają jeszcze pomniejsze kwestie, co do których nie powinno być większych nieporozumień. Chodzi m.in. o los zakładu wzbogacania uranu w Fordow, który najprawdopodobniej zostanie przekształcony w niewielkie centrum badawcze otwarte dla inspekcji MAEA, a także m.in. współpracę Iranu z mocarstwami w zakresie pozyskiwania reaktorów do celów cywilnych i badawczych.

CZYTAJ WIĘCEJ O IRAŃSKICH INSTALACJACH ATOMOWYCH

Jak to się skończy?

Są trzy scenariusze efektów rozmów w Wiedniu, które można nakreślić w zależności od tego, czy powyższe kwestie znajdą kompromisowe rozwiązanie czy też nie. Po pierwsze, gdy obie strony do kompromisu się nie nagną w żaden sposób, oczywistym efektem będzie fiasko rozmów, zerwanie negocjacji i powrót do stanu sprzed ich rozpoczęcia ponad rok temu. Żadna ze stron rozmów nie będzie mogła jednak być z takiego obrotu rzeczy zadowolona - Iran obciążony sankcjami nadal będzie kontynuował i tak swój program atomowy, a jednocześnie gospodarczo tonął, co będzie miało przełożenie na wzrost roli twardogłowych i zmniejszenie znaczenia oraz poparcia dla umiarkowanych konserwatystów prezydenta Hasana Rowhaniego, a mocarstwom - szczególnie USA, które z dużym prawdopodobieństwem nałożyłyby na Iran nowe sankcje - przybędzie kolejny zapalny punkt na i tak wystarczająco niespokojnym Bliskim Wschodzie.

Drugi scenariusz to obopólny sukces negocjacyjny. W tej sytuacji zaistnieje szansa znormalizowania stosunków Iranu z Zachodem, co może zaowocować nie tylko zyskami gospodarczymi (przede wszystkim dla Iranu), ale też wzmocnieniem regionalnego bezpieczeństwa i zaufania (choć z pewnością nie z perspektywy Izraela czy Arabii Saudyjskiej) w regionie. I choć twardogłowi, i sam Najwyższy Przywódca studzą zapał obserwatorów spodziewających się z zbliżenia Zachodu i Iranu czy wręcz geopolitycznej rekonfiguracji regionu, to niewątpliwie pozytywny wynik negocjacji mógłby być wstępem do takiego wieloletniego procesu.

Najbardziej prawdopodobny jest jednak scenariusz trzeci, pośredni, który zakłada przedłużenie rozmów o kolejne pół roku (tak jak zrobiono to w lipcu) bądź przyjęcie ogólnych założeń porozumienia, którego szczegóły będą nadal wymagały wypracowania w ciągu następnych tygodni. W przypadku tego scenariusza czas na osiągnięcie szczęśliwego końca będzie mocno ograniczony, bowiem dwie strony (szczególnie USA po stronie mocarstw ze względu na wzmocnienie republikanów w Kongresie) zdecydowanie nie będą miały ochoty na wieczne, bezproduktywne pertraktacje.

Autor: Maciej Tomaszewski / Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: US Department of Energy, Wikipedia, Nanking2012, ISNA, PAP/EPA

Tagi:
Raporty: